NIE POZWALAM
Krzyczę: – Nie! – bo nie mogę pozwolić na to, by wydany wiosną 2018 roku tomik wierszy Anny Landzwójczak bezszelestnie przeminął niezauważony. I chociaż właśnie to słowo wybrała autorka na tytuł całości, „Bezszelestnie” zasługuje na trochę hałasu i nie będzie on „o nic”. Ta mała i szczupła książeczka, zawierająca jednak 71 wierszy plus 72. wypchnięty na tył okładki ze zdjęciem autorki – doskonale ilustrującym zawartość całości – przyciąga oko głęboką czernią współistniejącą z rozświetlająca ją słoneczną żółcią, ku której wzbijają się jaskółki wierszy.
(otwórz)
A te wiersze to małe klejnociki. Nie, nie błyskotki, bo przecież fruną, by „…otrzepać skrzydła / z nadmiaru metafor”. W innym wierszu A.L. pisze: „ w gęstych fałdach / pokrętnych wywodów / ……w kaskadzie koronkowych uzasadnień / ginie prosta faktura / słowa”. Nie znajdziemy u autorki metafor – ozdobników. One są immanentną cechą jej języka; niosą treść, dodają znaczeń, a więc czynią poezję. Bo przecież nie podział na wersy jak to się niektórym wydaje. Przyjrzyjmy się jak to w jej wierszach wygląda. Żaden z nich nie przekracza 12.wersów i takie są tylko dwa – „ławeczka” oraz ***(często osobni) , najkrótszy ma 3.***(nocna ćma).
To najczęściej miniaturki, w których kondensacja słów mieści olbrzymi ładunek znaczeń.
Weźmy ten z okładki:
„niektóre myśli / stają się więzieniem / i zakładają kraty / w małym okienku / na świat”
Ten cztero wersowy wiersz bez podziału na wersy z powodzeniem mógłby być aforyzmem, złotą myślą… Mieści się w nim wiele znaczeń – począwszy od uświadomienia czytelnikowi, że można być więźniem własnych myśli ograniczających nasze widzenie świata, po dyskretnie wmontowany klucz do zaprezentowanej w tomiku postawy życiowej autorki i do tytułu. Więzienie, kraty, małe okienko to słowa sygnalizujące o g r a n i c z e n i e przestrzeni, także życiowej. Podmiot liryczny analizuje własną postawę, szuka jej przyczyn, pragnie zrozumieć, „dlaczego nie wchodzę, dlaczego wciąż na progu / drzazgi spod paznokci / wydłubuję”, choć: „wreszcie pękły drzwi / bombardowane / raz za razem / Podążmy za nim. Spróbujmy znaleźć źródła tego samoograniczenia zasygnalizowane w tekstach. Sprawdźmy tropy.
Nieprzychylny świat: „niepokój” „w czas zasypiania / spuszczony ze smyczy / gryzie poduszkę”, powtarzające się w różnych konfiguracjach wzmianki o bezsenności, „ogłoszenie” – kupię sen.”. Rozmowy: nie są dokończone, „bo guziki słów / uwierałyby krtań”, „trudne pytania” /”łamią się / w zaciśniętej krtani”… / „nie można ich już zadać / wprost”, „mówimy różnymi głosami”; „gdy dotknąłeś mego języka / ciężką podeszwą buta / / sznurowadło milczenia / zawiązało wargi”. Tu „morze nienawiści / straszy wzburzonymi falami”. Podmiot liryczny czuje się zagrożony – ***(chciałam być blaskiem) ..… podłożyłeś ogień / uleciałam kominem”. Świadczą o tym nawet przedmioty: stół oparty o ścianę, na wypadek uderzenia „pięścią w blat”, martwy puch poduszki, także „kałuże zdań / rozchlapane / po twarzy”. Pojawia się motyw uwięzienia, krat, związanych warg, ucisku na gardło, krtań – sny „naszyjnikiem opinają krtań”, „guziki słów / uwierałyby krtań”, „chwyci mnie za gardło”, uwięziony krzyk, „jęk rozdarty, który noszę w sobie”, „wykrzyczeć zdrewniały oset / kaleczący pierś”… nawet burza krzyczała, rozdzierała gardło nieba.
To właśnie gdzieś „tam”, gdzie „stoi wciąż ta ceglana bryła” , gdzie „dane mi było / trzęsienie ciała / tąpnięcia w czaszce / i serca pękanie”, leżą źródła postawy podmiotu lirycznego – wycofanej, podszytej lękiem. Skłonnej „zatkać uszy cukrową watą / oczy przykryć tekturową maską / uciec”. Głos liryczny boi się mówić o miłości, bo „rozbiorą na sylaby i głoski // odmieniać ją będą przez przypadki / pospolite”.
To dlatego, choć informuje „lubię być”, chce przejść przez życie „bezszelestnie”, być „niemym ciałem”, „zużytą maską nakryć / zdumioną twarz” – czemu daje wyraz w tytułowym wierszu. Motyw odejścia, śmierci pojawia się kilkukrotnie : ***(schodzę z tej góry), ***(a jeśli mnie dopadnie). W wierszu ***(nie) prosi : „…z godnością dotrzeć / pozwól Panie”, w ***(zanim) pragnie „ze sceny zejść / nim zakończy się spektakl / ……a przetarta materia kostiumu / odsłoni wstyd / a dalej – „bez klakierów / bez tłumu pochlebców”.
I nagle podmiot liryczny postanawia odrzucić „wykoślawione” myśli, które kąsają, stają się więzieniem : ***(popielatą podszewkę odwrócę) / na błyszczącą stronę / kolorową nitką sfastryguję / mglisty zmierzch”. Świat nabiera kolorów. Nawet śmierć maluje się teraz jako kolorowy obraz:
***
po łuku tęczy przejść
na tamtą stronę
zebrać po drodze
siedem kolorów
dotknąć
siedmiu cudów
Podmiot, któremu „nocny deszcz” „rozpiął guziki przy samej szyi / uwolnił jęk” potrafi ***(uszczknąć dla siebie kęs) / słonecznego popołudnia / w zmęczeniu znaleźć miejsce / dla zachwytu”. Zaczyna dostrzegać, że „jest wzajemne dobro / i silne ramię, na którym mogę / zawiesić rozterkę”; „wciąż mocno się trzymamy / za ręce. Gotów jest „uparcie czekać / na właściwy czas / by miękki róg poduszki / przytulić do uśmiechu”. Tomik kończy „Akceptacja” . Ale pogodzenie z rzeczywistością opłacone jest „zatrzaśnięciem / nabrzmiałych pragnieniem warg”.
Anna Landzwójczak mówi obrazami, które czytelnik odczytuje zgodnie, a nawet czasem niezgodnie z intencją poetki, ale zawsze zgodnie z własnym życiowym doświadczeniem i inteligencją, współuczestnicząc w procesie twórczym. Czasem opisy kończy autorka pointą jak ten ***(na parapecie okiennym), na którym nagle znajduje „…ślad tęsknoty / / która wybiegła oknem”. Czasem wiersz jest pytaniem, np. ***(gdy kara ) dogania winę / czy wystarczy zatrzasnąć / drzwi pamięci” , czasem ogłoszeniem lub epigramatem, ale zawsze skłania do myślenia.
Nieprzenikniona, przynajmniej dla mnie, jest tu zasada organizacji całości tego tomiku. Chyba, że autorka i redaktorka postanowiły niepokój i wycofanie podmiotu lirycznego wesprzeć odczuciem chaosu, ale nie było to konieczne, ani korzystne..
Nie wiemy czy podmiot liryczny przekroczył ten trudny dla niego próg, czy wciąż tam stoi; wiemy natomiast, że autorka przedarła się do świata przez to małe zakratowane okienko swymi wierszami, „Słowem”, które chociaż „ zastąpione symbolicznym / rysunkiem / skopiowane powielone / bezduszne // rozprysło się w przestrzeni / na elektroniczne głoski” wciąż ma dla Anny Landzwójczak wartość. Stało się dla niej umiejętnie zastosowanym budulcem znaczenia.
Życzmy jej, by jej „podniebny latawiec’ marzeń najbliższy wiatr uwolnił od „kokardek obowiązków” i uniósł jak najwyżej.
Zofia Grabowska-Andrijew
——————————————————
Anna Landzwójczak : bezszelestnie, TAWA, Chełm / Poznań 2018, s 77
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.