W poetyckiej koronie

Wiersz, dokument czasu

Poetka z Gołańczy, Małgorzata Osuch wydała swoją trzecią książkę poetycką pod znamienitym tytułem Bilety czasu. Dwa rzeczowniki powiązane ze sobą nicią życia.  Czas jak wiadomo promuje, czas rozdaje bilety na wielki spektakl egzystencjalny, podczas którego rodzą się wielkości artystyczne, polityczne, społeczne a także na miarę odkryć wiekopomnych. Czas wystawia również rachunki i prowokuje nekrologi, weryfikuje ludzką pamięć, zatrzymuje na jakiś okres w zdumiewającej stopklatce, albo szybko przechodzi do swoich „zajęć”. 

To wszystko odczytuję w wierszach Małgorzaty Osuch, które są jakby przedłużeniem cyklu dobrej poezji zapoczątkowanej przez Jolantę Nowak-Węklarową, której podmiot liryczny można utożsamiać z własnym ego poetki. Natomiast podmiot liryczny Małgorzaty Osuch wychodzi naprzeciw wszystkiemu, dostrzega jego charakterystyczne związki z otoczeniem, ludźmi – więc jest uniwersalny – i tak należy go rozpatrywać w dalszych rozważaniach nad tą poezją.

Poszczególne rozdziały książki to niezwykłe bilety – czasu, jak przekonuje nas poetka, bilety do wspomnień, bilety na spektakl o nazwie życie, bilety-nekrologi, bilety a raczej rachunki za wszystko dobre, co ją spotkało, teraz próbuje się odpłacić nie tylko dobrym wierszem. Stąd w omawianym tomie jest tyle wierszy poświęconych ludziom, którzy byli, lub są obecnie, bardzo  blisko poetki. Nie tylko w środowisku literackim.

Poezja dedykowana, poezja o kimś lub dla kogoś, poezja w podzięce za coś, za konkret, lub zwykła sympatia wyrażona w strofach, które muszą tworzyć artystyczną formę, kolidującą z prozaicznym wyznaniem nie zawsze budzącym zachwyt. Dla większości poetów jest to przeszkoda nie do pokonania, zwłaszcza w warunkach obcowania z określoną osobą, w dłuższym okresie czasu. Więzi w tym przypadku kumulują pewne przeżycia i doznania, które poeta zapamiętuję i w konsekwencji, stają się kanwą utworu poetyckiego. Różnorodność więzi rodzi bogactwo wyrażonego przekazu, amplituda uniesień, wzruszeń i wyznań jest bardzo szeroka, poetka buduje „liryczny dom” w którym czytelnik znajduje bliskie mu osoby, niezależnie od wszelkich uwarunkowań teraźniejszości. Dlatego Bilety czasu należy oceniać podług reguł wyznaczonych przez Allena Ginsberga i po części przez Tadeusza Peipera? Autorka tych wymownych biletów musiała przeżyć, doświadczyć to wszystko, co czytelnik znajdzie w jej wierszach. Ile wierszy tyle konkretnych, prawdziwych podmiotów lirycznych, stanowiących „zawartość tej książki” nierzadko z bogatym inwentarzem ich dokonań. W pewnym sensie konfesyjność tej poezji, ma związek z doświadczeniem materialnym /zaskakująca antynomia/ a więc czymś żywym, w myśl: czego nie dotknę to nie doświadczę, pewien rodzaj autentyzmu ale w ryzach Paiperowskich dyrektyw o nieograniczonych możliwościach języka. Tutaj miejscowię poezję zawartą z Biletach czasu?

Możliwe że jest to bardzo odważna ocena, ale daleki jestem od szufladkowania poezji, dlatego pozostaję przy swojej tezie, którą potwierdzi sama poetka, w najbliższej przyszłości.  Albo nie.

