Sylwetki literatów: Edmund Pietryk

               Urodził się 9 kwietnia 1938 r. w Orańczycach.
W roku 1960 ukończył Wydział Aktorski PWSTiF w Łodzi. Po ukończeniu Wydziału Reżyserskiego PWST w Warszawie pracował kolejno w teatrach stołecznych, Szczecina, Lublina, Łodzi, Kielc, Opola.

Przez 36 lat był aktorem Teatru Polskiego i Teatru Nowego w Poznaniu. Do najważniejszych ról (ok. 50) należy zaliczyć: Wygodnickiego w Klubie Kawalerów M. Bałuckiego (Teatr Powszechny w Łodzi 1960), Leona Birbanckiego i Doktora Hugo w Dożywociu A. Fredry (Teatr Polski w Poznaniu 1962), Wróżbity w Juliuszu i Cesarze W. Szekspira (Teatr Polski w Poznaniu 1994).

Reżyserował m. in. tak ważne spektakle teatralne jak: Tango S. Mrożka (Teatr im. A. Mickiewicza w Częstochowie oraz Teatr Ziemi Opolskiej 1967), Zbójcy F.Schillera (Teatr Współczesny w Szczecinie 1967) Wieczór białych tańców (spektakl autorski w Teatrze im. S. Żeromskiego Kielce – Radom 1968), Czarująca szewcowa F.G. Lorca (Teatr Ziemi Opolskiej 1969) Dwa teatry J. Szaniawskiego (Teatr im. A. Mickiewicza w Częstochowie 1970), Śluby panieńskie A .Fredry (Teatr im. Osterwy w Lublinie 1970), Chłopcy z placu broni F. Molnara (adaptacja i reżyseria -Teatr Nowy w Poznaniu 1973).

Edmund Pietryk pracował jako asystent reżysera z E. Axerem (sztuka J. Roszkiewicza Przychodzę opowiedzieć – Teatr Współczesny w Warszawie 1965), z A. Bardinim (sztuka W. Hanley’a Pani dolly ma kochanka – Teatr Współczesny w Warszawie 1965) z J. Szajną (sztuka W. Wandurskiego Śmierć na gruszy – Teatr Ateneum w Warszawie 1966).

Przez 18 lat był dziennikarzem, pracującym w Expresie Poznańskim (1972-1978), Tygodniku Kulturalnym (1977, 1979-1983), Wprost (1983-1986), Dzienniku Poznańskim (1994-1999), Poznaniaku (1994-1999).

Wiersze, opowiadania, fragmenty powieści publikował wielokrotnie w najważniejszych czasopismach kulturalnych (Kamena, Tygodnik Kulturalny, Nurt, Gazeta Kulturalna, Kultura, Życie literackie, Akant, Twórczość, Dialog, Odra, Przegląd Kulturalny).

Twórczość literacką E. Pietryka recenzowali znani krytycy. Są to m.in. F. Fornalczyk (Gazeta Pomorska – 1966, Miesięcznik literacki, Nurt 1972, Fakty 1978, R.Krynicki (Nurt 1966), J. Ratajczak (Współczesność 1966). Z. Jerzyna (Kultura 1967,1968), B. Zadura (Twórczość 1968), L. Bugajski (Nurt 1980), E. Biela (Nadodrze 1978), T. Olszewski (Życie literackie 1985), E. Bednarz (Miesięcznik Literacki 1988), S. Chyczyński i A. Reiman (Akant 23009).

Piotr Kuncewicz w Leksykonie polskich pisarzy współczesnych (Warszawa 1995) na str. 109 pisze o twórczości E. Pietryka: „nad wszystkimi dominuje atmosfera moralitetu, przesłanie Pietryka ma wymiar uniwersalny”. O autorze jest też informacja w opracowaniu Współcześni polscy pisarze i badacze literatury (tom szósty N-P, str. 353-355, WSiP Warszawa 1999).

Edmund

Edmund Pietryk jest autorem :
– 18 książek poetyckich, wśród których najbardziej znaczącymi są:
Ikonowe dzieci (Wydawnictwo Poznańskie 1965), Słone źródła (Wyd. Lubelskie 1971), Szept brzoskwiniowy (Wyd. Poznańskie 1974), Palenie wrzosów (Wyd. Poznańskie 1974), Twarze (Biblioteka Publiczna MiG w Nowym Tomyślu 1996), Zegar czasu 9 wyd. własne 2007), Azyl w Woroneżu (wyd. własne 2007), Zmierzch (wyd. własne 2009), Cisza (2010-

-16 książek prozatorskich m.in. Szczerbate koleiny (LSW  Warszawa 1967), Chilijska ostroga (LSW Warszawa 1970), Złota uliczka (Wyd. Poznańskie 1974), Natychmiast szczęście (Wyd. Poznańskie 1977), Maraton sprintera (Wyd. Poznańskie 1978), Stały fragment gry (Wyd. Poznańskie 1981), Człowiek, który jest poniedziałkiem (Wyd. Poznańskie 1986).

