Ocalić w Naszej Pamięci

Próba czasu 

               W dniu 21 marca br w Sali Złotej Pałacu Działyńskich odbyło się zorganizowane przez Związek Literatów Polskich Oddział w Poznaniu kolejne spotkanie z cyklu „Ocalić w Naszej Pamięci” zaproponowanego i realizowanego przez Annę Andrych.
To cykl godny polecenia , zwłaszcza, że prowadząca go sięga po nazwiska przyprószone pyłem czasu.

z imprezy

Beata Prus – uczennica ostatniej klasy Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II stopnia (Szkoły Talentów)

ocalic

               Tym razem byli to rdzenni Wielkopolanie, obaj z przełomu 19 i 20 wieku. Zenon Kosidowski ze strony matki spokrewniony z rodziną Fiedlerów urodzony w Inowrocławiu w 1898 roku i Artur Marya Swinarski ur. w Brodnicy w pierwszym roku 20 wieku. Ale nie tylko to ich łączy. Obaj studiowali germanistykę w Poznaniu zanim Kosidowski wybrał polonistykę na UJ a Swinarski nadal w Poznaniu historię sztuki i scenografię, obaj związani byli z pismem ekspresjonistów „ZDRÓJ” – Kosidowski jako współredaktor, Swinarski jako grafik. Ten drugi, zapisał się w pamięci poznaniaków jako autor szopek satyrycznych, które wystawiał w „Różowej kukułce” oraz kabaretach „Ździebko” i „Klub Szyderców” do 34 roku, kiedy to zamienił Poznań na Kraków, a w mojej osobistej pamięci – premierą „KOMEDII POZORNIE CYNICZNEJ W TRZECH AKTACH” zatytułowaną „ACHILLES I PANNY” dnia 31 grudnia 1955 roku w nieistniejącym dziś TEATRZE SATYRY w Poznaniu. Pierwszy – Kosidowski – zasłużył się Poznaniowi jako dyrektor i redaktor poznańskiej rozgłośni Polskiego Radia od roku 1928 do wybuchu wojny, którą przetrwał w USA. Pozostał tam do powrotu do Polski w 1951 r .i pracował m. in. jako wykładowca historii kultury polskiej na uniwersytecie w Los Angeles. A. M. Swinarski odwrotnie – okupację przetrwał w Krakowie, w latach 1952-1963 mieszkał w Warszawie, z której wyjechał do Austrii i tam w 1965 roku został pochowany.

               Splatały się ich losy, twórczość także ma punkty styczne. Obaj próbowali sił w poezji (zbiór wierszy z l. 1935-1945 A.M. Swinarskiego pt. „Przekleństwo morza” był wysoko oceniony) , nie tylko Swinarskiego interesowała scena, Kosidowski w 27 r. napisał dramat „Pożar”; byli autorami szkiców krytycznych i redaktorami pism literackich, jednak najbardziej widocznym wspólnym mianownikiem ich twórczości jest sięganie do kultury starożytnej, chociaż ich główne dokonania literackie dotyczyły bardzo różnych dziedzin literatury.

               Sylwetkę Zenona Kosidowskiego i jego dzieła dotyczące historii, a ściślej dawnych kultur zaprezentowały w oparciu o wybrane przez Annę Andrych fragmenty Brygida Mielczarek, Kalina Zioła i Magdalena Pocgaj.

                Były wśród nich te dotyczące męczeńskich losów apostołów, z których – wyłączając samobójcę Judasza – przecież tylko Jan i Filip dożyli naturalnej śmierci a także sporów dotyczących życia Chrystusa „pokrytego tajemniczą zasłoną” jak napisał biblista M. Goguel. Zgodził się z nim autor 12 tomowej monografii „Jezus Chrystus” ks. Andrzej Urbas. To z OPOWIEŚCI BIBLIJNYCH .Z. Kosidowski wychodzi tu z naukowego założenia, że wszystkie wydarzenia opisane w pierwszej części Biblii mogą znaleźć swoje wyjaśnienie archeologiczne, historyczne, a czasami psychologiczne Był też fragm. dotyczący źródeł Ewangelii i wzajemnych zależności tekstów jej czterech autorów z „OPOWIEŚCI EWANGELISTÓW” .

               Z zainteresowaniem uczestnicy spotkania wysłuchali opisu znalezienia na ścianach perskich budowli pisma klinowego i kłopotów z jego odczytaniem z opowieści o fascynacji odkryciami archeologii dotyczącymi Pompei, kultury starożytnych Egipcjan, Azteków, Sumerów… w książce „GDY SŁOŃCE BYŁO BOGIEM”, a także o niepowodzeniach związanych z odczytaniem języka Etrusków w „RUMAKACH LIZYPA”. Ponieważ na Sali byli poeci, zainteresowała ich informacja Kosidowskiego o roli rytmu w ustnych przekazach jako sposobie „zamrażania” tekstu w celu ochrony przed deformacją.

              Sylwetkę Artura Maryi Swinarskiego, piosenkarza, komediopisarza, parodysty, felietonisty… zaprezentowała pisząca ten tekst, zaczynając od odczytania parodii opowiadania dla młodzieży Arkadego Fiedlera „ZESZŁOROCZNY ŚNIEG”, co było ukłonem wobec Pana Marka Fiedlera, który zapowiedział swą obecność wraz z żoną, lecz utknął w gigantycznym korku spowodowanym wypadkiem drogowym o czym zawiadomił mailem w trakcie spotkania.

             A. M. Swinarski parodiował niemal wszystkich noszących znaczące nazwiska. Zbiór wznowiony w 1989 roku pt „Parodie” Zaczyna Rapsod z „Króla-Ducha” Słowackiego a kończy nazwisko Jana Brzechwy parodią „Zebranie sekcji” (straszenia dzieci). A pomiędzy znajdziemy parodie utworów wieszczów, Leśmiana, Gałczyńskiego, Tuwima, Różewicza, Nałkowskiej, Andrzejewskiego. Lema…

            To dobry poeta uprawiający wszystkie rodzaje literackie, posługujący się wieloma gatunkami: wierszem lirycznym, poematem, pamfletem, satyrą, paradoksem, fraszką oraz szopką i komedią. To także nieprzeciętny karykaturzysta i humorysta, a jednak czytane teksty i anegdoty nie wywołują już dziś gromkiego śmiechu odbiorców. Tylko jedna anegdota wywołała taką reakcję – odpowiedź Swinarskiego na pytanie Magdaleny Samozwaniec o ministra Bezpieczeństwa Publicznego St. Radkiewicza : – Słuchaj Arturku, ten nowy minister co to za postać? / – To nie postać, to posiedzieć.

              Postawiona mi i zebranym przez A. Andrych zagadka kto jest autorem słów: Noce takie są upalne / I słowiki spać nie dają…” wykazała, że „Święty Antoni” to najbardziej znany tekst Swinarskiego, chociaż z doświadczenia wiem, że wiele osób, znając piosenkę o zagubionym sercu, kojarzy ją częściej z nazwiskiem Henryka Warsa, autora muzyki, niż Swinarskiego.

               Spotkanie było okazją do poszukiwania odpowiedzi na pytanie : Jak obszedł się czas z twórczością obu autorów?

               Jego przebieg wskazywał, że nie budzi ona dziś żywego oddźwięku. Na Allegro można nabyć „Rumaki Lizypa” i „Opowieści biblijne” w cenach od 1 do 28 zł.

               Przeprowadzone przeze mnie wyrywkowe badanie zainteresowania twórczością obu pisarzy w jednej z bibliotek publicznych w mieście wojewódzkim i dwóch miastach średniej wielkości oraz w dwóch bibliotekach szkolnych w liceach ogólnokształcących odsłania smutną prawdę, że pomimo obecności książek Kosidowskiego we wszystkich bibliotekach, a Swinarskiego tylko w publicznych, czytelnicy sięgają po nie tylko wyjątkowo.

               W bibliotekach szkolnych Kosidowskiego pożyczono od początku 21 wieku zaledwie kilkakrotnie: 1x „Królestwo złotych łez” w 2001 r., 1x „Opowieści ewangelistów” w 2003 r., a 2x w 2008 r., „Gdy słońce było bogiem” i dawną lekturę uzupełniającą „Opowieści biblijne” 1 raz. Szkoda, bo to pionierskie eseje popularyzujące wiedzę o starożytnych kulturach a pióro Kosidowskiego potrafi wydobyć z mroków przeszłości barwne postacie i opowiadać o nich w sposób fascynujący, więcej, potrafi plastycznie pokazać jak spod warstw ziemi i czasu odkrywcy i archeologowie wydobywali wiedzę o przeszłych kulturach i opisać nie tylko efekty ich pracy, lecz również sam proces poznawczy – ich emocje, pasję badawczą, którą zaraził się (w tym najlepszym znaczeniu słowa) niejeden młody czytelnik dziś archeolog lub historyk. Może e-book „Gdy słońce było bogiem” rozbudzi zainteresowanie Kosidowskim, bo choć nie wszystko broni się dziś z naukowego punktu widzenia, walory literackie i kulturoznawcze zasługują na zainteresowanie.

