po krawędzi

Kawa z diabłem pita

          Słać albo nie słać? Oto jest pytanie, które może sobie postawić każdy literat w związku z wydawaniem przez Instytut Literatury kwartalnika „Napis. Liryka. Epika. Dramat”. Pierwszy numer wraz z trzema tomami z serii „Biblioteka Kwartalnika Kulturalnego” ukazał się dzięki pomocy Polskiego Wydawnictwa Muzycznego, które podlega Ministerstwu Kultury, w 9. tysiącach egzemplarzy. Ojcem instytutu jest wicepremier Piotr Gliński, który począł dziecko i teraz czeka na jego narodziny i pierwszy krzyk. Zadaniem dziecka z prawego łoża ma być integrowanie środowiska literackiego, obdarowywanie nagrodami literackimi, a także wydawanie wspomnianego kwartalnika. Dr Józef Maria Ruszar, przyszły dyrektor Instytutu Literatury uspakaja ojca – pryncypała, że będzie zajmował się twórcami, a także podnoszeniem kompetencji czytelniczych. Brzmi to zachęcająco, jednak ja pamiętam ulubiony aforyzm Karola Marksa: „De omnibus dubitandum est” <o wszystkim należy wątpić>, którego autorem jest Kartezjusz i staję w rozkroku, bo oto diabeł, który do mnie się przysiadł i razem pijemy kawę (czart potwierdził trafność rosyjskiego przysłowia: „Jeżeli człowiek siedzi samotnie, od razu przysiada się do niego diabeł”), zachęca mnie do słania utworów na ręce przyszłego dyrektora zapewniając, że będą opublikowane. Tymczasem ja mam wątpliwość czy spełniając diabelską podpowiedź nie zaburzyłbym oddechu dyrektora, a tym bardziej jego pryncypała. Antychryst zauważył moje wahanie i podszepnął twierdzenie Tadeusza Różewicza, że „tak zwane stosunki literackie polegają głównie na tym, by psuć powietrze”. Pomyślałem, że podrzucając takie, a nie inne utwory, do tego będąc członkiem Związku Literatów Polskich prawdopodobnie spowodowałbym smrodek. Sposób neutralizacji byłby, jak przypuszczam oczywisty, czyli utwory trafiłyby do kosza, bo nie da się ich zaliczyć do jedynie słusznej literatury, która jest wymogiem Instytutu Literatury, o czym świadczą teksty i utwory zamieszczone w pierwszym numerze. Słać więc nie będę, przez co Poczta Polska na mnie nie zarobi, a ja nie ubrudzę rąk nie tylko za sprawą ślinienia palców przy nalepianiu znaczka.

Zbigniew Gordziej

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz