Może warto przystanąć

 

Apokryfy uliczne”, czyli „córki i synowie ulic” w poezji Marii Magdaleny Pocgaj

Grzeją się przy chimerycznym ogniu
na złomowisku życia
na peryferiach świętego spokoju…”

Wiersz „Oni” zamyka tom Marii Magdaleny Pocgaj „Apokryfy uliczne” i stanowi swoiste podsumowanie całości. „Złomowisko”, miejsce, w którym gromadzone są rzeczy niepotrzebne, zużyte i do tego „chimeryczny ogień”, który grzeje, kiedy chce i jak chce. Ten wiersz, wielce wymowny w swej treści zamyka zbiór jedynie pozornie, bo tuż przed zdjęciem autorki na końcu książki umieszczono, zapisane kursywą, kilka wersów:

„Będą z nami zawsze
by wyszczerbionym
kubkiem świtu
wznosić toast
na pohybel
parszywej bezdomności”

Zachwycił mnie ten wiersz nie tylko metaforami, ale też wymowną butą, nawet dumą, której bezdomność nie odbierze człowiekowi. Autorka jest niezwykle uważnym obserwatorem i, co nie mniej cenne, zauważone potrafi nazwać i opisać.

Nie pierwszy raz zagłębiałam się w lekturę wierszy M.M. Pocgaj i znów mnie oczarował język poetycki autorki. Umiejętność nazwania zjawisk w taki sposób, że natychmiast uruchamia się wyobraźnia czytelnika. Autorka nie przechodzi obok „lnianowłosego”, ale „potrąca go swoim cieniem” a za tytułową „Parą” snuje się „tren kwaśnych oddechów”.

Mistrzowsko wręcz jest opisana nędza odpoczywająca pod mostem Przemysła (***„O zmierzchu”). Nie przytaczam wiersza w całości, delektowanie się nim pozostawiam czytelnikowi, ale końcowe wersy brzmią tak:

„bo nigdzie tak pięknie
nie osypują się gwiazdy
z siennika nocy
i księżyca posrebrzany kolczyk
nie tkwi tak czule w pępku świata”

Świetne metafory użyte w tekstach, jak cytowany „siennik nocy”, ale też „opadająca powieka miasta”, „cherlawa pierś dnia”, czy „gałąź słońca” można by przytaczać bez końca. Czy to znaczy, że w wierszach jest ich przesadnie dużo? Otóż, nie. Są w tym miejscu, gdzie trzeba i dyskretnie opisują rzeczywistość.

Jest w książce kilka wierszy (np. „***smutno szumią”, „***kolczasta akacja”, „***łopoczą na wietrze) , w których minimum słów przekazuje maksimum treści. Takie lubię najbardziej.

Pod tekstami autorka dodała nazwę ulicy, parku, czy innego miejsca, gdzie przypuszczalnie spotykała bohaterów „Apokryfów”. A przecież każdy z nas (ja wielokrotnie) przechodzi czasem tą ulicą, tym zaułkiem, widzi skuloną postać, i co? Czy zajmuje w naszych umysłach choć jedną, najbardziej ulotną myśl?

„Ja domna on bezdomny… nasze tu i teraz nie jest na zawsze”. Może warto przystanąć i, jak autorka, w kokonie łachmanów poszukać człowieka.

Reasumując, polecam lekturę wierszy z „Apokryfów ulicznych” M.M. Pocgaj. Pokazują raczej brzydotę niż urodę miasta, ale za to jak pięknie opisaną!

Książka wydana przez Wydawnictwo Miejskie Posnania jest kolejną z serii tomów poetyckich, w sztywnej, skromnej, lecz przyciągającej wzrok oprawie.

Anna Landzwójczak

Maria Magdalena Pocgaj „Apokryfy uliczne”,
Wydawnictwo Miejskie Posnania, Poznań 2019

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz