solą w oku (felietony)

O talentach

 

     Kilka dni temu kolega z naszego oddziału zapytał w rozmowie: czy podpiszesz się pod słowami Jerzego Zimnego: Pisania się nie nauczysz, albo jest Poeta, albo talent do szlifu, innego stanu nie ma.

Tak, to prawda. Tyle, że talent często na ten szlif nie pozwala. Raczej uważa, że jest jak odkryty samorodek szlachetnego kamienia. I choć zanieczyszczony, nierówny i bez błysku, traktuje każdy napisany przez siebie tekst – jako wiersz (bądź inną formę). Skończone dzieło, w którym nikt nie ma prawa niczego dotknąć.
Niestety, są takie osoby, które traktują samorodki-talenty zbyt pobłażliwie już na początku ich drogi ku literaturze. Zdarzało się tak w odległej przeszłości, również w poznańskim oddziale ZLP, co do dzisiaj powraca czkawką – zwłaszcza, kiedy Poeci i talenty przesyłają wiersze do okazjonalnego druku.

Utwierdzanie talentów w przekonaniu, że są już gotowe, nawet do członkostwa w związku literackim, to błąd. Kilka wierszowanych „jaskółek” nie czyni z nikogo Poety. Wiadomo też, że wydanie książek nie stanowi problemu ale także nie stanowi przepustki. Ktoś przyjęty kiedyś do związku nadal ma o własnym pisaniu wysokie mniemanie, a brakuje mu pokory wobec słowa oraz dystansu do siebie. Nie czyta książek ani pism literackich, także poezji kolegów po piórze, ale czyta – siebie. Tymczasem przydałyby się takiej koleżance czy koledze solidne warsztaty, z prolongatą. I tutaj dopiero zaczynają się schody – dla tych, którzy chcą pomóc – karkołomne. Cóż, samorodek bez szlifu pozostaje nadal tylko talentem do szlifu. A do literatury droga się wydłuża.

 

Anna Andrych
rysunek: Tomasz Pirogowski