– 8 sztuk teatralnych w tym: Trzy i pół człowieka (prapremiery w 3 teatrach, w tym w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie. prapremiera w teatrze Ateneum w Warszawie 1962 i w teatrach Koszalina 1965), Po północy nie opłaczę (prapremiera w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie 1966), Wieczór białych tańców (prapremiera w Teatrze im. S. Żeromskiego w Kielcach – Radomiu 1968), Hotel (prapremiera w Teatrze Ziemi Opolskiej 1970).

– 23 słuchowisk radiowych emitowanych w Programach I i II Polskiego Radia oraz Radiu Merkury (m.in. Renta prezydenta 1976, Koniec sezonu 1978, Sypnięcie 1979, Boję się dobrej samotności 1981, Ballady o białym worku 1983, Mongolski salon 1991, Preludia 1991).

Otrzymał nagrody:

Nagroda w krakowskim konkursie dramaturgicznym za sztukę Dziesiątka (1961).

Pierwsza nagroda w III konkursie debiutów dramaturgicznych Teatru Ateneum w Warszawie za sztukę Trzy i pół człowieka (1962).

Laureat konkursu poetyckiego Czerwonej Róży, konkursu nowelistycznego miesięcznika Nurt, nowelistycznego miesięcznika Czas Kultury, na opowiadanie miesięcznika Arkusz.

Nagroda w konkursie na utwór dramatyczny – Wiosna Opolska za sztukę Hotel (1969), prapremiera w Teatrze Ziemi Opolskiej.

Nagroda im. Stanisława Piętaka za zbiór opowiadań Chilijska ostroga (1971).

Nagroda TVP i Poltelu w konkursie na współczesny scenariusz filmowy na utwór Nabój, Młotek, ten trzeci, ten trzeci i co pozostali (1989).

Nagroda ogólnopolskiego konkursu na słuchowisko radiowe (1995)

Nagroda im. Władysława Reymonta za całokształt twórczości literackiej (1998).

Grand Prix w konkursie dramaturgicznym TESPIS 2000 za sztukę Mokre widzenie (Poznań 2001), która miała prapremierę w Scenie na Piętrze ( z Grazyną Barszczewską i Zdzisławem Wardejnem) oraz premiery w Teatrze Woli im. T. Łomnickiego (2001) oraz w Teatrze Polonijnym w Wiedniu.

II nagroda w dziedzinie poezji na VII Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Stanisława Grochowiaka 2006.

Nagroda XXX Międzynarodowego Listopada Poetyckiego za najlepszą książkę poetycką roku –Zegar czasu (2007).

Otrzymał Honorową Odznakę m. Poznania i Srebrny Krzyż Zasługi.

Członek Związku Literatów Polskich od roku 1968.
___________________________________

Zbigniew Gordziej

Moc wierszy
Edmundowi Pietrykowi

Do Edmunda się dzwoni
nie dlatego że wypada
nie by usłyszeć o adaptacji
„Obłędu” Jerzego Krzysztonia
czy o kotletach zjadanych przez Romana Śliwonika
w stołówce Związku Literatów Polskich
też nie by omawiać przyczynę lotu Aleksandra Wata
z okna francuskiej kamienicy
Może kiedyś warto byłoby o tym pogadać
nie teraz jednak
Do Edmunda dzwoni się z pytaniami dzisiaj najistotniejszymi –
czy kręgosłup mocno boli
a Tramal wystarczyło wziąć tylko w południe
i czy był na spacerze
choćby wokół bloku
To teraz najważniejsze
inne sprawy zapętliły się
przycichły
skupione na wysłuchiwaniu mowy kręgów
Dobrze że są jeszcze wiersze
mają moc większą niż nam się wydaje

Edmund Pietryk

Kosmiczne mgławice

Są poeci którzy zaczarowują swoje wiersze
w jesienny deszcz i tacy którzy odczytują je
z liści koniczyny lub lotu trzmiela
Są wiersze jak ich grzechy i oczyszczenie
grzechów Są krwią schowaną w owocach
jarzębin Jesienna chmura jest ich
przyjazną planetą a przecież
kiedyś młodość była ich słonecznym
gościńcem Zapach morwy z dzieciństwa
podróżował z nimi przez życie a teraz
jest odchodzenie w oczekiwaniu na ostatni
śpiew drozda

