PISARZ SZCZEGÓLNEGO FORMATU. 30 ROCZNICA ŚMIERCI ROMANA BRANDSTAETTERA.

Twórcza sylwetka Romana Brandstaettera w cyklu „Ocalić w naszej pamięci” (5.12.2017)

Więc wiem
Że nic się nie dzieje przedwcześnie
I nic się nie dzieje za późno
I wszystko się dzieje w swym czasie
Wszystko…
Wszystkie uczucia, spotkania,
Odejścia, powroty, czyny, zamiary,
Zawsze właściwą godzinę biją Boże Zegary

 Fragment wiersza z „Pieśni o Bożych Zegarach” rozpoczął wtorkowe spotkanie w Sali Złotej Pałacu Działyńskich. Prawdziwym zaszczytem było dla mnie przypomnienie twórczości tego Pisarza, tym bardziej że moje pierwsze szlify poetyckie dokonały się za sprawą udziału w IV Konkursie im. R. Brandstaettera w roku 1992, na którym wyróżniono cykl moich wierszy. Wtedy to, w sposób szczególny zetknęłam się z jego utworami; co więcej, stały się dla mnie źródłem głębokich przeżyć, a nawet kontemplacji.

Brandstaetter to pisarz szczególnego formatu, o silnej osobowości, ważnym dorobku artystycznym, który nosił w sobie wiele sprzeczności, wynikających chociażby z dwoistości wyznawanych religii, tradycji, kultury. Był człowiekiem bezkompromisowym, a jednocześnie wyróżniał się niesłychaną etyką i kulturą pisania. A pamiętajmy, że czasy, w których żył, nie sprzyjały tym, których światopogląd rozmijał się z powszechnie narzucaną ideologią. Nic dziwnego, że przez długi czas towarzyszyła mu swoista zmowa milczenia. Jednak jego spuścizna literacka, po tylu latach ciągle zadziwia, ożywia, zaskakuje. Mądrość, inteligencja i ogromna wiedza tego pisarza jednocześnie pozwalają odkrywać w nim mistrza, skupionego na tym, by słowa nie nadużywać, bowiem winno wyrażać tylko to, co najistotniejsze, co służy przemianie wnętrza czytelnika.
Brandstaetter stworzył własny, jakże odrębny język poetycki, który można smakować i podziwiać. I to nie tylko ze względu na metaforykę, zaczerpniętą ze skarbca Biblii, ale na sposób, w jaki swoje myśli ubierał w strofy. Nie można czytać jego utworów ot, tak dla relaksu, czy z czystej ciekawości. Zbyt mocno oddziałują bowiem na nasz wewnętrzny mikrokosmos, zbyt głęboko nas poruszają, czasem wręcz niepokoją, burząc wygodny i skostniały system wartości. Z drugiej strony, jeśli zanurzymy się w ich lekturze po samo serce, myśli nasze znajdą wytchnienie i spokój. A stąd już tylko krok do autentycznego zachwytu, do mistycyzmu. Poza tym jego utwory, czytane na głos, posiadają niezwykle harmonijne brzmienie, słyszy się w nim swoistą muzyczność, jakiś podskórny rytm, którym biją, jakby to był żywy organizm.

A jednak, przy całym bogactwie wartości, jakim ta twórczość emanuje, Roman Brandstaetter należy do grona wielkich zapomnianych. Pozwolę sobie przytoczyć słowa prof. Ewy Krawieckiej, które jakże trafnie to wyrażają:
Nie ma chyba nic smutniejszego, niż śmierć twórcy zadana niepamięcią potomnych i nic bardziej martwego od dzieł, które nie są czytane. Jan Parandowski pisał w „Alchemii słowa”: Literackie niebo ma swoich Łazarzy, którzy na końcu palca podają krople wody bogaczom – okruch pamięci w fałdach swej nieśmiertelności.(..) Grób wywyższa. Nieprzeliczeni są pisarze, którzy dopiero z wysokości mogiły wyrośli w oczach społeczeństwa ”. I tak właśnie stało się z zapomnianą wielkością Poznania Romanem Brandstaetterem”.

