„We własnej skórze”

            Poeta, prozaik. Urodził się 6 sierpnia 1950 r. w Laskach Odrzańskich koło Zielonej Góry. Ukończył Liceum Ogólnokształcące w Zielonej Górze. Pracował m. in. jako magazynier, referent administracyjny, zaopatrzeniowiec, do śmierci przebywał na rencie. Debiutował wierszem na łamach „Nadodrza” w 1967 r. Jego wiersze tłumaczono na jęz. holenderski i niemiecki. Otrzymał Nagrodę Twórczą Młodych Zielone Grono (1981), Lubuską Nagrodę Kulturalną (1987), Lubuski Wawrzyn Literacki (1996, 2003), Lubuskiego Czarta Kulturalnego (1995), Nagrodę Kulturalną Prezydenta Zielonej Góry (1996, 2008) i Winiarkę (1998). Należał do Koła Młodych Pisarzy przy ZO ZLP (1970-1974), Klubu Początkujących Literatów przy ZLP (1975-78), Koła Młodych Pisarzy przy ZLP i LTK (1978-1980), Koła Młodych Twórców przy LTK (1980-81) i Związku Twórczego Pisarzy Polskich (1991-93) w Zielonej Górze. Członek Związku Literatów Polskich od 1984 r. Mieszkał   w Laskach Odrzańskich, od urodzenia.  Zmarł w ubiegłym roku (2015), po ciężkiej chorobie. 

Wydał zbiory wierszy:  Otwarcie żył (1976), W otwarte karty (1978), Poranne wygnania (1981), Odwieczne (1986), Cztery ściany bezdomności (1995), Gość samego siebie (1996), Na przekór żywiołom (1997), Dziennik poetycki (1998), We własnej skórze (1998), Przyziemność (2002), Zaledwie niczyj (2002), Odrzańskie (2005), Umiejscowienia (2007), Persona non grata (2009) i Zamieszkałość (2009). Oraz zbiory opowiadań: Codzienna podróż pociągiem (1986) i Bezrobotny Syzyf (1997).

    Janusz Drzewucki w Magazynie Literackim nr 4/2006 tak pisał o Mieczysławie Warszawskim: Powiem szczerze, lubię i cenie poetów, którzy funkcjonują na uboczu życia literackiego,  z dala od centrum, w samotności, w pewnym sensie w zapomnieniu, którzy nie zabiegają  o rozgłos, o nagrody i sławę. Zaliczam do nich (…) i Mieczysława J. Warszawskiego z Lasek Odrzańskich. Swoją drogą ciekawe, ilu krytyków warszawskich (nie mówiąc już o krakowskich) słyszało o poecie Warszawskim? (…) To poezja dojrzała i wyrazista, zdyscyplinowana intelektualnie i emocjonalnie, a mimo tego pełna pasji.

    Warszawski od urodzenia mieszkał w Laskach, debiutował wierszem, w wieku siedemnastu lat w Nadodrzu. Wydał czternaście tomów poezji, oraz dwa tomy opowiadań: Codzienna podróż pociągiem (1986), Bezrobotny Syzyf (1997) Jest laureatem wielu nagród literackich, za twórczość nie tylko w regionie Środkowego Nadodrza.  Był poetą codziennym, dosłownie, mieszkańcy Lasek nie inaczej pojmowali jego personalia: poeta-  żaden tam Mietek czy Warszawski. Nasze kolejne i zarazem ostatnie spotkanie miało miejsce przy okazji Lubuskiego Wawrzynu 2012. Rozmawialiśmy o zimie, mrozach, o tym jak sobie radzi bez matki, którą niedawno pochował. I o poezji, która z nami przeżyła ponad czterdzieści lat. Jeszcze nie umarła póki my żyjemy, Mietek żartował, ale z powagą. Nie umarła bo dajemy jej pożyć, dorzuciłem swoje. Gdybym mógł cofnąć czas, Mietek zastanawiał się przez moment, i przypomniał mi lata siedemdziesiąte, pamiętasz: Urszula M. Benka, Janusz Styczeń, Wojciech Czerniawski. Więcej nazwisk nie pamiętał, tyle czasu minęło, tyle razy wylała Odra, i tylu przyjaciół odeszło, a za nimi i my pójdziemy. To pewne. Zadziwiające jest to, że w dzieciństwie mieszkaliśmy blisko siebie. Podczas wakacji spędzałem pracowicie lipcowe dni w pobliskim Pławiu. Okres ten opisałem w mojej powieści Gromnica, do Lasek wtedy nie zaglądałem; wieś leży na uboczy krajowej drogi prowadzącej do Krosna Odrzańskiego i Gubina. A rzeka Odra – miałem jej w Krośnie do woli, i dla poezji, czego dowodem są rzeczne wiersze    i utwory z cyklu: pocztówki polskie opublikowane w tomie Rubinosa, który wręczyłem wtedy Mietkowi z dedykacją w Bibliotece Wojewódzkiej. Była z nami Jola Pytel, ceniona poetka lubuska, oczywiście – laureatka Wawrzynu, Beata Patrycja Klary z Gorzowa Wielkopolskiego, oraz zacni panowie – Janusz Koniusz i Alfred Siatecki. Mietek Warszawski zaprosił mnie do siebie na kilka dni: bo w Laskach poetów kochają, każdy pragnie ich gościć pod swoim dachem. O mnie  mówią:  nasz poeta,  jestem też tutaj sekretarzem wiejskim, do którego zgłaszają się sąsiedzi   z problemami natury piśmiennictwa. Niestety, tego lata nie dotarłem do Lasek, ani następnego, wizytę przełożyłem na ubiegły rok (2015). Mietek nie doczekał lata, zmarł w maju, miesiącu poetów, których cechuje dobroć. Tej nigdy nie brakowało Mietkowi. Spoczął obok matki, na cmentarzu w Czerwińsku niedaleko Zielonej Góry.   

   Warszawskiego zaliczam do nurtu życiopisania, może trochę na wyrost, ale coś w tym życiu jest takiego, że trzyma poetę mocno za gardło  i nic innego w jego pisaniu nie ma tak mocnego wyrazu:

Ta twarz nie przypomina już mojej

Przypomina twarz ojca brata może

I syna jeśli tylko syn zachował jakieś rysy

Z mojej twarzy którą czasami widuję

W lustrze albo w oczach zupełnie

Obcego mi człowieka jak gdyby

Zawsze miała być

Już po za mną

Ta twarz.

Nie poznajemy siebie, tamtych nie za dawno temu, jesteśmy inni a może ci sami, tylko osąd nie należy już do nas, a jeśli ktoś chce nas osądzić musi być z nami, nie jest to jednak możliwe. A więc trzeba z tym żyć, z samym sobą obok, tak obok, aż do konfliktu, który przyniesie nowe poetyckie wartości:

Mogło być gorzej. Jeśli nie

inaczej. Życio-

pisanie przecież nie rości sobie praw do

żadnych bałwochwalstw. To fakt bez-

sporny. A nawet dość

banalny. jak świat

i zaświat, co

zawsze bywa

na wyciągniecie ręki

albo już

za plecami.

(z tomu: Persona non grata)

Poranne wygnania Warszawskiego, jak i rezygnacja z poszukiwaniu azylu, nieufność wobec samego siebie, świat i zaświaty, które były na wyciągnięcie ręki – teraz już za plecami – i koniec wędrówki w poszukiwaniu liter, które złożą się na ostatni wers. A może zdarzy się taki dzień, w którym persona non grata zostanie przyjęta jak dawno oczekiwany gość.

