W słuchawce stacjonarnego telefonu zgrzytnęło i nagle usłyszałem kobiecy głos, który twardą, kaleczoną polszczyzną domagał się przesłania zaległych numerów „Protokołu Kulturalnego” (przez warszawską firmę pośredniczącą), dzięki czemu egzemplarze trafią do Staatsbibliothek zu Berlin. Więc do sławnej „Berlinki”… Pani okazała się pracownicą Fundacji Dziedzictwo Pruskie, która to fundacja zalicza się do największych instytucji kulturalnych na świecie, gromadzi także dzieła sztuki (tam m.in. popiersie Nefretete, w magazynie, czyżby wiedzieli, że to falsyfikat?), także artefakty, archiwalia, do których roszczą sobie pretensje polskie władze. Ironia losu? Miałem wtedy prawie cztery lata, więc pamiętam. Czwarta rano, listopadowy mrok, krzyki, płacz, chaotyczne pakowanie się, bo w pół godziny trzeba opuścić dom.… „Bo tu przyjdą mieszkać ludzie…”, jak powiedział niemiecki żandarm nadzorujący naszą eksmisję… Czwarta rano 22 XI 1941. Zimno, mglisto…
Biegniemy z ojcem za wozem, by się rozgrzać…
Mija ponad 80 lat od naszego wypędzenia i znów obejmuje mnie Dziedzictwo Pruskie? Mam przesłać egzemplarze „Protokołu”, by trafiły do Fundacji, będącej, według statutu, elementem ciągłości państwowej Rzeszy… „Habent sua fata homini…”. Właśnie „elementy ciągłości”, a w nich świetlany J.W. Goethe, który chwalił rozbiory Polski, zalecał wywłaszczenie polskiego chłopa z ziemi, którą winien objąć niemiecki osadnik. Autor publikacji „Propozycja wprowadzenia języka niemieckiego w Polsce”. Wtórował mu E. Kant w swej „Antropologii”.
Ale miało być o „Protokole Kulturalnym” na XXV-lecie. Bez złej pamięci, uroczyście i bez żółci… Próby wydania klubowego pisma wiążą się z początkami, z założeniem Klubu Literackiego w poznańskim Zamku w roku 1970, w ówczesnym Pałacu Kultury. Był wprawdzie w Poznaniu miesięcznik „Nurt”, w którym red. Stanisław Barańczak prowadził rubrykę „Kierunkowskaz”, oceniającą nadesłane wiersze , jednak my „młodzi” chcieliśmy mieć, oczywiście, własny periodyk. Nie było łatwo, „Nie jesteśmy oficyną wydawniczą”, broniła się dyrekcja Pałacu Kultury. Bo wiadomo „Scripta manent”. Na spotkania literackie, które prowadziłem w sali kominkowej, przychodzili smutni panowie z dużymi teczkami, z magnetofonami. Jeśli ktoś coś powiedział nie w smak, pół biedy… Ale drukowane, powielone… Jacek Jaroszyk prowadzący zamkowy klub filmowy i galerię plakatu – „Ikonosferę”, pokazał mi jak to się robi. Demonstruje się cenzorowi kilka luźnych kartek, które po opieczętowaniu zszywa się, oprawia… Było z kim dzielić Słowo. Do naszego działu imprez, którym kierował wyrozumiały i tolerancyjny Piotr Szczechowiak, zaglądali aktorzy Teatru Ósmego Dnia, Marek i Lech Raczakowie, Zenon Laskowik, Jerzy Satanowski, Jerzy A.P. Kaczmarek, późniejszy laureat Oscara za muzykę do filmu „Marzyciel”.To z tego środowiska, ówczesny instruktor „żywego słowa”–Krzysztof Czyżewski wyprowadził swą twórczą grupę, by założyć„Fundację „Pogranicze”, tak się zaczęły Sejny, Krasnogruda… Adeptów sztuki scenicznej prowadził Wiesław Komasa. /…/
Jerzy Grupiński
/fragment szkicu na srebrny jubileusz Klubu Literackiego w Poznaniu/