O wyprowadzaniu z cienia – rozmowa z Jolantą Pietz
debiutującą powieścią historyczną Cień zegara słonecznego
(Fundacja Duży Format, Warszawa 2019)
Agnieszka Sroczyńska Kostuch: Niebawem nakładem wydawnictwa Fundacji Duży Format ukaże się twoja debiutancka książka Cień zegara słonecznego. Opisujesz w niej życie zwykłych ludzi w małym miasteczku w Wielkopolsce pod zaborem pruskim, którzy stawali przed niezwykłymi wyborami jak walka o niepodległość, tożsamość narodową, język. Myślisz, że brakuje książek, które przybliżałyby współczesnym Polakom historię zaborów właśnie językiem literatury pięknej a nie podręcznikowym?
Jolanta Pietz: Uważam, że w ogóle brakuje spoglądania na przeszłość z różnych perspektyw. Brakuje wielości spojrzeń. Towarzyszy temu lęk, że wielość zagrozi naszej tożsamości narodowej.
Uwielbiam chodzić po europejskich muzeach i podsłuchiwać, jak przewodnicy opowiadają swoje historie. Ostatnio w Sztokholmie usłyszałam, że Polacy w XVII wieku czuli wobec Szwedów respekt. Pomyślałam o moim Trzemesznie, obrabowanym klasztorze i całkowicie spalonym mieście w 1655 roku. Trzemesznianie zapewne pałali wtedy do Szwedów gwałtownym uczuciem, ale nie sądzę, że był to respekt. W takich sytuacjach nie wchodzę między przewodnika a grupę, by krzyczeć: stop, to fałsz, powiem wam, jak było naprawdę. Ale mam ogromną ochotę porozmawiać o naszych perspektywach. Ciekawi mnie, do czego Szwedom dzisiaj potrzebna jest opowieść o tym, że budzili respekt, a Polakom, że stali się niewinnymi ofiarami barbarzyńskiej napaści. Gdy tymczasem, przypomnę, szlachta sama sobie wybrała króla, który wciągnął nas w awanturę szwedzką.
W Cieniu zegara słonecznego wydarzenia historyczne zostają pokazane z kilku perspektyw, kompletnie pomijanych w podręcznikach historii i słabo reprezentowanych w literaturze. Widzimy je oczami Polki, Żydówki i Niemki żyjących na prowincji, w Trzemesznie w II połowie XIX wieku i I połowie XX wieku.
Na czym ci zależało najbardziej przystępując do pracy nad książką?
Zapraszam w niej do dziewiętnastowiecznego miasteczka w Wielkopolsce. Świat, którego strzępy odnajdywałam w źródłach historycznych, postanowiłam ożywić, wypełnić detalami, zapachami, dźwiękami, krajobrazami, ludźmi, ptakami, tak by czytelnikowi zdawało się, że widzi go, słyszy, czuje. Na przykład w piątek na Marktplatz można było usłyszeć od kobiet z miasta gwarę Pojezierza Gnieźnieńskiego, od profesora gimnazjum literacką polszczyznę, od Prusaków język niemiecki, natomiast Żydzi dogadywali się w każdym z tych języków, by miedzy sobą porozumiewać się w jidysz. To jest opowieść o świecie, którego już nie ma, ale z którego my jesteśmy. A więc, czy na pewno nie ma? Pisząc, szukałam odpowiedzi na to i kilka innych dla mnie ważnych pytań.
Powieść zadedykowałaś Kobietom, które na tarczy historii przemknęły cieniem. Twoje bohaterki są wyrazistymi osobowościami, mającymi realny wpływ na kształt życia rodzinnego, a nawet całej społeczności. Na ile wzorowałaś je na postaciach autentycznych, a na ile są literacką kreacją?
Zauważ, że w naszych rodzinnych wspomnieniach kobiety zajmują przynajmniej połowę miejsca, ale gdy przechodzimy do pamięci zbiorowej, znikają. Nie mówiąc już o tym, że ich brakuje w obecnej podstawie programowej nauczania historii . Prawie ich nie ma w podręcznikach historii ani w przestrzeni publicznej, brak pomników, nazw ulic, szkół itp. Niestety, gdy o tym mówię, spotykam się z tezą, że być może nie dokonały tak wielkich rzeczy jak mężczyźni. Nie w tym rzecz, by dorzucić parę nazwisk kobiet, które wchodziły do historii przejmując role mężczyzn jak król(owa) Jadwiga.
Pamięć zbiorową kształtuje narracja historyczna skupiona wokół sposobów sprawowania władzy i walki o władzę. A to przez całą historię była domena mężczyzn. Nie chodzi o to, by odebrać cokolwiek mężczyznom, a o to, by pamięć zbiorową uzupełnić o obszary, które przez wieki skupiały uwagę kobiet, czyli troska o życie. Historia miała być nauczycielką życia, a nie wojny i walki o władzę. Chociaż ostatnio Wojciech Bonowicz zauważył w swoim Dzienniku końca świata, że i z tego została zwolniona.
Bohaterki mojej powieści to postacie fikcyjne, powstały z mojego patrzenia na świat i fascynacji kobietami. Tak, fascynacji. Wspomniałam wcześniej, że pisząc szukałam odpowiedzi na ważne dla mnie pytania. Skąd bierze się siła kobiety? Jak dokonuje się ten rozwój, którego owocem jest dojrzałość, czyli akceptacja życia z pytaniami, niepewnością? Jak osiąga się mądrość niepewności?
W książce opisujesz również piękno przyrody i zabytkowej architektury Trzemeszna. Liczysz, że przysłuży się ona promocji miasta i całego regionu?
W powieści krajobrazy, tradycja i gwara Pojezierza Gnieźnieńskiego oraz historia i architektura Trzemeszna odgrywają ważną rolę. Nie są dekoracją czy tłem, stanowią ważną część życia moich bohaterek. Życie Idy, sto lat w Trzemesznie, jest lustrem, w którym możemy przejrzeć tysiąc lat historii tego miasta. Miejsca, w których bywa, języki, które wokół słyszy, legendy i historia, z którymi się wychowała, tworzą ją; a jednocześnie przekonujemy się czasami, jak daleko w głąb dziejów sięgają.
Krystyna Czerni, krytyk i historyk sztuki, rekomendując książkę napisała, że akcja toczy się na tle pieczołowicie odtwarzanych realiów „małej ojczyzny” – przedstawionej wiarygodnie i z duża czułością. Dalej pisze także o potencjale filmowym tej powieści, snując wizję wielkich kreacji aktorskich. Te dobre życzenia widocznie miały dużą moc, gdyż już częściowo zostały zrealizowane w postaci audiobooka nagranego przez znakomitych aktorów: profesora Stanisława Górkę i Izabellę Bukowską. We współpracy z Bogdanem Żywkiem i Anną Jędrzejczyk stworzyli dzieło nazywane przeze mnie „szkatułką pełną skarbów”.
Powiem szczerze, że gdy pisałam Cień zegara słonecznego, nie myślałam o promocji mojego regionu. O tym, w jaki sposób wydam książkę, też nie myślałam. Szczęśliwie władze samorządowe dostrzegły potencjał promocyjny tej powieści. Krzysztof Dereziński, burmistrz Trzemeszna, gdy tylko mu o niej opowiedziałam, podjął decyzję o finansowym wsparciu promocji książki. Natomiast Piotr Gruszczyński, starosta powiatu gnieźnieńskiego, zdecydował o wsparciu nagrania audiobooka.
Czy twoja książka ma szansę zostać odczytana i doceniona przez osoby spoza regionu?
Podobno Amos Oz powiedział, że literatura, żeby była uniwersalna, musi być bardzo lokalna. O tym uniwersalnym wymiarze powieści osadzonej w realiach historyczno-społecznych jednego miasteczka, jako głosie prowincji, wspomina także Tomasz Jastrun w swojej rekomendacji.
Prowincja żyje swoim rytmem, jej głos słabo dociera do centrum. Centrum zaś nie ma już takiego wpływu na prowincję, jak w dalekiej przeszłości. W XIX wieku, by przetrwać czasy zaborów, prowincja wypracowała mechanizmy odrzucania tego, co płynie do niej z centrum. I mam wrażenie, że do tych doświadczeń dzisiaj znów sięga. Mamy dwa światy coraz słabiej komunikujące się ze sobą: centrum, dla którego najważniejsze są takie wartości jak indywidualizm, tolerancja i wolność oraz prowincję, która stawia na wspólnotę narodową, religijną, rodzinną. Moje bohaterki postawiłam między tymi dwoma światami wartości. Próbując żyć po swojemu narażają się na wykluczenie. Jak to się kończy? Zapraszam do lektury.
Jesteś doświadczoną i szanowaną nauczycielką historii. Zastanawiam się, jak kobieta o tak uporządkowanym statusie zawodowo-życiowym czuje się w roli debiutującej powieściopisarki.
Jestem szczęśliwa, że moja powieść idzie do ludzi. I zbiega się to w czasie z wyjazdem mojej córki Weroniki na studia. Mogę powiedzieć, że obie wysyłam w świat.
Ida, główna bohaterka, towarzyszyła mi już od wielu lat. Opowieść rosła, ale tylko w skrawkach była przeze mnie zapisywana. Żebym mogła stworzyć powieść, potrzebowałam miejsca przede wszystkim w swojej głowie. Wychowywanie córki i wykonywanie zawodu, który zorientowany jest na czytanie i wychodzenie naprzeciw potrzebom innych ludzi, uniemożliwiały mi to. Wiem, że są pisarze, którzy to łączą, ale ja nie potrafiłam. Dopiero, gdy córka podrosła, a choroba wymusiła na mnie urlop od nauczycielskiej pracy, znalazłam w swoim życiu przestrzeń na Cień zegara słonecznego. A teraz obie – powieść i córka – ruszają w świat. Nie czuję tremy debiutanta. Czułam ją, gdy pierwszy raz przewijałam córeczkę, i gdy zapisywałam pierwsze zdania Cienia zegara słonecznego. Dzisiaj mam poczucie spełnienia. Córkę wychowałam i powieść napisałam najlepiej jak potrafiłam. Teraz są jak wypuszczone z łuku strzały. Z satysfakcją popatrzę na ich lot.
Premiera książki odbędzie się 17 września w Trzemesznie. Gdzie jeszcze planujesz spotkania promocyjne, podczas których czytelnicy będą mogli ciebie spotkać?
Dzień później 18 września odbędzie się spotkanie w Teatrze im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie. W obu spotkanaich będzie mi towarzyszył Stanisław Górka, który przeczyta fragmenty powieści i zaśpiewa między innymi nagraną na audobooku kołysankę żydowską. 19 października jestem zaproszona na Festiwal Dużego Formatu do Warszawy. Poza tym wezmę udział w Targach Książki w Krakowie i we Wrocławiu. Bardzo interesujące spotkania czekają nas w Cieszynie 25 października i 26 października w Krakowie w Muzeum Miasta Krakowa Oddział Celestat. W listopadzie będę w Poznaniu, Zielonej Górze, a także innych miastach Wielkopolski i Kujaw. Szczegółowe informacje na ten temat będą publikowane na stronie https://www.facebook.com/cienzegaraslonecznego/
Dziękuję za rozmowę i życzę wielu czytelników.
Z Jolantą Pietz rozmawiała: Agnieszka Sroczyńska Kostuch
zdjęcie autorki książki: Daria K. Kompf
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.