
Radosław Marcin Bartz
Pisze o sobie tak:
Przede wszystkim ojciec. W wolnych chwilach poeta i fotograf, a w chwilach zajętych – manager w dużej korporacji. Od 2012 roku ponownie związany z Poznaniem, gdzie inicjuje i prowadzi cykle spotkań literackich, a także artystycznych (m.in. Wiersze w piwnicy, Venflon Poetycki, Przystanek Poezja, Poetycki Raban).
Redaktor w miesięczniku „Bezkres”, oraz redaktor naczelny kwartalnika „Period”.
Debiutował tomem „Monodram” (Sowello, 2020), by dwa lata później wydać „To jeszcze nie jest wielki świat pięknych rzeczy” (FONT, 2022). Jego wiersze pojawiły się czasopismach tematycznych (m.in. Protokół Kulturalny, Angora), oraz antologii „Wiersze dla Ukrainy” (Wydawnictwo IX, 2022) i kilku antologiach grup internetowych, a także pokonkursowej antologii „Wiersze z Szuflady” (Ridero, 2019 ) – konkurs organizowany przez Niezależne Zrzeszenie Studentów Uniwersytetu Adama Mickiewicza – zajął pierwsze miejsce.
Kilkukrotnie prezentowany przez profesora Stanisława Górkę podczas spotkań „Poetyckie potyczki w Kopkach z Górką”, oraz wyświetlany na ścianie kamienicy, przy ulicy Brackiej 1 w ramach projektu „Wiersze na murach” zorganizowanego przez Stowarzyszenie Pisarzy Polskich oddział w Krakowie.
Lubi poetyckie eksperymenty, dzięki którym tworzy własny styl wypowiedzi.
Członek Związku Literatów Polskich Oddział w Poznaniu
Wiersze Radosława Marcina Bartza
narodziny świata – zarys ogólny
biała przestrzeń w dwóch wymiarach
bezwładny człowiek
leci
spada
stoi na czarnej kresce
maszeruje
nie ma chmur
nie ma słońca
nie ma dźwięku
nie ma horyzontu
litery układają się w słowa
imiona nazwiska miejsca kolory
żywioły i czas
narodziny religii
podziałów
Pan Arendt zimą
za oknem cztery na minusie
wiatr z północy przypomina o zniesionym obowiązku
zasłaniania ust i nosa
czapka i rękawiczki w kolorze wytrawnego wina
wyróżniają się w tłumie ludzi
pędzących za wypłatą
kawa dziś wyjątkowo pachnie
dniem na żądanie
uchylam okno
by wpuścić nieco świeżego powietrza
śniadanie – może później
karpie koi w okolicznym stawie
przypominają tamte zimy
gdy jako dzieci łapaliśmy śnieg
otwierając szeroko usta
wracam do łóżka
ciasno owijam szyję szalem
jej gorących ud
Pan Arendt i stłuczone szkło
szepcz do mnie rano
po południu i wieczorem
wtedy wiem że kochasz
tylko nie unoś głosu
jak w dzieciństwie
gdy stłukła się szyba w drzwiach
kto nigdy nie stłukł takiej szyby
niech pierwszy rzuci bluzgiem
tylko proszę
szeptem
/wiersze z tomu „Wszystko będzie inaczej już było”, Biblioteka ReWirów, Poznań 2025