Spójrz – gołąb przysiadł na dłoni Boga
kruk wrócił z podróży do piekieł
Śmierć śpi pod krzakiem jałowca
chowa się w kosmicznych mgławicach
gdy wiersz jest jedyną ozdobą nocy lub
zniczem z cmentarza w Dzień Zaduszny

Edmund Pietryk

Notes

Ubywa w notesie przyjaciół ubywa – Umarł
poeta jak zdziczałe dziecko i poetki nie ma
która żartowała – muszę być bardzo smaczna
skoro rak zjada mnie z takim apetytem
Każde skreślenie w notesie jak nóż w samo serce
Dzwoni Jurek Szatkowski – wiesz że umarł Jarek
Markiewicz i znów notes skroplą rosa śmierci
Dawne ognie lodowacieją Ktoś zatruwa niewinne
źródła jakby świat pozbawiony był jutra i
sensu O Witku Różańskim już zapomniano –
te młyny mielą szybko Do Irka Iredyńskiego
trzeba dzwonić do piekła Numer Doroty
Chruścielewskiej w niebie Ale są to numery
zastrzeżone Jest też tylu poetów czyśćcowych
ale to oni nie chcą żeby do nich dzwonić
Mieszkam w szpitalu w którym króluje
zapach lizolu nie bzów i nie nasturcji
Jurek Szatkowski ubogi kronikarz poetów
z Antoniew a drukuje ich wiersze w czarnych
obwódkach Jego notes ubożeje gdy połyka
kilkanaście tabletek zagryzając je chlebem ze
smalcem Takie są uczty dzisiejszych
poetów – uciekinierów z naszych notesów –
wygnańców z lodowatej dla nich krainy

Edmund Pietryk

Teatr Ubogi Teatr Śmierci(fragment)

Był odnowicielem światowego teatru. Pulchny, w ciemnych okularach nie przypominał proroka, ale wkrótce się nim stał. Debiutował w normalnym, repertuarowym teatrze sztuką Jerzego Krzysztonia.
Wystąpili w niej aktor i poeta Tadeusz Śliwiak i aktor literat Leszek Herdegen. Sztuka nazywała się „Bogowie deszczu” i po latach ów tytułowy deszcz okazał się śmiertelny. Jerzy Krzysztoń w ataku schizofrenii skoczył z czwartego piętra swojego bloku, Herdegen umarł na raka gdy był w pełni sił aktorskich, a Tadeusz Śliwiak, który dawno zrezygnował z aktorstwa na rzecz poezji, zachorował na Alzheimera – któregoś wieczoru wyszedł w piżamie z domu i wszedł wprost pod tramwaj.
Wkrótce Grot, bo tak go zaczęto nazywać od skrótu nazwiska założył własny, kameralny teatr w prowincjonalnym Opolu. Zebrał małe grono zapaleńców, którzy uwierzyli w niego jak w proroka. I powoli do tego teatru zaczęły ciągnąć pielgrzymki zwabione jego charyzmą, jego metodą pracy, która wymagała od aktorów absolutnego oddania. A była to praca na granicy okrucieństwa, fizycznie wyczerpująca, całodzienna a bywało że i całonocna. W ciężkim, okrutnym mozole powstawały spektakle fascynujące, takie jak „Kain” czy „Akropolis”.
Liderami zespołu konkurującymi ze sobą byli Zbigniew i Ryszard. Oni swoim bezgranicznym oddaniem nadawali ton reszcie zespołu i tak dla wszystkich ten teatr stał się sensem życia. Właściwie nie mieli nic poza tym teatrem i bezgranicznej wiary w geniusz swojego mistrza Grota. Mistrz nazwał swój zespół Teatrem Ubogim, bo nie było tam dekoracji w dosłownym tego słowa znaczeniu, jeśli nie licząc podestów, które miały symbolizować czas i miejsce akcji.

