„Nie zamawiałam budzenia”, to zbiór szkiców onirycznych. Zamieszczono w nim opowiadania oraz wiersze, spisywane przez autorkę z imaginacji sennych. Spisywane przez wiele lat, wybrane i dostosowane do wymogów językowych /stenogram ze snu, nierzadko z podświadomości/, ukazały się pod patronatem Związku Literatów Polskich Oddział w Poznaniu. Książkę wydało Miejskie Wydawnictwo POSNANIA. Ilustracje zamieszczone na okładce i wewnątrz książki, wykonała Dorota Mazur.
Krystyna Mazur – mieszka w Szczecinku. Wydała sześć książek: „Księżyc od kota silniejszy”(2008), „Detoks” (2011),”Poemat kresowy”(2015), „Przyciąganie nieziemskie”(2018), „Wspólna przestrzeń”(2019),
oraz „Nie zamawiałam budzenia”(2021).
Autorka jest członkinią poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich.
Zainteresowanych książką odsyłamy na stronę internetową Wydawnictwa Miejskiego „Posnania”.
ŻMIJE /fragment/
– Drewniane ławki pociągu nie są zbyt wygodne dla maluchów. – Głośno stwierdza mama i wyciąga z walizki koce. Wśród śmiechu i śpiewu dzieci, droga mija szybko.- Mamo, mamuśku! Zobacz! Wpatrując się w punkt pod ławką, oczy Helenki stają się coraz większe. Jedną rączką zatyka usta, drugą przykłada do serca. Teraz już wszyscy widzą to samo. – O, nie! O! Łał! Coraz głośniejszy krzyk dzieci, za chwilę zwabi do przedziału nie tylko konduktora, ale i całą załogę pociągu. Maciek, najstarszy w grupie, usiłuje opanować strach. W końcu mając siedem lat, jest się prawie mężczyzną, więc co mogą mu zrobić trzy żmije wypełzające spod ławki. Na wszelki wypadek chowa się za plecami mamy, która nieznacznie marszcząc czoło, łapie potwory i bez wysiłku ukręca im łby. ,,Herod-baba!” – podziwiam ją w myślach, chociaż nie bardzo wiem, co znaczy to określenie. Pewnie coś baaardzo dobrego, skoro tato, wymykając się z domu, tak o niej mówi: – Nie mów herod-babie, w jakim idę kierunku. Zza otwartego okna dochodzi zapach morza. Jesteśmy blisko celu. Plaża, słońce, słona woda. Niemal dotykam rozgrzanego piasku, gdy spod siedzenia wysuwa głowę dziwny stwór. Przypomina żmiję, lecz jego zęby są jak kły słonia. Rośnie szybko, tak jak mój strach. Gdy zaczynam się trząść, on trzęsie się razem ze mną. – Nie bój się. Nie jest jadowity i nic nam nie zrobi. On tylko strasznie wygląda. Gorsze są piękne żmijki – uspokaja mama i otwiera drzwi przedziału. Potwór pełznie na korytarz, ogonem zamykając za sobą drzwi. Nie mija nawet chwila, gdy słyszę zaniepokojony głos mamy: – Bądźcie cicho i lepiej nie patrzcie pod ławkę – ostrzegając nas, wskazuje czerwoną, z niebieskim zygzakiem żmiję. Jest mała, zwinna, piękna. Szybko owija się wokół mojej nogi, jednak nie boję się.
Nie ma mocnych na Herod – baby.