   Kolejny już raz, opuszczam winne miasto, w Cigacicach zerkam przez szybę na Odrę, płynie w stronę Krosna, przez Pomorsko, Nietków i pobliskie Laski Odrzańskie.  Niedaleko stąd jest położony Okunin, trzy domy, nieczynna stacja kolejowa i las za torami, w którym zaiskrzyła moja poezja, wcześniej ojciec odprawiał eszelony, osobowe w kierunku Wolsztyna  i Sulechowa. Uprawiał len na dzierżawie, pierwszy len na Ziemi Lubuskiej i jedwabniki. Była już noc, kiedy minąłem Kargowę moje rodzinne miasteczko. Mietek w tym czasie już nie podrzucał do pieca drewna, ale z pewnością pisał tam wysoko gdzieś, swój kolejny wiersz z twarzą?

Z dziennika

Nie ma tygodnia bez czarnej wiadomości. W ostatnim czasie odeszło z tego świata kilkoro poetów. Najpierw Marek Kośmider z Wągrowca, dzień później zmarł nagle Tadeusz Stirmer, chłopisko jak dąb z gołębim sercem. Wcześniej Andrzej Krzysztof Waśkiewicz, związany w przeszłości z Ziemią Lubuską. Zmarł młody wybitnie utalentowany poeta z Krakowa, Tomasz Pułka. Zabrała go Odra we Wrocławiu. Moja Odra, nie dla wszystkich łaskawa. Ale dla Mietka Warszawskiego rzeka dzieciństwa, rzeka dojrzewania, rzeka pocieszająca w chwilach smutnych. Odra wylewała i wracała do swojego koryta, Mietek wylewny był swoją poezją i zawsze wracał do Lasek Odrzańskich, bo tutaj nigdy nie był personą non grata, swoje zrobił dla poezji, jak to stwierdził jeden ze znanych krytyków : zaistniał jednym wierszem. W tym względzie mam inne zdanie, ale zgadzam się z Januszem Koniuszem, że nawet jednym wierszem można przejść do wieczności. Mietek takich wierszy napisał dużo więcej.

Krótki wykład w miejscowym Domu Kultury na temat twórczości poety.

Droga na zachód, tym razem prowadzi mnie nawigator. Z uporem kieruje mnie na autostradę, a ja mojej drogi nigdy nie zmieniam, więc: Grodzisk, Ruchocice, Wolsztyn, Kargowa, Sulechów, muszą się na niej znaleźć. W Wolsztynie nawigator odpuszcza i poleca mi pozostanie na tej, mojej trasie. Dalej Zielona Góra i …. bez nawigatora, trudno byłoby mi trafić do Lasek Odrzańskich, ponieważ drogowskazy nie ujawniają wioseczek, a taką jest niewątpliwie miejscowość gdzie się urodził, żył i pisał, Mieczysław Jan Warszawski. 

Bumistrz Miasta i Gminy Czerwieńsk, Piotr Iwanus przedstawił sylwetkę poety, wymienił jego bogaty dorobek, nagrody literackie, podkreślił znaczenie jego twórczości, rolę jaką pełnił w lokalnym środowisku.  Warszawskiego wspominali, dr. Mirosława Szott, poeta Czesław Sobkowiak,  Robert Rudiak, członkowie rodziny. Mnie poproszono o krótką charakterystykę twórczości Mietka, wspomniałem też o naszych ostatnich kontaktach podczas Lubuskich Wawrzynów, i jubileuszu 50- lecia Zielonogórskiego Oddziału ZLP.

Krótki spacer po wiosce, pytam człowieka dokąd prowadzi ta droga, odpowiada: „do lasu panie, do lasu, tutaj wszystkie drogi prowadzą do lasu”.  Podrzucam do naszej rozmowy nazwy miejscowości: jak do lasu to do Ciemnic i dalej duktami do Brzózki, jeszcze dalej Krosno Odrzańskie. Lasy w powiecie krośnienskim zdominowały krajobraz, to najbardziej zalesiony powiat w kraju, przecięty rzekami Odra i Bóbr. W takiej scenerii  spędził swój żywot jeden z najciekawszych poetów lubuskich, Mieczysław Jan Warszawski.

JBZ