luzem: felietony Ryszarda Biberstajna

Kopciuszek i księżniczka

        Są słowa – klucze, którymi można otworzyć niektóre drzwi. Są słowa – wytrychy, którymi można otworzyć każde. To mniej więcej wszyscy wiemy. Są jednak również słowa – łomy, które służą do wyważania. W tym także drzwi otwartych.

      Na przestrzeni kilku ostatnich lat do słownika polszczyzny z gracją wkroczyły słowa, jakie mieszczą się we wszystkich tych kategoriach jednocześnie. O normalizacji, przyspieszeniu, grubej kresce, dekomunizacji, lustracji, dobrej zmianie, ostatnio pandemii, obostrzeniach, nowym ładzie każde dziecko ma już wyobrażenie i bez naiwnego zdziwienia przygląda się, jak dorośli żonglują tymi narzędziami bez umiaru i opamiętania. Odmieniane przez przypadki, z lubością przeżuwane. Ach, z jaką radością częstujemy się wzajemnie pustosłowiem o tarczy ochronnej, poluzowaniach, normalności. Z jakąż czułością pieścimy te słowa, skądinąd eleganckie niekiedy, owiane często metaforycznymi znaczeniami. Wkrótce na ich temat w rozmaitych aspektach będzie się urządzać sympozja naukowe, zjazdy, nawet marsze i wiece poparcia. Kogóż tam nie będzie! Będą gwiazdy pierwszej wielkości, celebryci, jak również przedstawiciele drugiego i trzeciego garnituru świetlanie rozwijającej się nauki krajowej. Będzie też utytułowane duchowieństwo. Będzie i co zjeść, i gdzie pospać, będzie nudno i zabawnie, wzniośle i familiarnie. Będzie i profesor z powiatowej uczelni, i młody doktor z dużego miasta, Kopciuszek i bogata, lecz brzydka księżniczka. Skromność pomiesza się z megalomanią, kawa z mlekiem, misz-masz. Przy okazji przeprowadzi się sondaże, napisze reportaże. Całkiem demokratycznie rozda się ukłony, a dnia ostatniego podziękowania i wyrazy pełnego zadowolenia.

     Życie będzie się toczyło utartą koleiną; jak feniks z popiołów dźwigać będą się teatry, sale koncertowe i kina, balansując wcześniej na krawędzi upadku. Zaczną odbywać się spotkania autorskie i festiwale poetyckie w realu. Wydaje się, że literatura i tak z czasu zarazy wyjdzie najmniej pokaleczona, bo ma nad innymi dziedzinami życia artystycznego tę przewagę, że wiele zdarzeń w tym względzie odbywa się w zaciszu. Tworzenie i docieranie do odbiorcy ma inną ścieżkę; ma w sobie coś delikatnego, intymnego bez mała. Przecież ostatnio nie spadł poziom czytelnictwa, a pobieżne sondaże wskazują, że nawet wzrósł. Często zamknięci w domach mieliśmy tylko tę alternatywę: telewizję i inne media lub książkę. Ta ostatnia jako wolna od presji propagandowej zachowała swój dziewiczy charakter.

        Obserwując to, co dookoła, już dawno wiemy, że dla wielu luminarzy życia publicznego każda okoliczność jest dobra na uprawianie swego ogródka. Wygrać można na wszystkim, jeśli ma się do tego narzędzia i środki masowego przekazu. Wymachując słowami – kluczami można wówczas zmierzać ku każdym drzwiom, nie odczuwając przy tym żadnego zakłopotania.

        W dobrym samopoczuciu, z dopasowanym kluczem na języku (lub łomem w ręce) przywódcy, wodzowie, ministrowie, dyplomaci, autokraci, kopciuszki i pierwsze damy dworu  znów pchać się będą do drzwi, by je wyważać. Mozolnie, w pocie czoła. Chciałoby się powiedzieć: niech mnie drzwi ścisną! Byłby spokój.

 

Ryszard Biberstajn