Od Iłły i Brandstaettera do Franklina i Platona

 

Śladami Iłły…

      Parę dni temu niespodziewanie znalazłam się w Trzciance. Idąc główną ulicą Generała Józefa Sikorskiego, właśnie mijałam pięknie odnowiony budynek, gdy nagle przykuł moją uwagę starannie wykaligrafowany na jego fasadzie napis: „Kiedy trzeba będzie iść w daleką ciemność, niechby ta jedna nić została ze mnie”. Przecież to cytat z wiersza Kazimiery Iłłakowiczówny! Doskonale go pamiętam, gdyż sama wybrałam go jako motto jednej z Ławeczek Literackich, które jeszcze do niedawna prowadziłam w Ogrodzie Botanicznym UAM.

Cytat ów zdobi elewację Biblioteki Publicznej i Centrum Kultury im. Kazimiery Iłłakowiczówny w Trzciance. Nie miałam zbyt wiele czasu, jednak weszłam na chwilę do holu, a tam w gablocie pośród innych ogłoszeń, najbardziej czytelnym okazał się komunikat o mającym się odbyć w listopadzie Turnieju Jednego Wiersza „O Złote Pióro Iłły”, organizowanym przez Bibliotekę oraz Stowarzyszenie Laboratorium Słowa.

Sami wszak jesteśmy o krok od ogłoszenia wyników ogólnopolskiego konkursu im. Kazimiery Iłłakowiczówny na Najlepszy Książkowy Debiut Poetycki. Co więcej, widniało tam też zaproszenie do wzięcia udziału w X Ogólnopolskim Konkursie Recytatorskim im. Romana Brandstaettera „Wyjście z cienia”.

Dwie wybitne postacie, dwa wielkie nazwiska, złotymi literami zapisane w księdze poznańskich literatów, dawni członkowie naszego oddziału Związku Literatów Polskich, obchodzącego stulecie istnienia, czyż to nie powód do radości i dumy? Cieszy niezmiernie fakt, iż patronują dwóm kulturalnym przedsięwzięciom, skierowanym do młodego pokolenia, żyjącego w jednym z wielkopolskich miast. Zapewne obie te inicjatywy nie tylko posłużą do wyłowienia talentów ale na pewno przyczynią się do bliższego zapoznania się młodzieży z poetycką i pisarską twórczością obojga patronów.

Jesień sprzyja poezji. Jej złota aura, trochę melancholijna, osnuta mgiełką zamyślenia wyzwala w nas szczególny rodzaj tęsknoty za tym, co dobre i piękne, zwłaszcza teraz, gdy rzeczywistość staje się coraz bardziej zatrważająca i niepewna. Zarówno Kazimiera Iłłakowiczówna jak i Roman Brandstaetter żyli również w trudnych czasach, a jakże bogaty zostawili po sobie dorobek, z którego można czerpać i piękno, i mądrość, i wiedzę, i wiele innych cennych wartości.

Ostatnio przeczytałam myśl Benjamina Franklina, która, jak sądzę, w sposób trafny to ujmuje: „Jeśli nie chcesz być zapomnianym szybko po śmierci, albo zaraz pisz rzeczy warte przeczytania, albo czyń rzeczy warte opisania”. Może więc pora się wyciszyć, odrzucić emocje i frustracje, sięgnąć do zupełnie innych pokładów, jakie drzemią przecież w ludziach, którzy ze słów potrafią tworzyć całkiem nowe światy, dla których słowo ma wielką wagę. Poeci, tak często przyrównywani do ptaków, z powodu „fruwania” w twórczych przestworzach i sięgania daleko poza widzialny horyzont, zamiast podsycać nienawiść, raczej powinni pomagać w wygaszaniu emocji. Mądrość nie dochodzi do głosu tam, gdzie harmider i przemoc. Już Platon twierdził, że „Mądrość polega na tym, żeby uśpić zmysły, a obudzić rozum”. Mam nadzieję, że jako wiceprezes nie będę tu posądzona o mędrkowanie, a tym bardziej o próbę pouczania czy mentorstwa. Pragnę raczej odwołać się do tego, co łączy naszą pisarską brać w całej swej twórczej strukturze i powinności humanistycznej. Zostawmy po sobie coś, z czego będą mogli korzystać ci, którzy przyjdą po nas. Zapiszmy to tak, by nie tyle budzić podziw i uznanie, ale dobrą o nas pamięć.

Maria Magdalena Pocgaj