W każdej poetyckiej książce próbuję coś odkryć /odkrywczego/ coś, czego dotąd nie spotkałem w minionym półwieczu. Tak półwieczu, a więc można przypuszczać że w mojej percepcji wszystko już było. Fakt. Ale poezja, zwłaszcza język poetycki, ulegają ciągłemu rozwoju, a co za tym idzie, zmianom ulega składnia i sposoby budowania metafor. Metafora musi komponować z treścią, nie może być oderwana od składni, co obserwujemy w utworach początkujących autorów. W tomie Małgorzaty Osuch znalazłem jedną, ale jakże wartościową i odkrywczą metaforę sytuacyjną, pozwolę sobie zacytować:

/../ten dzień nie przebiegł na drugą stronę ulicy

czarną dziurę przygwoździł do nocy bez snu

kobieta kawałki zbłąkanych promieni próbuje

skleić w ramach okna bez widoków na jutro/../

/Okno bez widoku/

 

Takich fragmentów liryki najwyższych lotów w tomie Bilety czasu jest więcej:

widziałam jak miłość

zmienia dom

w zgliszcza./…/

/Odcienie miłości/

 

na brzegu chmur wiatr wszystkich

złych i dobrych zdarzeń

ona i on objęci z ostatnim

biletem czasu w dłoniach

/nie/powracają do domu.

/Wizj/a

Granice mojego języka są granicami mojego świata. A więc, tyle światów ile poetyckich osobowości, tysiące światów z których tych największych jest bardzo mało, albowiem tylko nieliczni przechodzą do historii swoimi frazami, wersami, całymi utworami. Ale pośród tych mniejszych można mnożyć doskonałości, bez których ten wielki świat poezji nie mógłby istnieć.  Do takich należą lokalne społeczności gdzie rodzą się poeci ugruntowani bogactwem kulturowym, duchowym i historycznym: Zaosie, Nowogródek, Krzemieniec, Głuchy, Kórnik, Mosina, czy Wągrowiec, Damasławek, Gołańcz, Kuźnica Czarnkowska.

Ale jest jeszcze coś, co niezależnie od determinizmu środowiskowego, wyróżnia poetę. Jego wyobraźnia, z której potrafi wydobyć własne spojrzenie na rzeczywistość i przeobrazić językiem na własny utwór odróżniający się od innych, poeta widzi to samo, ale nie to samo co widzą inni, nawet gdy narzuca sobie temat w znacznym stopniu utrudniający pisanie liryki, stąd wniosek, że poeci piszą książkę poetycką albo piszą wiersze, a nawet jeden niekończący się wiersz, jak to obserwujemy u Różańskiego i Tkaczyszyna-Dyckiego.  Jest oczywiste, że znacznie trudniej jest napisać książkę poetycką, jednolitą tematycznie albo różnorodną, taką są Bilety czasu. Trudność w napisaniu książki powoduje, że większość dzieł przepada pomimo, że stanowią spójną całość. Gdy zetknąłem się z tomem Małgorzaty Osuch wiedziałem, że poetka podjęła się trudnego zadania,  wyszła jednak z tego obronną ręką, zaprzęgając język do pracy w sposób pozbawiony ograniczeń, wynikających ze słownictwa, utartych zasad frazeologicznych, stylistyki sztucznej, a i kanony dobrych praktyk poetka opatrzyła nieufnością, co przyniosło znakomity skutek w ostatecznym rozrachunku.  Utartym znaczeniom nadała nowy sens, w książce jest takich momentów bardzo dużo. Dlatego warto je cytować w osobnym miejscu, przedłużać ich żywot, tak jak to robili poeci w każdej epoce literackiej i przedstawiciele większości nurtów.

Na koniec pragnę uzmysłowić czytelnikom, także poetce z Gołańczy, że przyszła na nią kolej aby na stałe zaistnieć, niekoniecznie jako spadkobierczyni dokonań swoich starszych kolegów i koleżanek, którzy wznieśli Pałuki do rangi regionu poezjo-twórczego. Bo potencjał twórczy Pani Małgorzata ma bardzo duży, i już teraz skutecznie deklaruje swoją odrębność twórczą pozwalającą jej wyjść daleko poza własne środowisko. Życzę dalszych sukcesów, kolejnych tomów poezji i przede wszystkim zdrowia, bo zawsze jest coś do zrobienia, twórczość jest dziedziną życia, w której można się spełnić dla życia, dla najbliższych, dla społeczności szeroko pojmowanej.

JBZ, Poznań, 14 listopada 2022