Edmund Pietryk

Grzech (fragment)

             Ksiądz Kazimierz był kiedyś bardzo obiecującym aktorem, którego można było określić jako amanta lirycznego. Po szkole teatralnej zaangażowano go do renomowanego, stołecznego Teatru Polskiego, gdzie zagrał Pazia w „Marii Stuart” Juliusza Słowackiego u boku wielkiej aktorki, pani Niny, która zagrała rolę tytułową. Zagrał znakomicie. Miał wielkie powodzenie u kobiet, ale tak naprawdę kobietą jego życia była wcześnie owdowiała matka. Zaczynał karierę w późnych latach pięćdziesiątych i wkrótce zagrał też w filmie nakręconym na podstawie noweli Jarosława Iwaszkiewicza.
Przez cały czas Kazimierz uważnie obserwował życie i kariery aktorów z obsady swego debiutanckiego przedstawienia. Stanisław i Ignacy stawali się wielkimi artystami i wydawało się, że są w swoim aktorstwie nieśmiertelni. Obaj zresztą dublowali rolę Gustawa-Konrada w pierwszym po wojnie przedstawieniu „Dziadów”. Obaj zdawali się mieć w sobie wielką tajemnicę życia i szokiem dla Kazimierza była śmierć Stanisława, który umarł na raka. Kazimierz poszedł na pogrzeb z naręczem czarnych róż, czym wyróżniał się wśród rzeszy bliższych i dalszych przyjaciół zmarłego. Ignacy spojrzał na niego z kpiną, bo on już wówczas obok kariery aktorskiej zaczął robić również karierę polityczną. Miał na to swoje uzasadnienie – był nieślubnym synem ziemianina z tytułem hrabiowskim i chłopki, która pracowała w jego majątku. Ojca w swoim życiu widział tylko raz. Przejął po nim tylko nazwisko, a wychowywała go matka. Wyszedł więc z wielkiej biedy i fakt, że mógł za darmo skończyć studia, był dla niego powodem do wieczystej wdzięczności dla władzy ludowej. Samo aktorstwo przestało mu wystarczać, wkrótce został dyrektorem teatru. W tym czasie Kazimierzowi zmarła ukochana matka i to był dramatyczny i zasadniczy zwrot w jego życiu. Teatr stał się dla niego tak mało istotny wobec tajemnicy śmierci, że zdecydował się pójść do seminarium duchownego. Wtedy zjawiła się u niego pani Nina i spytała:
–    Czy dobrze przemyślałeś swoją decyzję, Kazimierzu?
–    Aż nadto dobrze – odparł Kazimierz.
–    A mnie jest bardzo żal, że nas opuszczasz, ale jestem pewna, że ja, stara grzesznica, na spowiedź wybiorę się tylko do ciebie – powiedziała.
–    Jest przecież tylu godnych księży, wspaniałych spowiedników – bronił się przyszły kapłan.
–    Ale ty jesteś wyjątkowy. Jak grałeś Pazia, to czułam w tobie jakąś tajemnicę. Byłam przekonana, że będziesz wielkim aktorem. Może w takim razie zostaniesz wielkim księdzem.
–    Chcę być tylko zwykłym kapłanem. Skromnym sługą Bożym – odparł Kazimierz.
–    Ale z naprawdę wielkim grzechem zgłoszę się tylko do twojego konfesjonału – upierała się Nina.
–    Zapraszam – uśmiechnął się z przymusem Kazimierz.

Nina Andrycz – kiedyś żona długoletniego premiera PRL-u, wciąż zajmowała wysoką pozycję w teatrze i to, że była blisko salonów władzy, nie odpychało od niej wiernej publiczności. Wprost przeciwnie. Przedstawienia z jej udziałem zawsze szły kompletami.
Kazimierz po święceniach kapłańskich został wikariuszem w jednej z warszawskich parafii i kapelanem w Domu Aktora Weterana w Skolimowie. Spotykał tam wielu swoich dawnych kolegów z teatru, kilku z nich udzielił ostatniego namaszczenia, a potem odprowadzał na wieczny spoczynek. W dalszym ciągu był w jakiś sposób aktorem. Paru reżyserów filmowych widziało w nim tę szczególną cechę i obsadziło go w rolach księży w telewizyjnych serialach. Biskup zgodził się na tę dodatkową rolę Kazimierza, traktując to jako rodzaj oryginalnej i skutecznej misji duszpasterskiej.
Po zmianie ustroju Ignacy znalazł się w opałach. Pamiętano jego partyjne zaangażowanie, wypominano przy każdej okazji. Przez kilka lat był bez etatu i tylko jeździł po głębokiej prowincji z recitalami poetyckimi.

Źródła: Archiwum poznańskiego i wielkopolskiego oddziału Związku Literatów Polskich
Wiersze, fragmenty prozy: przedruk – Akant 2012r.
zdjęcia: Archiwum ZLP, Zdzisława Jaskulska Kaczmarek
wiersz Zbigniewa Gordzieja: strona internetowa Związku Literatów Polskich

oprac: admin

     
     
     
     
     
     

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz