W gościnie u Majów – X FIPA Festiwal
W lipcu tego roku miałam przyjemność uczestniczyć w Międzynarodowym Festiwalu Poezji X FIPA Aguacatan w Gwatemali. Organizator i dyrektor tego festiwalu, Rudy Alfonzo Gomez Rivas, uczestnik zeszłorocznego Międzynarodowego Listopada Poetyckiego, przysłał mi zaproszenie już w styczniu. Miałam więc pół roku, by przygotować się do tego wyjazdu, znaleźć najlepszą i najtańszą opcję lotu i w ogóle oswoić się z myślą, że pojadę na drugą półkulę naszej Ziemi. Wiedziałam, że czeka mnie bardzo długa podróż, zupełnie inne warunki klimatyczne, inna kultura i inny czas, do którego również będę musiała się przyzwyczaić. Ale oczywiście przede wszystkim bardzo cieszyłam się na ten wyjazd. Lubię podróżować, poznawać nowe miejsca i nowych ludzi, nawiązywać nowe poetyckie przyjaźnie i współpracę literacką. Zaczęłam więc wszystko planować. Zarezerwowałam bilety na samolot i najlepszym wariantem okazał się lot przez Nowy Jork, gdyż był z jedną tylko przesiadką. Wierszy po hiszpańsku nie musiałam przygotowywać, gdyż w ubiegłym roku w Gwatemali, w wydawnictwie Cafeina Editores, ukazała się moja polsko – hiszpańska książka poetycka „Motyl i czas / Mariposa i tiempo”, w tłumaczeniu ekwadorskiego poety i tłumacza Edgara Zurity. Najważniejsze rzeczy miałam więc załatwione. Zostało już tylko zapoznanie się z informacjami o Gwatemali, przyszykowanie ciuszków i byłam gotowa do wyjazdu. Niepotrzebnie zabrałam pelerynę, gdyż zapowiadana pora deszczowa okazała się dla mnie łaskawa. Padało tylko dwa razy – raz w ciągu pierwszego dnia mojego pobytu lekko mżyło przez kilkanaście minut, a drugi raz była straszna ulewa, ale tylko od wieczora do rana. Przez cały więc czas cieszyłam się piękną pogodą, około 28-30 stopni Celsjusza.
Festiwal FIPA był doskonale zorganizowany. Na początku otrzymaliśmy plan festiwalu i antologię z naszymi wierszami i zdjęciami, co pozwoliło nam się od razu zorientować, kto jest kim i skąd przyjechał. Wszędzie dowożono nas na czas, zgodnie z otrzymanym planem. Codziennie odbywaliśmy po kilka spotkań z czytelnikami, słuchaczami i mediami. Jeździliśmy do szkół, bibliotek, centrów kultury, uniwersytetów i ognisk młodzieżowych, braliśmy udział w konferencjach prasowych. Odwiedziliśmy między innymi stolicę kraju, Gwatemala City ze wspaniałą Biblioteką i Księgarnią Luisa Mendozy i Aragon, słynne zabytkowe miasto Antigua , założone przez Majów miasto Quetzaltenango (nazywane też Xela) z Domem Kultury Majów i artystyczną kawiarnię Baviera Cafe , Salon Cancha Don Bosco w Aguacatan, majański Instytuto Nacional de Educacion Basica INEB, Colegio Mixto Maya Aguacateco COCMA, Instytuto Mayance Aguacateco IMAYA i Park Centralny w Aguacatan, Bibliotekę Banco de Guatemala i Uniwersytet w Huehuetenango
