Nagroda Za Całokształt Pracy Twórczej dla Edmunda Pietryka

Pitryk                                                                             (zdjęcie: Andrzej Walter)

         Podczas Inauguracji 42. Międzynarodowego Listopada Poetyckiego 7 listopada 2019 roku
w Pałacu Działyńskich w Poznaniu wręczona została
Nagroda Zarządu Związku Literatów Polskich Oddział w Poznaniu
Za Całokształt Twórczości dla Edmunda Pietryka

Wręczenia statuetki dokonał Prezes Zarządu Zbigniew Gordziej oraz Wiceprezes Jerzy Beniamin Zimny.
Nagroda Zarządu Za Całokształt Twórczości jest pierwszą w historii poznańskiego oddziału ZLP.
Autorem statuetki jest znany i ceniony poznański artysta rzeźbiarz Kazimierz Rafalik.

Laudację wygłosił Jerzy Beniamin Zimny.

Laud ZimnegoEdmund 2

Czcigodny Laureacie

                 Jest mi niezmiernie miło, że mogę przy tak zacnym i licznym audytorium zabrać głos w Twojej wielkiej sprawie, jaką jest uhonorowanie Twojej osoby nagrodą literacką za niezmiernie bogaty i różnorodny dorobek artystyczny, który dotąd zrealizowałeś i nadal realizujesz od 1960 r.

Nie była to łatwa droga; od sceny teatralnej do reżyserki, przez obszary poezji i prozy, do dramatu i małych form, tłumaczenia i pisanie scenariuszy, wreszcie obowiązki idola sceny, bardziej prozaicznego zajęcia, kiedy Poznań artystyczny nie mógł się bez Ciebie obejść, gdy pełniłeś najważnieszą z ról, rolę znaczącej postaci w poznańskiej Bohemie. W trudnych czasach cenzury i indokrynacji politycznej. To wszystko złożyło się na Twoją dzisiejszą osobowość, z której emanuje olbrzymie doświadczenie, wiedza historyczna i zwykłe ludzkie podejście do zagadnień społecznych. Jesteś w tym odosobniony, bo obecnie w naszym środowisku nie ma podobnej postawy twórczej i filozoficznej. Posądzano Ciebie o uniwersalizmy, bardzo dawno temu, Zadura, Kuncewicz i wielu innych. I to się sprawdza do dziś. każdy kto czyta prasę literacką znajduje poezję Edmunda Pietryka zorganizowanego, pedantycznego w lirycznym pierwiastku rozsiewającym mądrość dziejową, jego wrażliwość na wszystko, co ludzkie oraz fizyczne wyalienowanie, przebijający gorzki żal, za wszystkim, co już się nie powtórzy.

Podobnie, jak wielu znakomitych poetów polskich, choćby Jarosław Iwaszkiewicz, doszedłeś niemalże do ideału tworzenia mowy wiązanej, jaką jest dobra poezja. W naszym środowisku, tylko zmarły niedawno Tadeusz Wyrwa- Krzyżański, mógł się szczycić takim sukcesem, chociaż nie docierało do niego, że tak jest w istocie. Podobnie Krzysztof Gąsiorowski. Wielka trójka odciskająca swoje pisarskie piętno na współczesnej poezji polskiej.
Wracając do Twoich dokonań teatralnych, pragnę przywołać z pamięci role, w których wykazałeś swoje zdolności poetyckie, prozaiczność i skuteczne parcie na dramat. Doskonale wiedziałeś o tym, że aktor odtwarza jedynie czyjeś zamiary, reżyserkę, tekst, a nawet musi wcielać się w obce mu osobowości – bohaterów dramatu. To było za mało, aby twoje zdolności interdyscyplinarne mogły być w pełni wykorzystane. Dlatego, jak sądzę, zmuszony byłeś tworzyć sztukę słowa. I tutaj zawsze miałem problem, jak Ciebie oceniać, z punktu widzenia prozy, czy z punktu widzenia poezji. Do tego doszedł jeszcze dramat i funkcje reżysera. To było dla recenzenta za wiele. Proza dopełniła dzieła „zniszczenia” wszystkiego, co poza nią. Bo oto w „Planecie Mamuciej” zszedłeś na pewien czas ze sceny teatralnej, przestałeś recytować, zapomniałeś o dyrygowaniu, ustawianiu ról, przestałeś reżyserować słuchowiska, i zająłeś się definiowaniem struktury społecznej. Nadałeś swoim bohaterom szczególny status i doszedłeś do tego, co pisał o twojej prozie Piotr Kuncewicz: „że jest przykładem moralitetu”, i ma charakter uniwersalny, ponadczasowy. Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, skąd Pietryk czerpie tyle czasu, skąd czerpie tyle zdrowia. Nawet dzisiaj, kiedy jest obecny piórem, mimo że nieobecny fizycznie wśród nas. Być może to jedna z muz artystycznych, Melpomena, albo inna, podtrzymuje jego kondycję twórczą. No i może natura, wśród której obecnie przebywa w Leśnym Zakątku, dodaje uroku i podtrzymuje na duchu wielkiego poetę.

Możliwe lecz trzeba być poetą takim jak Ty, trwać przy swoim i czekać na wielki cud, wielki cud w postaci urodziwej kobiety, która zawsze jest przy poecie, która zawsze jest przyczyną wielu przeżyć i dramatów, „kobieta anioł” zapożyczona od kolegi z Czarnkowa, „kobieta miód” z Promna, kobieta z marzeń Witka, z którym „przesiadywałeś” na łamach Nurtu przez trzy dekady, a na Scenie Nowej odprawiałeś egzorcyzmy nad poznańską poezją. Dzisiaj jesteś wśród nas dzięki uprzejmości i staraniom właściciela „Zakątka Leśnego Seniora”, dodam Seniora Poetów, poznańskich poetów, którzy zawsze pamiętają o swoich kolegach rozsianych po poznańskich nekropoliach. Sięgając w przeszłość i to niedaleką pragnę przywołać w tym miejscu wszystkich Twoich kolegów i koleżanki, wiem, że są dumni z Twoich dokonań i Twojej postawy w walce ze skutkami przeżytego czasu, czasu wypełnionego do granic twórczością. Nie miałeś za wiele ”tego” czasu dla siebie, dla rodziny, żyłeś, aby wypełniać misję artysty wszechstronnego. Przeszłość, wszystko minione wspominałeś zawsze pozytywnie, z ubarwieniem, inaczej przyszłość nie miałaby sensu, ciało doskwiera, głowa wiecznie młoda, poezja coraz doskonalsza.

Posłowie

Człowiek, który jest poniedziałkiem (był poniedziałkiem) – jest czwartkiem i przebywa z nami w Pałacu Działyńskich, aby przyjąć zasłużoną nagrodę. Każdy, kto czytał te opowiadania, wie, w jaki sposób podjąłeś wyzwanie Marka Hłaski raz jeszcze w czasach nieco łagodniejszych jeśli chodzi o cenzurę. Dzisiaj jedynym cenzorem jest czytelnik, podkreślam – bardziej wymagającym aniżeli tamci w tamtej epoce.

Maraton sprinteratrwa nadal, jesteś tuż przed linią mety, dokonujesz cudów, aby przetrwać, zmagasz się z własną naturą, jesteś na czele stawki poetów, za Tobą nieliczna już rzesza konkurentów, z których najbardziej zagrażają tobie młodzi, tacy jak Michał Banaszak obecny tutaj na sali. Czy Twój rówieśnik, Paweł Kuszczyński. Są jeszcze trochę młodsi, Zbigniew Gordziej i Jakub Sajkowski, dla których moralitet i kreowanie uniwersalizmów jest chlebem powszednim w ich kreatywnej poezji.

Stały fragment gry – pytanie, gdzie i kiedy w życiu poety, prozaika, aktora, scenarzysty. A więc kilka stałych takich fragmentów, w których człowiek musi się zmobilizować i skoncentrować bardziej niż zwykle. Na scenie był to Twój udział w„Końcu Europy” Janusza Wiśniewskiego. W prozie była to „Ostroga Chilijska” za którą otrzymałeś nagrodę im. Stanisława Piętaka. W poezji,” Czerwona Róża”, ale dzisiejsza nagroda jest fragmentem framentów, najbardziej stałym i owocującym najwyższym zwycięstwem, zwycięstw małych odnoszonych przez półwiecze. Natomiast „stały fragment gry” w obronie, pojawia się bez przerwy, i będzie się pojawiał aż do końca końców. W ostatecznym wyniku, zwycięskim.

Stały fragment gry. Moment, kiedy się nic nie dzieje, ale skutek, jaki z niego wyniknie może być katastroficzny, równie dobrze przynoszący sukces. Takich fragmentów w Twoim życiu było bardzo dużo, już wtedy pisząc te opowiadania nie byłeś pewien, że dotyczyć będą także prywatności. Nam będącym w podobnym położeniu wypada Tobie podziękować za wszystkie przestrogi płynące z Twojej prozy, i pięknej poezji tak bardzo poruszającej aż do trzewi. 

Natychmiast szczęście,

Wykrakałeś, dzisiaj po 42 latach, na 42. Listopadzie Poetyckim przypominam Tobie i nam zebranym Twoją prozę, w której zawarte są pewne spostrzeżenia dotyczące każdego z nas zebranych tutaj. Bez szczęścia nie ma  przyszłości, było kiedyś „Szczęście Frania”, było „Zezowate szczęście”, byli szczęściarze tacy jak „Antoni”, byli i są „szczęśliwie urodzeni”. Twoja gwiazda miała wiele ramion, więcej nic pięć, dlatego świeciła najjaśniej, nie wszystkim to się podobało, ale w Twoim życiu – lidera poznańskiej Bohemy przez jakiś czas szczęście miało twarz wszystkiego, z czym miałeś nieustannie do czynienia. Jednak coś musiało być takiego, że wiecznie odczuwałeś niedosyt, odreagowując pisaniem wyrazistej prozy, i poezji zaangażowanej w byt homo sapiens.

Kończąc, pragnę odsłonić kurtynę, za którą stoisz obecnie. Jest to teatr o nazwie życie, o którym Stachura pisał, że nie jest teatrem. Ilekroć z Tobą obcuję odnoszę wrażenie, że prezentujesz ostatnią ze swoich ról, rolę człowieka, który stał się słowem i nosi swoje ciało tylko po to, aby mieć świadomość przemijania, bo umysł nie przemija, a poezja nigdy nie umiera.

Zawsze te same słowa na powitanie, nie inne na pożegnanie i te same pytania o publikacje prasowe. Mam wrażenie, że nadal rywalizujemy na tej dziwnej scenie, o laur nieśmiertelności. Pragnę Cię uspokoić, w tej potyczce nie ma wygranych, wygraną może być tylko sztuka, pod warunkiem, że otrzyma należyte referencje, od kogo, nie wiadomo. I nigdy się nie dowiemy. Scena, na której nie ma kurtyny, a zawsze coś się na niej dzieje, przychodzą i odchodzą osoby, jedynie „Wielki Lektor” trwa do końca i nie milkną brawa, nawet kiedy zejdzie z tej sceny. Dzisiaj na Listopadowej Scenie też zabrzmią brawa, zasłużone, w końcu końców na mecie Maratonu sprintera. I z pewnością jest jeden z ostatnich stałych fragmentów gry z twoim udziałem, z którego wyniesiemy obraz zwycięstwa, poety, który zasłużył z pewnością na więcej.

Raz jeszcze w imieniu wszystkich naszych koleżanek i kolegów serdecznie Tobie gratuluję.

Dziękuję państwu za uwagę.

Jerzy Beniamin Zimny

Zdjęcia Hanna Szeląg i Andrzej Walter

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz