Pół-prawda
skulona nie umiała myśleć inaczej
skurcz tętnic i mięśni nie pomniejszał jej nadwagi
rzadko pojawiała się w lustrze
wykonywała zadane czynności jak pacynka
zapatrzona w przekrzywione wskazówki zegara
współ-istnienie dopiero zaskakiwało po kawie
jak drobne oszustwo i rozpusta
kołysało się w rytm melodii płynącej po drucie
współ-czucie nie istniało
ten mechanizm uruchomiała dopiero przy bólu
kiedy tabletki proszki i inne środki zawodziły
pół-prawdziwa bez chęci patrzenia w brudne okna
obce dla słońca
przyklejona do podłogi trzymała pion
rozdarta przekrzykiwała wewnętrzne płomienie
mentalnego raka
rozkołysany w rytm beznadziejnego szlagieru
zuchwały pół-uśmiech dodawał odwagi
powinnam
reagujesz jeszcze na światło
choć coraz częściej mrużysz oczy przy zgaszonej żarówce
skala słuchu zanika
nie odróżniasz szeptu od brzęczenia muchy
splątane dźwięki skutecznie omijają zrozumienie
a uśmiech z zakłopotaniem tuszuje brak odpowiedzi
stajesz się dużym znakiem zapytania
zanikasz mimo woli
powinnam wiedzieć
zrozumieć
wybaczyć
x x x
zawieszone skrzydła
sprowadzają na ziemię
codzienność
swą bielą usilnie
zamazują smutek i zmęczenie
czekają
by znów
unieść nas
poza horyzont zwykłych spraw
pozwolić
na podniebne szybowanie
oprac: admin
wiersze z nowego tomiku Poza horyzontem ludzkich spraw
zdjęcie: Andrzej Haegenbarth