Ale najciekawsze było to, że naszymi słuchaczami byli prawie wyłącznie Majowie. To właśnie do nich skierowany był ten festiwal. Czytałam oczywiście, że Gwatemalę zamieszkują w 45% Indianie, głównie Majowie, ale nie zdawałam sobie sprawy, że w rejonie Huehuetenango, Aguuacatan i Quatzeltenango, gdzie odbywały się festiwalowe spotkania, ludność majańska stanowi prawie 100% mieszkańców. To była dla mnie prawdziwa niespodzianka. Dużo czytałam o Majach, szczególnie przed wyjazdem do Gwatemali, ale nic nie przygotowało mnie na to, co zobaczyłam i czego zaznałam. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy na ulicach wyżej wymienionych miast, to kolory. Przecudne , różnobarwne stroje kobiet, haftowane i wyszywane koralikami, bajkowo piękne, noszone nie od święta, ale codziennie, w domu, na zakupy, na spacer. Drugie to wielka wrażliwość na sztukę, na poezję. Na spotkania z poetami przychodziło kilkadziesiąt, nierzadko kilkaset osób. Dorośli, młodzież i dzieci. Przychodzili dobrowolnie, a nie zmuszani przez nauczycieli czy opiekunów, traktowali te spotkania jak wielkie święto. Bo też Międzynarodowy Festiwal Poezji FIPA Aguacatan jest dla Majów wielkim wydarzeniem, świętem, na które czekają cały rok. Mieszkańcy poszczególnych miast, zarówno właściciele restauracji, jak i osoby prywatne, współpracując z dyrektorem festiwalu FIPA, Rudym Alfonzo, czynnie włączają się w organizację festiwalu, sponsorując uczestnikom posiłki. Zapraszają ich na śniadania, obiady i kolacje. Taka pomoc ze strony mieszkańców jest nieoceniona, bez niej zorganizowanie międzynarodowego festiwalu byłoby prawie niemożliwe. To nie są bogate rejony, życie tam jest bardzo ciężkie, ale ludzie gotowi są podzielić się tym, co mają, by kolejny raz mieć możliwość spotkać się z poetami i poezją. Nasze posiłki nie były wyszukane, częstowano nas tym, co zazwyczaj je się w Gwatemali. Jedliśmy tortille, tamale, zupy, pieczone mięso, dużo warzyw, fasolę. Na śniadanie owsiankę z bananami, jajka, czasem biszkoptowe ciasto. To jedzenie, choć dla mnie zupełnie nowe, było dobre, lekkostrawne i bardzo mi odpowiadało. I oczywiście rano obowiązkowo kawa, czarna i gorzka. Choć zazwyczaj pijam kawę z mlekiem, gwatemalska czarna kawa bardzo mi smakowała. Wszystko przyprawione było miłym uśmiechem, kilkoma miłymi słowami i ogromną życzliwością. Majańskie kobiety uśmiechały się do nas na ulicach, dzieci podchodziły, by się przywitać. Otaczała nas atmosfera pełnej aprobaty, przyjaźni i szacunku.
Podczas spotkań poetyckich zarówno dorośli, jak i młodzież i dzieci, zadawali nam mnóstwo pytań. O nasze kraje, o inspiracje literackie, o nasze wrażenia z pobytu. Pytania były bardzo wnikliwe, dające pewność, że siedzący naprzeciw ludzie naprawdę nas słuchają. Że wiedzą, o czym mówimy, i że chcieliby dowiedzieć się jeszcze więcej.
Po zakończeniu czytania zawsze długo jeszcze trwały rozmowy, rozdawaliśmy setki autografów, w książkach, na kartkach, w zeszytach szkolnych i często … na przedramionach naszych słuchaczy. Pozowaliśmy do tysięcy zdjęć „selfie”. Na takich spotkaniach marzyło mi się, by przeżyć w Polsce taki wieczór autorski, tak pełen szczerego, prawdziwego zainteresowania literaturą, zobaczyć na twarzach polskich słuchaczy taką radość i zachwyt, taki głód poezji. Może kiedyś…
Nie zabrakło również okazji, by poznać najpiękniejsze zakątki kraju, cudowne wodospady, parki i tradycyjne miejsca kultu. Ale o tym może innym razem.