ZBIGNIEW GORDZIEJ: Niedawno zakończyła się 41. edycja Międzynarodowego Listopada Poetyckiego w Poznaniu. To ważne zdarzenie kulturalne nie tylko dla środowiska literackiego, ale także dla miasta Poznania i innych miejscowości Wielkopolski. Z wielu względów logistyka Festiwalu nie jest łatwa, a pozyskanie środków finansowych wydaje się w obecnych czasach szczególnie trudne. Jak i skąd organizatorom – Związkowi Literatów Polskich udało się pozyskać owe środki finansowe?
JERZY BENIAMIN ZIMNY: To fundacje pozyskują środki. My jako związek, stowarzyszenie uczestniczymy w realizacji zadań samorządów, poznańskiego i wielkopolskiego w zakresie kultury na rzecz społeczeństwa. Składamy projekty pod ocenę i otrzymujemy środki na realizację zaakceptowanych zadań. Zgodnie z przyjętymi harmonogramami. Wydajemy te środki i rozliczamy się z nich w ustalonym terminie. Więc nie o pozyskanie środków tutaj chodzi, a o realizację pożądanych przez samorządy zadań w zakresie kultury. Inne źródła to sponsorzy.
Czy udało się zrealizować Festiwal zgodnie z wszystkimi założeniami organizatorów, czy zostały osiągnięte jego cele?
– Cele są precyzyjnie określone w umowie o wykonanie zadania publicznego, finansowego ze środków budżetu Miasta Poznania i wynikają z priorytetów, które są podstawą do projektowania zadań ocenianych przez komisję społeczną. W tym roku należało w szczególności uwzględnić setną rocznicę Powstania Wielkopolskiego. I to zrobiliśmy, na miarę przyznanych środków i własnych możliwości finansowych. Panel historyczny odbył się w Muzeum Rolnictwa w Szreniawie, przedstawiono kilka referatów, dyskusja dotyczyła roli ziemiaństwa na terenie Zaboru Pruskiego w walce o niepodległość i udział tej warstwy społecznej w powstaniach narodowych. Wydaliśmy kolejny numer naszego czasopisma „Krajobrazy Kultury” w całości poświęcony Powstaniu Wielkopolskiemu. W panelu literackim, który jest zaplanowany na grudzień, wezmą udział wszyscy nasi członkowie i zaproszeni lektorzy z kraju.
Cel jest wypadkową posiadanych i otrzymanych środków finansowych, jego zasobność i jakość w ostatecznym rozrachunku. W naszym skromnym wymiarze udało się zrealizować wszystkie zamierzenia, chociaż ambicje nasze są dużo większe. Sądzę, że trzeba się cieszyć z tego co jest. I mieć nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. W co wierzę.
Przyciągnięcie odbiorców do konsumpcji imprez literackich nie jest łatwe. Na rynku kulturalnym istnieje wiele propozycji w zakresie różnych segmentów kultury. Nieomal każde organizowane zdarzenie wymaga wielu zabiegów marketingowych i innych, by miejsca realizacji nie porażały pustkami. Prawdopodobnie za rok odbędzie się kolejna edycja Międzynarodowego Listopada Poetyckiego. Czy planuje się wypracowanie nowych form organizacyjnych, które mogą bardziej zachęcić odbiorców do uczestniczenia w Festiwalu, a jakie dotychczasowe priorytety zostaną zachowane?
– Na to pytanie odpowiedzą członkowie naszego nowego zarządu, który rozpocznie kolejną kadencję z końcem stycznia 2019. Nie rozumiem dlaczego w pytaniu znalazł się termin „prawdopodobnie”? Jeśli pojawia się taka wątpliwość, to trzeba przedtem wiedzieć, że pieniądze to nie wszystko, czynnik ludzki jest najważniejszy w tej układance. Wiem, myślenie kategoriami przeszłości pokutuje do dzisiaj, ale jakość tworzą jednostki, które myślą inaczej, garną się do pracy i potrafią zrozumieć cel ogółu, przez realizację także własnych, indywidualnych ambicji. Takich ludzi w organizacji musi być coraz więcej. Tego jestem pewien.
Wspominając realizację minionego Festiwalu, proszę o kilka zdań na temat spektaklu „Apokalipsą w oczy”, który był grany przez grupę „W Przejściu”, w ramach Benefisu XX lat pracy twórczej Hanny Szeląg w „Teatrze w Przejściu”. Pytam o to, niejako u „źródła”, bo ów spektakl powstał na bazie pana tekstów literackich. Czy uczestniczył pan w przygotowaniu przedstawienia?
– Od początku piszę poezję będącą wynikiem konfrontacji z rzeczywistością. Z zachowaniem wypracowanej przez lata dykcji, nie interesują mnie pojęcia, formułowanie rzeczywistości przez nie. Daleki jestem od wybujałej konfabulacji, moje wiersze bardzo podatne są na adaptacje sceniczne, ponieważ zawarta jest w nich dramaturgia, tworzę metafory sytuacyjne, rzadko zderzam ze sobą tropy i symbole z różnych dziedzin i epok, uciekam także od echolalii, staram się być zrozumiałym dla czytelnika.
Hania zadzwoniła do mnie w ubiegłym roku, kiedy przebywałem nad morzem w Dąbkach, pomysł napisania scenariusza przyjąłem z dużą rezerwą, ponieważ z poezji nie da się zrobić sztuki dramatycznej, w której przecież dialogi są podstawą scenariusza. Więc Hania miała wolną rękę, a ja, kiedy poznałem propozycję tytułu, byłem kompletnie zaskoczony. Aby nie zapeszyć nie uczestniczyłem w próbach, do końca mając wątpliwości, co do apokaliptycznych cech mojej liryki. Premiera sztuki odbyła się w marcu tego roku, przeszedłem terapię szokową będąc świadkiem tak skrajnej, tak widowiskowej interpretacji mojej poezji, pochodzącej przecież z okresu blisko 30 lat. To jest moje największe osiągnięcie, wszystkie książki nie zastąpią mi tego co przeżyłem widząc takie olbrzymie zainteresowanie adaptacją sceniczną. Do tego stopnia, że postanowiłem napisać dramat współczesny, wykorzystując moje naturalne skłonności do prozy poetyckiej. To może być kolejne, ciekawe doświadczenie.
Jaką rolę w dzisiejszych czasach powinna albo może spełniać poezja?
– Poezja nic nie powinna, jej rola jest przejrzysta od wieków, ulegała wprawdzie naciskom politycznym, ale zasadniczej funkcji nie straciła. Niemniej w przypadku poezji zaangażowanej daje się zauważyć, iż podatni na nią są ludzie młodzi, ale w miarę dorastania tonują swoje liryczne postawy. Poezja dzisiaj ma charakter masowy, dlatego traci swoją pozycję wśród sztuk lecz poetom kreującym nowe wartości poznawcze oraz artystyczne, przede wszystkim językowe, zależy na tym, by była bardziej zauważalna. Środowisko piszących poezję jest coraz większe, jak to mówią: poezji jest coraz więcej, a poetów coraz mniej.
Co pan sądzi o uprawianiu publicystyki przez literatów czy powinni wypowiadać się w ważnych sprawach społecznych i politycznych?
– Co to znaczy ważne sprawy polityczne i społeczne? W warunkach demokracji każdy pisze i mówi co chce. Opowiadać się po którejś ze stron politycznych czy zajmować własne stanowisko w sprawach np. szkolnictwa albo głosić własne zdanie na inne tak zwane gorące tematy? Wszystko płynie wartko, trzeba obserwować i wyciągać wnioski dla siebie. Literat musi być niezależny, nikt go nie opłaca, tak jak opłacani są dziennikarze. Powinien pisać zgodnie ze swoimi poglądami i własną wizją twórczości, biorąc za to odpowiedzialność. Teraz, kiedy mamy swobodę twórczą powinniśmy ją wykorzystywać, być i tworzyć ponad wszelkimi podziałami.
Przyszłość każdego stowarzyszenia jest zawsze obarczona niewiadomą. Jak, pana zdaniem, potoczą się dalsze losy poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich?, a może zechce pan sięgnąć głębiej i „powróży” całemu ogólnopolskiemu Związkowi?
– To tak jakby pytano, kiedy będzie koniec świata. Zbliża się setna rocznica powstania oddziału, niewątpliwie moment ten mobilizuje do skutecznego działania, zgodnie z panującymi trendami społecznymi oraz politycznymi. Poznański oddział ZLP należy do najbardziej aktywnych w kraju, mamy wypracowaną linię programową, jest w naszej działalności miejsce dla młodzieży i seniorów, współpracujemy z licznymi placówkami kultury, prowadzimy działalność wydawniczą, organizujemy najbardziej prestiżowy w kraju konkurs literacki na debiut poetycki, im. Kazimiery Iłłakowiczówny. W przyszłym roku będzie to 35. edycja. Międzynarodowy Listopad Poetycki też ma swoją tradycję, 42. edycja za rok. Te dwie imprezy wyznaczają przyszłość jako oddziału. Zmuszają do efektywnego działania.
Dziękuję za rozmowę.
Zbigniew Gordziej
Zdjęcie: archiwum prywatne Jerzego Zimnego
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.