Andrzej Walter
Nałabaganił ten Brejnak
Nagrodziliśmy w tym roku tamten rok, który jakoby nam uciekł. I tak już chyba pozostanie. Wszystko, gdzieś, kiedyś będzie już nam uciekać. Może dlatego nagrodziliśmy pewnego rodzaju poetyczne sudoku. Patetyczną łamigłówkę słów, skojarzeń, labiryntów znaczeń i zabawy słowem. Poezję pędzącą przez salony na łeb, na szyję i nie oglądającą się na nikogo. Budzi ona zachwyt, wznieca niesmak, łamie konwenanse, przerywa ciszę, krzyczy, czai się w kącie i rzuca ci się do gardła. Nie jest obojętna. Jest szorstka. Drażniąca. Ślepa. Upajająca. Ech…
Reklama w sieci brzmi tak: „Znakomity debiut poetycki Sebastiana Brejnaka.
Kto wie, może to jest najciekawszy głos młodego pokolenia poetów? Oto debiutancki tom wierszy Sebastiana Brejnaka, wszechstronnie utalentowanego poety i muzyka.
Tom zatytułowany „Filo”
Filo – to ciasto składające się z warstw, etymologicznie w różnych językach znaczyć może też, na przykład, nić albo ostrze. Taka jest ta poezja – śmiała, wrażliwa, łącząca różne rejestry, języki i tradycje. Jest w niej trochę zgrywy, ale równie dużo dążenia do wyławiania z pomieszania sensu prawdziwości lub nieprawdziwości tego, co wyrażane.
Autor wyrywa słowa z ich utartych znaczeń, by wepchnąć je w inne konteksty; gra aluzjami, skojarzeniami, dochodząc do absurdu, a czasem do paradoksu.”
Zapytam niebanalnie – czy nie zbyt wiele tego absurdu? Może jednak tak trzeba, skoro jeszcze jacyś tam odbiorcy klasyki już nie słyszą, nie widzą, nie cenią? Inny dobrze już namaszczony i wylansowany poeta, wciąż młody, acz do bólu klasyczny, nieodrodny uczeń mistrza Tadeusza, Tadeusza Różewicza, też Tadeusz (bez kija nie podchodź) Dąbrowski tak oto reklamuje kolegę „spod pióra”:
„Precyzja współistnieje u Brejnaka z szałem, język pędzi tu na łeb, na szyję, ale nie traci głowy (jeśli w ogóle głowę posiada, przyp. autora).
Wyczuwam w tym poecie głód autentyczności połączony ze świadomością, jak niewiele jest świeżych składników w naszej codziennej paplaninie. On te nieświeże produkty uciera na tarce i na szczęście dla czytelnika co rusz kaleczy się w palec”.
O tak. Tak właśnie „poleca” nam żywność nie do spożycia oraz palec ten, który spożył już nazbyt wiele. Do chóru promotorów dołącza się Diva Divissima, nie kto inny jak sama femme fatele polskiej poezji madame Ewa Lipska. Niekwestionowany numer dwa pozostająca wieczną kandydatką. Posłuchajmy:
„Twoje wiersze (Sebastianie) kojarzą mi się z poetyką dodekafoniczną, schönbergowską atonalnością. Przechowuj je w suchym i chłodnym miejscu, z dala od dzieci
(i krytyków literackich, przyp. autora).
Kiedy byłam w Twoim wieku, zakochana w Gouldzie (a w kimże by innym? ach…, och…) i w jego interpretacji Bacha, chciałam być fortepianem. Nie udało się; zostałam jedynie składaczem słów na tym wielkim wysypisku odpadów lirycznych…
Nie rozwiewaj się więc nadmiernie, Drogi Huraganie, ubieraj się ciepło i graj w darta. Bądź dalej źródłem poetyckich protein. Życzę Ci dobrej nocy, wiej w sen…”
Przecieram oczy i wierzyć mi się nie chce. Wszyscy (łącznie ze mną) usiłują się wystroić, przystroić, dostroić i rozstroić, i grać tę kakofonię erudycji, lecieć i lecieć i upaść w końcu w te Dedale Ikary i stale wysysać krew z Sebastiana Brejnaka, który nam tu niezły bardako-Brejnak uczynił tej jesienio-wiosny bez postu i pod prąd pędom nieświeżych laudacji wybitnych młodonarodzonych na pęczki u dajmy na to takiego profesora Śliwińskiego, czy Bralczyka, albo innego słodzio Miodka oraz Sędziów Absolutnych Upadłej Akademii nikomu niepotrzebnych: krytyk, poezji, poetów, wierszokletów, literatów i całej tej zbieraniny biedą przymierającej permanentnie i elokwentnie. Sapristi
Czy to już arcy arcy arcy dzieło czy jeszcze debiut, oceńcie sami. Póki co Poznań literacki sygnalizuje, że warto po nie, że warto po ten tom sięgnąć. Zatem sięgajcie, czytajcie, radujcie się obficie, należycie i z rozsądnym umiarem. Niektórym zaszkodziło…
Andrzej Walter
nieustająco poruszony niniejszą lekturą – laudacją – inspiracją i pożegnaniem Marsjan;
po kilku słowach sławniejszych Koleżanek i Kolegów
– ja również chciałem się z Wami … pożegnać;
Po prostu; od jutra będziecie kochać… kogoś innego😊