W tym roku, 28 września minęła 30 rocznica śmierci Pisarza. Niestety, choć przeżył w Poznaniu 30 lat, tworząc dramaty, poezję, szkice historyczno –literackie, prozę, w tym dzieło swego życia, czterotomową powieść historyczną, „Jezus z Nazaretu” i dokonując wielu przekładów dzieł Szekspira, czy przekładów biblijnych, nie doczekał się należnego sobie miejsca w panteonie uznanych twórców.
Urodził się 3 stycznia 1906 roku w żydowskiej rodzinie inteligenckiej w Tarnowie. Tam ukończył szkołę powszechną i gimnazjum męskie, egzamin dojrzałości zdał w 1924 r w Krakowie. Studiował filozofię i filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jako poeta debiutował w czasach studenckich w1926 roku, na łamach Kuriera Literacko Naukowego wierszem pt. „Elegia o śmierci Sergiusza Jesienina”. Debiut poetycki to cykl wierszy pt. ”Jarzma” opublikowany w roku 1928. Po ukończeniu studiów w latach 1929 – 1931 przebywał na rządowym stypendium w Paryżu. W 1932 roku otrzymał tam tytuł doktora filozofii za badania nad działalnością polityczno – społeczną Adama Mickiewicza. Po powrocie z Paryża zamieszkał w Warszawie, przez rok pracował jako nauczyciel języka polskiego, był też literatem i publicystą, publikował w Kurierze Literacko – Naukowym i Miesięczniku Żydowskim. W 1935 odwiedził Turcję, Grecję, Palestynę. Po wybuchu II wojny światowej przeniósł się do Wilna, tam ożenił się z Żydówką, Tamarą Karren. Ponieważ interesowało się nim NKWD, dzięki staraniom rodziny żony, oboje udali się do Jerozolimy. Początkowo współpracował tam z hebrajskimi wydawnictwami, prasą i teatrem. Później, dzięki staraniom swojego dawniejszego nauczyciela akademickiego otrzymał posadę w nasłuchu radiowym Polskiej Agencji Telegraficznej. W Jerozolimie Brandstaetter przeżył swój moment przełomowy, było to w grudniu 1944 roku. W książce pt. „Krąg biblijny”, w sposób niezwykle poruszający opisał ten moment.
Skończyłem pracę po północy. Zapaliłem papierosa. Wstałem od stołu, rozejrzałem się po pokoju i przypomniałem sobie, że nie mam w domu nic do czytania”. Począł przeglądać tygodniki i wówczas z jednego z nich, wypadła na podłogę wkładka. Przedstawiała reprodukcję rzeźby ukrzyżowanego Chrystusa, której autorem był Innocento da Palermo z kościoła San Damiano w Asyżu. I dalej Brandstaetter pisał tak: „Wyobrażała Chrystusa w chwilę po Jego śmierci. Z półrozchylonych warg uszedł ostatni oddech. Kolczasta korona spoczywała na Jego głowie jak gniazdo uwite z cierni. Miał oczy zamknięte, ale widział. Głowa Jego wprawdzie opadła bezsilnie ku prawemu ramieniu, ale na twarzy malowało się skupione zasłuchanie we wszystko, co się działo. Ten martwy Chrystus żył. Pomyślałem: Bóg…Dzieje tej biblijnej nocy są dla mnie smugą najwspanialszego światła, jakie widziałem w moim życiu”.

