„Nowe początki” w poezji polskiej

 

 /…/Na koniec moja prywatna konkluzja, taka wizja rzeczywistości, obrazek codzienny na którym widoczni są młodzi poeci przechadzający się Nowym Światem, zaczytujący się klasykami poezji, tyle razy wyśmiewanymi, i tyleż samo hołubionymi, a czas nic sobie nie robi, płynie przed siebie, nigdy do tyłu. Nawroty pojawiają się jedynie w modzie i sztuce, a wspomniany przez mnie wielokrotnie Karol Samsel niejednoznacznie mówi nam o konieczności zaniechania tego zjawiska. Z czasem poeta staje się coraz bardziej przystępny i zrozumiały dla czytelnika, co dowodzi, że proces klasycyzacji jest zjawiskiem niepodważalnym, niezależnym od dociekań filozoficznych, odporny na dialektykę mimo to, zawsze adekwatny do panującej rzeczywistości. Proces rozwoju języka nigdy nie ma końca, tak samo wyobraźnia artysty, nawet jeśli prze do granicy zrozumienia i komunikatu, nigdy nie przekroczy granicy logiki, ponieważ język składa się z ograniczonej liczby liter i nieograniczonej ilości słów, oscylujących wokół rdzeni semantycznych. Jeśli komuś zabrakło wyobraźni twórczej, przestaje postrzegać w sposób nowatorski, zaczyna szukać, najpierw przyczyn tego stanu rzeczy a później popada we frustrację, i zaczyna demonstracyjnie  „podpalać” historyczny stos /autodafe/. Wielka prowokacja Samsela, powoli znajduje odzew, czego przykładem jest kilka debiutów poetyckich w  ostatnich latach,  w tym najmocniejszy i najbardziej kontrowersyjny, według mnie, debiut Patryka Kosendy. Po serii „formatowanych debiutów” w okresie minionej dekady, jest to znaczący krok w kierunku poezji antyromantycznej, o dziwo, z piętnem romantyzmu posadowionym w sercu, podczas gdy w głowie jeszcze się „rozpierał łokciami” postmodernizm./…/

/fragment mojego szkicu „Debiuty na miarę czasu”: w  40 numerze eleWatora/

Numer do nabycia w sieci sklepów Empik.   

Jerzy Beniamin Zimny