Jest w ludzkiej pasiece ul
przeznaczony dla trutniów
w nim przestępcy doskonalą
rzemiosło bezprawia
pod osłoną chorych paragrafów
na włosku nadziei
zawieszają życie
nieuleczalnie chore na przewinienia
zaprzepaścili możliwość
reanimacji sumień
osaczeni kolczastym drutem
z długości wyplutej śliny
stawiają kabałę przekleństwa
Autor rzeźby na okładce: Zbigniew Gordziej
Poezja wypiła ze mnie
życiodajne soki
wsączyła w krwiobieg pokrzywdzonych
stałam się wdową
po utracie wersów
w żałobie pustki
zbieram okruchy straconego czasu
Zapomniałam stopniowania dramatu
pociemniała jasna karnacja wnętrza
słońce wzdraga się przeniknąć
jej sferę
Przygarniałam ludzi zepchniętych
na pobocza
aż wpadłam w studnię
gdzie cembrowina zapomniała
wilgotnego echa
Gdybym mogła przypomnieć sobie
opal grzechu
przepowiednię wiatru
drzew rozumną przestrogę
Pamięci Wincentego Różańskiego
Nazwałeś mnie matką poetów
a przecież Twoja matka była dla Ciebie
całopaleniem miłości do syna poety
który chciał naprawić świat
Nie stałeś na poboczu
byłeś w samym środku
oglądałeś przemoc i rozpacz
drogi powikłane złością
przez tych co nie udali się Bogu
Dla Ciebie każdy próg był święty
a najchwalebniejszy
próg Potęgowej która umiłowała życie
Ceniła pracę – Wincentego
i Edwarda Stachury którzy
nigdy za darmo nie spożywali strawy
Przyzwyczajony do przesypywania
ziaren trudu przemieniałeś je
w sytną karmę wierszy
Dopóki świat nie zniszczeje
Twoje słowa bezpieczne
w spichlerzach naszych serc
spokojnie będą czekać
na porę plonowania
Wiersz
znaczy z barwy słów
na krośnie rzeczywistości
utkać w tysiącach splotów tkaninę
wersami powiązaną z duszą
bez supełków i frędzli
umieć poruszać skamielinę wnętrza
drugiego człowieka
Poeto nosisz w sobie szyfr
moc przypisaną wybranym
do rozdawania znaków porozumień
W taki wiersz dobrze jest wpleść
tęsknicę nocy
krzyk zaprzedanego dnia
można tez cudzym grzechem
obarczyć swoje sumienie
żeby tamten człowiek mógł
choć przez chwile żyć bez trwogi
* * *
Nigdy nie byłam
na paryskich salonach
ale wyobraźnia łakoma
wszystkiego co mnie otacza
dotarła tam bez trudu
Słyszę rewolucyjną etiudę
bitewny wicher
pomruk burzy mknącej
po klawiaturze fortepianu
Burza podnieca słuchaczy
spiętrza miłość Ojczyzny
miota się między akordami
a biciem serc
wzrusza
przywołując czas zaprzeszły
myślom przywraca
szlachectwo pamięci
sławi uroki kraju
skąd nasz ród
oprac: admin
zdjęcie: archiwum ZLP OP
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.