               Uważano książki Kosidowskiego za popularnonaukowe. Był innego zdania: „Może ulegam złudzeniu, ale uważam siebie za pisarza, który za tworzywo artystyczne obrał sobie po prostu epopeję zdobyczy naukowych. Pasjonuje mnie odkrycie, ale w większym jeszcze stopniu sam odkrywca jako człowiek, jego trud, jego mozół i dramatyczna przygoda w drodze ku prawdzie, jego sukcesy jakże często osiągane za cenę zdrowia i życia. (…) Szukałem człowieka, który miotając się w pętach pierwotnych instynktów i zabobonów, szedł jednak naprzód ku świtającym horyzontom bytu. Śledzenie jego pełnej udręki wędrówki przez ery, epoki i stulecia – to właśnie temat moich książek. Nie ma bowiem bardziej przejmującej epopei niż pochód rodzaju ludzkiego od jaskiniowca do odkrywcy atomu i tajemnic kosmosu.

               Co poza postępem wiedzy zaszkodziło autorowi, że tak radykalnie spadło zainteresowanie nim?

               Nagle po roku 1989 stał się pisarzem kontrowersyjnym. Gdy po śmierci pisarza ukazały się „Opowieści ewangelistów” przypuszczono atak na Kosidowskiego w ślad za artykułem w „Niedzieli”: „Groźny Kosidowski”, uznając za niebezpieczną konfrontację odkrywanych faktów z biblijnymi opowieściami. I choć Kosidowski nigdy nie atakował religii, a jego „Opowieści biblijne” stały się swoistym substytutem Biblii nieobecnej na rynku w całym obozie socjalistycznym, niemal uśmiercono go jako pisarza.

               A co zaszkodziło A. M. Swinarskiemu?

              Jego twórczość ze względu na indywidualność i temperament artystyczny oraz tworzywo artystyczne pozostawała w ścisłym związku z czasem , w którym powstawała. Odwoływała się do aktualnych zdarzeń o charakterze socjologicznym, towarzyskim… a one szybko przemijają i znikają z pamięci. Dziś czytelnikowi brak odwołania do nich. Przemiany jakie zaszły w rzeczywistości i świadomości odbiorców sprawiają, że wiele jego utworów jest dziś nieczytelnych przez brak odniesienia do zdarzeń z przeszłości. Wszystko to sprawia, że dowcip autora zwietrzał. Ponadto współczesnemu czytelnikowi, zmagającemu się z chaosem, obcy jest klasyczny ład, dekoracyjny patos, mityczna sceneria i częste odwołania do antyku, tak bliskie absolwentom dawnych klasycznych gimnazjów, bo takich czytelników już nie ma. Nawet parodie dzieł wielkich romantyków czy autorów, których miejsce w dziejach naszej literatury wciąż jest pewne, trudno dziś docenić odbiorcy bez filologicznego przygotowania. Pozostają one smakowitym kąskiem tylko dla wąskiego grona znawców i smakoszy, bo nawet, gdy dotyczą szkolnej lektury, najmłodszemu pokoleniu stworzono możliwość skutecznego omijania obowiązku jej przeczytania.

               Jak widzimy, niszcząca siła czasu jest nieunikniona, ale znacznie mniej szkodzi dziełom, które w aktualnym tworzywie potrafią odnaleźć i wskazać to, co niezmienne, więc ponadczasowe.

               Aby tych, którzy nie uczestniczyli w spotkaniu zachęcić do przypomnienia sobie twórczości lub zapoznania się z nią, na zakończenie przytaczam fragm.. parodii „Kwiatów polskich J. Tuwima, który trafia w upodobania naszych mediów, znacznie częściej zajmujących się kulinariami niż poezją. Oto smakowite kąski świetnego parodysty

S M A C Z N E G O :

Bukiety z jarzyn, jak wiadomo
Pomarańczową trzeba plamę
Subtelnie wpleść w zieloną gamę.
Zieleń z zielenią się nie spotka,
Kiedy rozdzieli je karotka.
Porcję ułożył niezbyt wielką
Między szpinakiem a brukselką
I jeszcze ponakrapiał groszkiem,
Śmietaną kolor złamał troszkę,
Aż była rudoróżowawa
Jak ten w zielone groszki krawat,
Co go obnosił w mojej Łodzi
Poeta Paweł Hertz na co dzień…
Tak połączyły się zielenie
Karotką spięte i wspomnieniem…
Albo wątek nostalgiczny :
Siedział przy ćwiartce…
(Polska wódko,
W atrament wsączasz się cichutko,
W kałamarz płyniesz jak w kieliszek,
Gdy tutaj w Rio, wiersz swój piszę…
Dzielnica złotem lamowana,
A zowie się Copacabana,
Rua Barbossa Lima 1,
„Apartamento” 207.
Już się od kuchni chyłkiem wkrada
Aromat zły i zapowiada:
Na obiad będzie pieczeń z cisne,
Znaczy: z łabędzia, w słodkim sosie.
Ale ja psu tę cisne cisnę,
Bo cichcem marzę o bigosie;
Kapusta polska już od rana
Śni mi się jak fatamorgana.
I piję gorzką wódkę-zjawę
Pod bigos-wizję… za Warszawę!)

Zofia Grabowska-Andrijew

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz