Zofia Grabowska-Andrijew o książce na trudny czas i prawdzie o człowieku

NIECODZIENNIE O CODZIENNOŚCI.

                 Biorę do ręki książkę Emila Hakla. Tytuł „O rodzicach i dzieciach” umieszczony na portalu okna, za którego szybą widać zamyśloną, podpartą dłonią twarz, nie zachęca, sugeruje jakiś poradnik.

Odwracam. Okno pogrąża się w ciemności; czytam blurba i łapię się na haczyk zdania: „Hakl to nowe wcielenie haszkowsko-hrabalowskiej tradycji w literaturze czeskiej…” Nawet nie próbuję się z niego urwać, mam to, co najbardziej lubię i cenię w czeskiej literaturze.

Zaczynam więc spacer z dwójką bohaterów po praskich zaułkach i zakamarkach, omijając to co podziwiają zwykle turyści, odwiedzający autentyczną, bo – mimo historycznych nawałnic – zachowaną w oryginale „zlatu Prahu” – dumę Czechów i równocześnie owoc ich zbiorowej mentalności, jakże odległej od naszej. To na jej obrzeżach, towarzysząc w przeciągającym się do późnych godzin nocnych i przerywanym zaglądaniem do piwiarń i restauracyjek głównie praskiej Stromovki, na niemal rytualnym comiesięcznym spacerze przeszło siedemdziesięcioletniego ojca z ponad czterdziestoletnim synem poznajemy codzienne życie – i nie tylko – prażan.

A wszystko poprzez pozbawioną opisów narrację. Całość powieści wypełnia rozmowa emerytowanego naukowca z dorosłym synem w praskim slangu, okraszonym porzekadłem ojca : „co nie”, trwająca kilka godzin i obejmująca czas, do którego sięga pamięć ojca po aktualne wydarzenia i sprawy przywoływane lub komentowane przez rozmówców – jak katastrofa „Kurska” czy wybór prezydenta Trampa. Przeskoki myślowe, powroty do porzuconego tematu, zmienność i różnorodność tematów – od kobiet oraz wspomnień z dzieciństwa i bałkańskiej wojny poprzez ulubione samoloty do zdarzeń bieżących i alkoholi – nadają jej naturalny tok.
Ale nie jest to paplanina bez znaczenia. To istotny – choć często utrzymany w żartobliwym tonie – komentarz do wspominanych lub obserwowanych zdarzeń, nierzadko wspólnych czytelnikom i bohaterom. Jego trafność i skrótowość bywa godna podziwu. Oto przykład: „No a historia Bałkanów jest ponura i patetyczna jak niemiecka opera.” Jak Hakl sam kiedyś wyjaśnił – pisze, bo próbuje znaleźć „funkcjonalny komentarz” do tego co dzieje się wokół nas.

Filozoficzne rozważania o świecie, losie, ludzkiej egzystencji przybierają czasem postać sentencji, czasem zabawnych komentarzy. Bywają też jednym i drugim równocześnie.
– Co nowego? – zapytałem.
– Na świecie już od dwóch miliardów lat nie ma nic nowego, wszystko to tylko wariacja na jeden temat: węgiel, wodór, tlen i azot – odpowiedział ojciec.
Z rozmowy wyłaniają się sylwetki obu bohaterów, ich sposób myślenia, postawy, osobowości, stosunek do świata, omawianych zdarzeń i do siebie wzajem, szczególnie kiedy do głosu dochodzą traumy z przeszłości, zadawnione żale, wyrzuty sumienia… Hakl zastosował ciekawy zabieg. Narrację prowadzi syn, ale robi to na dwóch poziomach – głośnym, ujawniając swe myśli na zewnątrz oraz utajonym, kiedy to wewnętrzny głos krzyczy w nim albo modli się lub wyje w myślach, ale nie zamienia tego na żaden zewnętrzny dźwięk, bo przeznaczone jest to tylko dla czytelnika nie dla partnerów dialogu. To emocje utajone, niedopuszczane do głosu. Powody Hakl pozostawia domysłom czytelników. Nieustający dialog ojca z synem niepostrzeżenie rysuje obraz dwóch pokoleń i wzajemnych relacji między nimi. Nie są w pełni otwarte, a siedzący w głowie syna Czort strofuje go za brak czułości. Ojciec nie wie i się nie dowie, że to on sam wyznaczył ten dystans, gdy przed laty na pocałunek syna zareagował uwagą, że „chłopy się nie całują”.

Książka wyrasta z uwielbianej przeze mnie – i, mam nadzieję, wielu czytelników czeskiej prozy – praskiej atmosfery opowieści i anegdot przy kuflu piwa, kieliszku jałowcówki lub napoju bohemy – absyntu. Żywy dialog, specyficznie subtelny humor, aktualność pogłębiona retrospekcją sprawiają, że pomimo szczątkowej akcji, książka odsłania prawdę o człowieku i pozwala poczuć radość czytania oraz żal spowodowany widokiem ostatniej strony.

To książka na dzisiejszy trudny czas. Poprawia humor.

Na koniec kilka zdań o autorze.

Jan Beneš, prażanin, rocznik 1958, pisarz, poeta i prozaik czeski, piszący pod pseudonimem Emil Hakl. Nim zaczął pisać, odbył bardzo pożyteczną dla pisarza drogę – imał się kilku profesji, w tym magazyniera, mechanika, bibliotekarza, copywritera agencji reklamowych, wreszcie redaktora w czasopismach. Polacy poznali go w 2002 roku, dzięki tłumaczeniu Jana Stachowskiego „O rodzicach i dzieciach” , książki, która przyniosła Haklowi rozgłos. Jest laureatem obu prestiżowych czeskich nagród literackich – Magnesia Litera i Nagroda Josefa Škvoreckiego. Utrzymuje kontakty z Polską.

Zofia Grabowska-Andrijew
Zdjęcie: archiwum ZLP

——————–

Emil Hakl, O rodzicach i dzieciach, Pogranicze, Sejny 2007 s.127,przeł. Jan Stachowski

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz