Dawać słowo

 

           Małe życie literackie w Poznaniu nie zaczęło się w 1970 roku. Dużo wcześniej w okresie międzywojennym młodzi literaci wywodzący się w większości ze środowiska akademickiego zrzeszali się w rozmaity sposób. Były to pomniejsze kluby, grupy poetyckie. W latach 1932-1939, działał Klub Poetycki PROM. Członkowie wywodzili się z Koła Miłośników Sztuki Promethidion na poznańskim uniwersytecie. Założycielami i jednocześnie jego członkami byli m.in.: Allan Kosko (1907-1986), Edwin Herbert (1910-1974), Halina Brodowska (1912-1998), Eugeniusz Morski (1909-1975), Nora Poczobut-Odlanicka (1914-2004), Bronisław Przyłuski (1905-1980), Jadwiga Korwin-Piotrowska.

W roku 1933 klub ten rozpoczął wydawanie pisma literackiego PROM, łącznie wydano tylko 14 numerów ponieważ możliwości finansowe klubu były bardzo ograniczone. W tym samym okresie poszczególni członkowie Koła wydali w sumie 12 tomów poezji w serii Biblioteki Klubu Poetów PROM. Organizowali wieczory poetyckie, nagrania radiowe i konkursy literackie. Mieli swój program oparty na wartościach estetyki sztuki opartej jednak na autenty- zmie, kierunku lansowanego przez Stanisława Czernika. Mentorem literackim grupy był Bolesław Leśmian. W jednym z pierwszych numerów Edwin Herbert i Eugeniusz Morski opublikowali jego wiersze.
Po II wojnie światowej wielokrotnie próbowano reaktywować działalność tego klubu. Nieznane są powody tych niepowodzeń, ale można podejrzewać ich polityczne podłoże.

Klub LOŻA został utworzony w okresie międzywojennym, przez trzech poznańskich literatów: Wojciecha Bąka, Konstantego Troczyńskiego (1906-1942) – zginął w Auschwitz, Jana Ulatowskiego (1907-1997) uczestnika bitwy pod Tobrukiem. Klub ten miał charakter towarzyski, dyskusyjny, bez żadnych form organizacyjnych. Wywodził się z Koła Polonistów Uniwersytetu Poznań- skiego, a spotkania z wygłaszanymi referatami i dyskusjami odbywały się bardzo często w kawiarni „Duży Dobski”.

Kawiarnia była zwyczajowym miejscem spotkań poznańskiego środowiska uniwersyteckiego, zasiadali tu również lekarze i prawnicy. Odbywały się także popularne koncerty i dancingi połączone z turniejami brydża. W ogródku grywano w szachy. Właścicielem i założycielem lokalu był Wincenty Dobski, a od początku lat 30. XX wieku, kolejnym jego użytkownikiem – restaurator Stanisław Jóźwiak, były właściciel „Warszawianki” z Placu Wolności.

Klub LOŻA wszedł w konflikt ze Związkiem Literatów Polskich, któremu młodzi poeci i poetki postawili zarzut niedostatecznego zainteresowania młodzieżą. Mecenasem, głównym sponsorem LOŻY był profesor Mieczysław Michałkiewicz (1888-1945), który finansował ukazujący się od pierwszej połowy 1928 roku do początków 1929 dwutygodnik „Życie Literackie”.

Jadwiga Popowska, członek LOŻY, urodziła się w Łodzi w 1901 roku. W Poznaniu studiowała na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu. W okresie międzywojennym pracowała w charak- terze dziennikarki w „Gazecie Poznańskiej”, a później jako szef działu kultury i sztuki. Przeprowadziła bardzo dużo wywiadów z pisarzami, malarzami, aktorami i przedstawicielami nauki. Równocześnie w poznańskich czasopismach: „Tęcza”, „Ilustracja”, „Kurier Poznański” bardzo często ukazywały się jej wiersze. W 1938 roku otrzymała nagrodę Oddziału Związku Literatów Polskich w Poznaniu za tom wierszy „Przed nocą”. W przedmowie do książki Konstanty Troczyński zachwycał się niepretensjonalnymi środkami wyrazu, a także faktem, że poetka nie uległa modnemu wówczas „Staffizmowi”, definiowanemu jako obowiązkowe podłoże poezji refleksji filozoficznej. Troczyński porównywał lirykę Popowskiej do liryki Kazimiery Zawistowskiej. Jerzy Mańkowski zwrócił uwagę na finezyjny warsztat poetki i lapidarność myśli, co dominuje w jej poezji w zbiorze z dbałością o rym i rytm.

Do początku II wojny światowej Popowska redagowała „Dziennik Poznański”, a jej pracę dziennikarską przerwało dopiero wejście wojsk niemieckich do Poznania. Okupację spędziła na terenie Generalnej Gubernii. W 1947 roku podjęła pracę w Bibliotece Raczyńskich, w filiach na Dębcu i w Szczepankowie. Od 1956 pracowała w dziale korekty „Tygodnika Zachodniego” i „Głosie Wielkopolskim”.

W okresie powojennym w Poznaniu środowisko literackie było zintegrowane przez Związek Literatów Polskich, w ramach którego funkcjonowało Koło Młodych Literatów. Miało ono raczej charakter administracyjny, bo w połowie lat sześćdziesiątych zaczęły pojawiać się grupy poetyckie głoszące różne hasła i deklaracje. Najgłośniejszą była grupa Wierzbak, której należy przypisać inicjację Listopadów Poetyckich. Była grupa Wiatraki, i kilka innych grup działających wyłącznie w środowisku akademickim. W większości genezą powstania tych grup było jak w przeszłości niezadowolenie młodych poetów z polityki wydawniczej Związku. Przykładem może być powstanie grupy SWANTEWIT, dzięki której debiutowało kilku obiecujących poetów. I tutaj powtórzyła się historia sprzed wojny, zarówno Promowcy jak i członkowie Swantewitu zrzeszyli się w opozycji do ZLP skutkiem niewłaściwego traktowania ich w obszarach publikacji. Promowcy wydali 12 tytułów, natomiast członkowie grupy Swantewit w latach 1968-1973 wydali zaledwie dwa tytuły, almanachy były jedynie namiastką pojedynczych sukcesów członków tej ciekawej grupy, z której w późniejszym okresie tylko Łucja Danielewska i Aleksander Wojciechowski zaistnieli osobno na dłużej.

Koło Młodych było przedsionkiem literackiego raju, dla niektórych osobistego piekła, dość powiedzieć, że klucz rekrutacji był mocno nasiąknięty względami politycznymi, zwłaszcza cenzurą. Z urzędujących prezesów Koła, jeśli tak można określić, tylko Jerzemu Szatkowskiemu /z grupy poetyckiej WIRY/ powiódł się zasłużony debiut. Takiego splendoru nie zaznał Marek Słomiak, jeden z bardzo utalentowanych poetów. Jak wielu innych zniknął na dwie dekady i pojawił się ponownie już w nowej rzeczywistości.

Wielki przełom stanowiło powstanie Klubu Literackiego przy poznańskim ZAMKU. Założyciele nie zdawali sobie sprawy z tego, że KLUB będzie funkcjonował przez długie lata. Jest to szmat czasu i ogrom włożonej pracy, także olbrzymi dorobek we wszystkich agendach działalności KLUBU. Setki nazwisk, wielkich nazwisk, od S. Barańczaka do R, Krynickiego. I nie tylko tam, bo nie ma w Poznaniu miejsca kulturotwórczego, gdzie nie byłoby śladu działalności tego KLUBU.

Lata siedemdziesiąte były najlepsze dla Klubu, działo się wtedy dużo, bardzo dużo. Nie znam nazwiska na mapie Polski Literackiej, które by nie gościła Sala Kominkowa Pałacu Kultury w Poznaniu.
Setki znanych poetów i prozaików, tysiące uczestników z mniejszym dorobkiem, niezliczona rzesza sympatyków w okresie pięciu dekad. Jerzy Grupiński wymienia wiele nazwisk, w swoich wspomnieniach próbuje ogarnąć personalnie ten okres, jednak przerasta go ogrom pracy, jaki należałoby wykonać, są jeszcze inne źródła będące poza zasięgiem jego penetracji. Postaram się z mojej perspektywy coś dołożyć do jego opracowań, w tym do jubileuszowej Antologii pt. „Daję słowo”.

W dziesiątą rocznicę Klubu, Pałac Kultury w Poznaniu wydał okolicznościowy arkusz pt. Spotkania Literackie przy kominku. W bardzo skromnej oprawie graficznej. W arkuszu zamieszczono wywiad przeprowadzony przez Andrzeja Ogrodowczyka z Jerzym Grupińskim. Krótki wstęp napisał Sergiusz Sterna Wachowiak pt. „Niewypalający się kominek”. W Arkuszu znalazły się również krótkie szkice Tadeusza Żółcińskiego „Mimo wszystko preferuję prozę”, oraz Stanisława Piskora „Odpowiedni dać świata obraz”
Wiersze Andrzeja Haegenbartha, Haliny Ozga-Michalskiej, Romana Chojnackiego, Mieczysława Kurpisza, Wincentego Różańskiego, Grażyny Banaszkiewicz, Jana Krzysztofa Adamkiewicza, Aleksandra Wojciechowskiego, Andrzeja Babińskiego, Krzysztofa Nowickiego, Anny Kamieńskiej, Sergiusza Sterny Wachowiaka.

Nietrudno zauważyć, że była to poezja z najwyższej półki. Nigdy więcej w kolejnych almanachach nie spotkałem tak mocnego zestawu nazwisk. Almanachy zaczęły nabierać znaczenia ewidencyjnego skupiając członków Klubu Literackiego, który po roku 90-tym ograniczył zakres tematyczny spotkań. Spotkania Literackie przy kominku, konkurs Zielonej Wazy, i wiele innych inicjatyw przeszło do chlubnej historii Klubu.

Trzydzieści lat temu w 1991 r. ukazał się drugi almanach Klubu Literackiego Pałacu Kultury w Poznaniu, pt. „Nie w moim imieniu” wydany w dwudziestolecie Klubu. W skromnej szacie graficznej typowej dla arkusza poetyckiego. W Zeznaniu sprawcy Jerzy Grupiński wyznaje: Gdy patrzę na te dwadzieścia lat, myślę, chyba za mało wydawnictw, zbyt wiele imprez. Mimo to, wydaliśmy przecież pierwszą publikację krakowskiej grupy „Tylicz”, debiut Tadeusza Wyrwy-Krzyżańskiego, Stanisława W. Piskora, jedne z pierwszych publikacja Ryszarda Krynickiego i Ryszarda Milczewskiego Bruno. Także debiut Krzysztofa Lisa.

W antologii tej znalazły się wiersze: Stefana Batkowskiego, Piotra Bułczyńskiego – inicjatora Almanachu poznańskiego środowiska młodoliterackiego w 1990 r., Anny Czujkowskiej, Katarzyny Duliniec, Andrzeja Jastrząbia, Jan Wojciecha Kaczmarka, Sławomira Kaczmarka, Stefana Kaczmarka, Marka Kośmidera, W. K. Marczewskiego, Ady Matysiak, Katarzyny Michalewskiej, Iwany Milankowej, Przemysława Pokrzywniaka, Michała Przybylskiego, Ewy Rauner-Bułczyńskiej, Magdaleny Samsel, Do roty Szachewicz. Hanny Szeląg, Tomasza Tomkowiaka, Zbigniewa Trzebniaka, Zbigniewa Zalasa, Dagmary Zimnej, Macieja A. Suszka.

Pięć lat później ukazał się trzeci almanach Klubu Literackiego pt. „Krąg spotkań”. Okazale wydany z wizerunkami autorów, wzbogacony krótkimi szkicami Stanisława Piskora, Andrzeja Mendyka, Wojciecha Gawłowskiego, Andrzeja Sikorskiego, Przemysława Basińskiego, Jerzego Grupińskiego.
Niewątpliwie almanach ten zawierał przekrój tego, co było najlepsze w poezji poznańskiej w latach 1980-1995. Od twórczości Babińskiego do najmłodszego Mariusza Rosiaka. Warto zauważyć, że w trzecim almanachu nie znalazł się nikt z poetów, prezentowanych w drugim almanachu. Trudno wyjaśnić taki stan rzeczy, chociaż jak czas pokazał, począwszy od 1990 roku, Klub Literacki otworzył swoje podwoje dla wszystkich chętnych zainteresowanych poezją.

Godne podkreślenia jest to, że trzeci almanach ostatecznie zamknął najlepszy rozdział poezji poznańskiej. Dziesięć lat później po trzydziestu pięciu latach działalności Klubu, wydany został almanach czwarty, w którym znalazłem wiersze tylko dwóch poetów pochodzących z tamtego okresu. Jest oczywiste, że własna droga literacka zaczyna się od odniesionego sukcesu, ci którym to się nie udało zaniechali pisania lub, co jakiś czas pojawiają się w publikacjach okazjonalnie.

W sumie z wyjątkiem trzeciego almanachu, w którym wydawca umieścił wszystko co było najlepsze w Poznaniu w okresie ćwierćwiecza, pozostałe są odzwierciedleniem uczestnictwa w Klubie, którego struktura w każdej z dekad charakteryzowała się po części uzasadnioną fluktuacją członków. Pokolenia, generacje, świadectwo uczestnictwa. Niewątpliwie jest to materiał do głębszej analizy, czy ktoś się jej podejmie w przyszłości? Bardzo wątpliwe.

Po takim wstępie można spokojnie przejść do ostatniej antologii wydanej na okoliczność złotych godów Klubu. Jeśli ktoś sądzi, że znajdzie tutaj przegląd całego półwiecza, to się mocno rozczaruje.
Cztery strony wstępu oraz dwanaście stron Aneksu z artefaktami, to wszystko jak na tak zacny jubileusz. W środku spośród 46 autorów, kojarzę jedynie Jacka Juszczyka finalistę I konkursu o Zieloną Wazę w Poznaniu w 1971 r. Marka Słomiaka Prezesa Koła Młodych ZLP w Poznaniu w latach osiemdziesiątych, Barbarę Kęcińską-Lempkę, Tomasza Fellmana, Jerzego Grupińskiego i Katarzynę Michalewską. Pozostałych autorów kojarzę jedynie z okresu, kiedy Klub wznowił swoją działalność w poznańskiej Dąbrówce.
Zatem nie popełnię błędu jeśli powiem, że jest to antologia obecnego stanu personalnego Klubu. Bez względu na dorobek autorów, którzy trafili do Antologii.

Proszono mnie o ocenę, ale jak można ocenić blisko pięćdziesięciu autorów, których łączy wspólny mianownik wyłącznie o charakterze organizacyjnym. Samo uczestnictwo w Klubie Literackim to za mało. Nawet gdybym chciał odnieść się do prezentowanych utworów, miałbym trudności w lokowaniu pokoleniowym lub generacyjnym. Niewątpliwie jest jeszcze sito recenzenta. Tu zadałem sobie pytanie, jakimi kryteriami kierowali się wydawcy. Jeśli komercyjnymi, to uważam dyskusję nad antologią za zbędną.

PS.
Okrągłe jubileusze nie biorą się z niczego. Ktoś pracował latami aby coś osiągnąć. Nie ma w kraju takiego drugiego produktu, marki w dziedzinie popularyzacji literatury i sztuki, która by przetrwała pół wieku. Złoty jubileusz w skromnej oprawie, a przecież wiadomo, że dokumentacja Klubu jest obszerna, bardzo bogata w bezcenne materiały. Można było dużo wcześnie podjąć decyzję o wydaniu monografii Klubu, klubu w którym jak w pryzmacie ogniskowały się wszystkie aspekty życia literackiego w Poznaniu i nie tylko w Poznaniu. W przyszłości? Kto zechce się zająć przeszłością. Młode pokolenia mają i będą miały co innego do roboty.

Jerzy Beniamin Zimny
zdjęcie z internetu