Wkrótce uzyskał rozwód ze swoją pierwszą żoną, i wyjechał do Włoch. Tam, dwa lata po owym sławetnym przełomie, dokładnie 15 grudnia 1946 roku z rąk O. O. Paulinów otrzymał chrzest i przeszedł na katolicyzm. 21 grudnia tego samego roku ożenił się z Reginą Wiktor, herbu Brochwicz z Woli Sękowej, sekretarką ambasadora polskiego w Rzymie, profesora Stanisława Kotta. W latach 1947-49 pełnił tam funkcję attaché kulturalnego. Wtedy też napisał słynne „Kroniki Asyżu”, które w jego własnej ojczyźnie, w czasach PRL, zostaną później przeznaczone na przemiał. W1948 Brandstaetterowie wrócili do Polski i zamieszkali w Poznaniu. Pisarz otrzymał posadę kierownika literackiego Teatru Polskiego, a następnie Teatru Wielkiego. Został tez wybrany na wiceprezesa Poznańskiego Oddziału Związku Zawodowego Literatów Polskich. W 1950 roku przeniósł się do Zakopanego, gdzie przez 10 lat był przewodniczącym Rady Kultury przy Miejskiej Radzie Narodowej. W 1950 został członkiem Polskiego PEN Clubu a w 1956 członkiem korespondentem francuskiej Academie Rhodanienne des Lettres. Po powrocie do Poznania Brandstaetterowie zamieszkali w domu przy ul. Winogrady 37. Pisarz poświęcił się całkowicie pracy twórczej i translatorskiej. Zmarł na zawał serca 28 września 1987 roku. Został pochowany na Cmentarzu Komunalnym na Miłostowie, obok swojej rok wcześniej zmarłej żony.

Roman Brandstaetter tworzył na podwalinie głębokich, duchowych przemyśleń. Stawiał swoisty gmach ze swoich transcendentnych wzruszeń, odkryć, doświadczeń. Posługiwał się najszlachetniejszym budulcem, w najlepszym gatunku, odpowiednio dobranym i użytym. Dlatego, podczas lektury jego utworów, po słowach jak po stopniach wstępujemy na wyżyny, by znaleźć się w przestrzeniach tak czystych, że istnienia ich często sobie nawet nie uświadamiamy. Największą i najważniejszą inspiracją dla Pisarza była Biblia. To na niej, jako chłopiec uczył się czytać i pisać w języku polskim. A, że była to Biblia w tłumaczeniu ks. Wujka, okrojona tylko do Starego Testamentu, gdyż dla wierzących Żydów Nowy Testament był zakazany, tym bardziej zasługuje na podkreślenie jego późniejsza fascynacja Chrystusem z Nowego Testamentu. W swoim czasie brał nawet udział w pracach nad redagowaniem Biblii Tysiąclecia. Brandstaetter nazywał Biblię swoją ojczyzną, żartobliwie mówiąc, że był to dla niego święty elementarz. Jego dziadek, Mordechaj Dawid Brandstaetter, świetny hebrajski prozaik krótko przed swoją śmiercią przekazał mu ją w testamencie ze słowami: „Będziesz Biblię nieustannie czytał. Będziesz ją kochał więcej niż rodziców…Więcej niż mnie. Nigdy się z nią nie rozstaniesz. A gdy się zestarzejesz, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Księgi. (fragment z książki „Krąg biblijny”)

Roman Brandstaetter, nie doceniony w naszym mieście, był laureatem wielu prestiżowych nagród, takich jak: Nagroda Polskiego PEN Clubu za przekłady hebrajskie (1973), Nagroda Literacka Miasta Poznania (1974), Nagroda Ministra Kultury i Sztuki (1978), Nagroda im. Herdera (1987) dla wybitnego humanisty, przyznawana w Wiedniu, Państwowa Nagroda Artystyczna I Stopnia za libretto do opery Tadeusza Szeligowskiego „Bunt żaków”. W 1957 za zasługi w dziedzinie kultury otrzymał godność honorowego Obywatela Zakopanego, Nagrodę im. Włodzimierza Pietrzaka za całokształt twórczości literackiej. W 1980 został wybrany na przewodniczącego społecznego komitetu budowy Pomnika Poznańskiego Czerwca 1956. W 1987 jego przyjaciele powzięli starania, o nominowanie powieści „Jezus z Nazaretu” do Literackiej Nagrody Nobla. Ale śmierć wcześniej zabrała Pisarza. Został odznaczony: Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Na spotkaniu rozmawialiśmy też o istniejącym od 2002 roku w Poznaniu, Stowarzyszeniu im. Romana Brandstaettera, którego inicjatorem i wieloletnim prezesem był ks. prof. dr hab. Jan Kanty Pytel. Celem stowarzyszenia, współpracującego z UAM jest m.in. promowanie i ochrona twórczości Romana Brandstaettera, promocja twórców i popularyzowanie twórczości o charakterze judeo-chrześcijańskim, inicjowanie działań kulturalnych na płaszczyźnie literackiej, muzycznej, plastycznej, scenicznej i filmowej. Stowarzyszenie organizuje też wykłady, sesje naukowe, seminaria, odczyty, dyskusje, wystawy, konferencje, koncerty. Jako że od 2008 roku jestem jego członkinią, brałam udział w trzech ogólnopolskich konferencjach, które odbyły się w auli Wydziału Teologicznego UAM. Wygłaszane przez nas referaty zostały opublikowane w specjalnie wydanych książkach.

Na wtorkowym spotkaniu w Pałacu Działyńskich zebrało się kameralne grono, ale jestem przekonana, że dla każdej z obecnych tam osób, postać Brandstaettera jest znacząca i ważna. Pozwolę sobie wymienić ich z nazwiska: ks. prof. dr hab. Jan Kanty Pytel, prof. Ewa Krawiecka, prof. Ryszard Fiodorow, prof. Dobrochna Jankowska, prezes Paweł Kuszczyński, dr Jan Majewski, red. Aleksandra Wyganowska z Radia EMAUS, Andrzej Sikorski, Elżbieta Gałęzewska-Krasińska, Wanda Wasik, Stanisława Łowińska, Zygmunt Dekiert, wydawca Mieczysław Kuczyński, Zbigniew Skibniewski, Danuta Wierucka. Dominik Paukszta, z ważnych przyczyn nie dojechał.

Reasumując, uważam, że twórczość Brandstaettera można przyrównać do skały, z której wnętrza wciąż bije źródło. Nam, jako społeczności literackiej, powinno zależeć na tym, aby tego źródła nie zasypały liście przemijania, nie przesłoniła mgła niepamięci. Wszak czytane w Sali Złotej przez Zygmunta Dekierta wiersze i fragmenty prozy wielkiego Autora, przy absolutnym skupieniu i zasłuchaniu gości, dowodziły siły i głębi jej przekazu. Nie był potrzebny żaden przerywnik muzyczny, sądzę, że nawet zakłóciłby odbiór słowa. Myślę, że warto zacytować tu Jana Parandowskiego:
Słowo jest potęgą. Utrwalone w piśmie zdobywa nie dającą się obliczyć ani przewidzieć władzę nad myślą i wyobraźnią ludzi, panuje nad czasem i przestrzenią. Tylko myśl pochwycona w sieć liter żyje, działa i tworzy. Wszystko inne roznosi wiatr…”

——————————————————

6 grudnia o godz. 18.00 w Bibliotece Raczyńskich odbyło się spotkanie „Widziałem wielu bogów”. Wieczór Brandstaettera, z udziałem osób, które osobiście znały Pisarza. Zaprezentowano film, jemu poświęcony; w Galerii Atanazego otwarto wystawę, na której zgromadzono materiały m.in. z archiwum PAN, Biblioteki Raczyńskich: pamiątki, rękopisy, książki, fotografie itd.
Wystawa czynna do 30 grudnia br.

Maria Magdalena Pocgaj

 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz