Ryszard Biberstajn – O przyzwoitości

    

       Okazuje się, że są sytuacje, w których pojęcie przyzwoitości – tej normalnej, ludzkiej – staje się już nie tylko anachronizmem, lecz czymś całkiem zapomnianym. O anachronizmach na ogół pamiętamy; po prostu tkwią w lamusie obyczajów, tyle, że oprawione w ramy ze spłowiałym złoceniem. Anachronizmy traktuje się z przymrużeniem oka, jako świadectwo minionej epoki, czasem się do nich odwołujemy świadomi jednak ich nieaktualności i nieprzystawalności do wymogów obecnych postmodernistycznych czasów. Anachronizmy związane z normami postępowania są zatem rodzajem skansenu. To trochę tak, jak z kamiennym nożem: nikt go nie używa, ale wiemy przynajmniej, że jest praojcem współczesnego scyzoryka.

Przyzwoitość natomiast – to, co wypada, a co nie wypada – poczucie lojalności grupowej chroniącej społeczność przed zewnętrznym zagrożeniem to kategoria, której grozi wymarcie. Na przykład trudno przyjąć za normalne składanie komuś gratulacji (a jakże, ze łzami wzruszenia w oczętach) z otwartym nożem w kieszeni przygotowanym dla beneficjenta. Takich okoliczności to i Mrożek by nie wymyślił. Są wszak w swej rażącej prostocie godne umysłu rozwielitki.

Swoista schizofrenia obejmuje już wszelkie obszary naszego życia. Wcale nie do rzadkości należą sytuacje, w których szef przyznaje nagrodę pracownikowi, a nazajutrz wręcza mu wymówienie, politycy podają sobie ręce w braterskim uścisku, a na drugi dzień mierzą w siebie rakietami zdalnego sterowania.

W cywilizowanym świecie słowa i gesty zawsze coś znaczyły. Dziś wydaje się, że znaczyć przestały. Jednym z archetypów kultury jest gniazdo. Otwierający się wraz z nim obszar skojarzeń jest dość czytelny. Gniazdo bowiem to bezpieczeństwo, ostoja spokoju, zaczyn przyszłego rozwoju, wspólnota, czasem niemal świętość. Normą więc winno być otaczanie go troską, bo ono właśnie – gniazdo – wiąże się też ze stabilnością trwania. Gniazdo czasem się sprząta, bo nieprzychylne wiatry nawieją trochę obcego brudu. Stąd tak boleśnie – jako niezgodne z prawami natury i kultury – przyjmuje się rodzimą mierzwę we własnym gnieździe. Tego nie da się tłumaczyć niczym innym, jak tylko całkowitą utratą instynktu samozachowawczego i poczucia przyzwoitości. Z mierzwą można sobie jakoś poradzić; gdy skruszeje, łatwo będzie gniazdo oczyścić. Gorzej z przemianą mentalności.

Pewnie są ludzie, którzy kategorię przyzwoitości radzi by widzieć jako anachronizm, są też tacy, którzy chcieliby o niej zapomnieć.

Trudno się na to zgodzić. W myśl elementarnej przyzwoitości właśnie.

 

Ryszard Biberstajn
zdjęcie: archiwum ZLP OP