Prokop ma satysfakcję
Prokop przez kilka miesięcy, z dużym trudem opanowywał sztukę nakładania na siebie i zawiązywania ceratowego fartucha. Trud nie był nadaremny. Opłaciło się. Zupy przestały spływać po marynarce, ugotowana kapusta, jak po zjeżdżalni osuwała się bezpośrednio na podłogę. Tylko salowe nadal klęły czym świat bogaty.
Kiedyś Prokopowi przez pomyłkę wręczono dwa fartuchy. W jeden ubrał się spiesznie, z drugim podbiegł do kolegi, jak zwykle oczekującego w kącie niebieskiego korytarza, aż ktoś z białego personelu nałoży mu obowiązkowy ubiór obiadowy. Prokop z mozołem oblekł kamrata w odzienie będące ciągle najmodniejszym strojem w Domu. Równocześnie zasiedli do stołu.
Prokop miał satysfakcję, jeszcze jeden pensjonariusz zjadł ciepłe danie.
Zbigniew Gordziej
(Z tomu opowiadań „Prokop” – wyd.1997r.)
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.