Felietony Krzysztofa Galasa

Opinie Wisławy Szymborskiej   

         Po powrocie do kraju, mój sąsiad odwiedza mnie niezwykle regularnie. Tym razem, najpierw przykręcił sosnową półkę nad telewizorem, co z pewnością ucieszy moją żonę. Później, kiedy siedzieliśmy przy kawie, zaczął bez ogródek:
– A wczorajszy wieczór autorski, jak zwykle wam się udał.
– Bez przesady, takie zwyczajne spotkanie z czytelnikami. Nawet nie trwało zbyt długo.
– Ale teraz robicie to wszystko zupełnie inaczej.
– W sumie był pan długo nieobecny- zauważyłem.
– Te nowe piosenki podobały mi się. Nie znam żadnej. Ale zupełnie inaczej pan mówił.
– To absolutnie naturalne, że nic nie stoi w miejscu. Dotyczy to również sposobu prowadzenia przeze mnie spotkania. Kiedyś dużo opowiadałem o dzieciństwie, dorastaniu i karierze sportowej.
– No i to było bardzo ciekawe- ożywił się Karol – nie każdy może reprezentować Polskę na Igrzyskach Olimpijskich.
– Mój biogram można przeczytać w kilku miejscach w internecie. Doszedłem do wniosku, że jest mnóstwo ciekawszych zagadnień, o których moi czytelnicy powinni się dowiedzieć. Teraz mówię więcej o literaturze. Wtrącam uwagi o warsztacie poetyckim, które mogą być pomocne wszystkim, na początku pisarskiej drogi. Mówię, że istnieją w poezji pewne reguły, rygory, prawidła i nie można zabawiać się słowem, jak się komu podoba. Korzystając z cennych uwag Wisławy Szymborskiej, nauczyłem się, że nie wystarczy pozbyć się rymów i napisać kilka linijek, żeby otrzymać wspaniały utwór poetycki. Nieregularny wiersz biały, wymaga muzykalniejszego ucha. Nie wybacza ani jednego zbędnego słowa. To, co w rymowanym ujdzie czasem uwadze, co można niekiedy darować dla ogólnego wrażenia, tu od razu rzuca się w oczy. Dlatego wcale nie jest łatwiej pisać wierszem białym. Każdy doświadczony poeta potwierdzi te słowa.
– Ale wczoraj mówił pan o emocjach i to było dla mnie najciekawsze.
– To prawda. Nie można sobie pozwalać na nadmierne uleganie emocjom. Z najszlachetniejszych uczuć mogą powstać liche wiersze. Sama siła ekscytacji, rzadko decyduje o wartości artystycznej utworu. Radzę też używać wielkich słów z aptekarskim wyrachowaniem. Nie szafować przymiotnikami. Rzeczy które chcemy nazwać trafnie, muszą być określone oszczędnie. Inaczej najpiękniej wymyślony wiersz, pójdzie na dno jak dziurawy okręt.
– Te wszystkie rady pan wymyślił?
– Większość, to opinie wygłaszane przez naszą noblistkę Wisławę Szymborską. Zgadzam się z nimi w stu procentach, dlatego je przytaczam.
– Ciągle myślę o pytaniach zadawanych na koniec. Nie boi się pan, że kiedyś zapomni języka w …, ten, tego? No, nie będzie umiał odpowiedzieć?- zreflektował się sąsiad.
– Taka sytuacja zawsze może zaistnieć. Pytania czasami bywają kłopotliwe.
– Ma pan coś teraz na myśli?
– Kiedyś maturzysta spytał: na co komu teraz poezja Mickiewicza. Stwierdziłem, że dawną poezję znać trzeba, chociażby dla uniknięcia zbytecznego trudu. Może się przecież zdarzyć, że adept sztuki poetyckiej, zapragnie napisać ,, Pana Tadeusza”, a po kilku latach pracy bez wytchnienia, będzie mu przykro, że już wcześniej zrobił to ktoś inny.
– A wczoraj coś na koniec, było o butach czy sznurowadłach?… Nie słyszałem pytania z sali, tylko pana odpowiedź.
– Niektórym się wydaje, że jak jestem niewidomy, to niczego nie mogę.
– O co jej chodziło z tymi butami?
– Sytuacja była dowcipna, bo starsza pani z pierwszego rzędu, spytała, kto mi wiąże buty przed wyjściem z domu. Powiedziałem, że pomimo mokasynów, które mam na nogach, naprawdę umiem wiązać sznurowadła i zawsze robię to sam.
– Tacy wścibscy ci ludzie. Zawsze wszystko muszą wiedzieć. Jak moja ślubna nie wracała z Kanady, to co druga sąsiadka na klatce schodowej zaczepiała mnie i pytała kiedy Pelargonia ma zamiar wrócić. Później, jak już się stało jasne, że tam zostanie, pytały jak ja teraz będę żył bez żony. Mówię panu, tak jakby każda z nich chciała być na miejscu tej mojej Pelargonii. Tylko, co ja bym robił z tyloma kobitkami? Ha, ha… E, tam, znowu się wychylam nie w tę stronę. To o czym mówiliśmy?
– O pytaniach, panie Karolu. Najczęściej kończę spotkanie słowami:”jeśli mają państwo pytania, na wszystkie chętnie odpowiem”. Jeżeli nikt nie podejmie tematu, wieczór autorski dobiega końca. Jednakże czasami, ktoś się niewinnie odezwie i dyskusja trwa bardzo długo.
– Ja to się ludziom nie dziwię. Pamięta pan początki naszej znajomości? Zawsze zaczynałem od jakiegoś pytania. Wkurzało mnie to coraz bardziej. W końcu, aż taki wścibski nie jestem, a nie mogłem przestać . Bałem się wciąż, że wyjdę w pana oczach na ciekawskiego barana, co to sam nie ma wiele do powiedzenia, a o innych chce wszystko wiedzieć.
– Pana pytania były bardzo sensowne.
– Tak wszystko mam teraz w głowie inaczej poukładane. Kiedyś myślałem, że emocje, natchnienie, a od pana słyszę, że trzeba przemyśleć, szlifować, analizować. A później kiedy wiersz się odleży, jeszcze coś tam poprawiać.
– Nie bagatelizowałbym emocji, bo przecież najpierw coś musi mnie poruszyć, co w efekcie owocuje pomysłem na wiersz. Z drugiej strony, każdy szanujący się poeta powinien dołożyć wszelkich starań, żeby treść utworu była sensowna i komunikatywna, a forma przynajmniej tak dobra, żeby nie zamazała owej treści.
– Pewnie ma pan rację. Kiedyś w robocie mieliśmy takiego kierownika. No, mówię panu, nikt go nie rozumiał. Pracował u nas w magazynie taki burak, Mietek. Jak mieliśmy jakieś wątpliwości, szliśmy do niego. Mietek zawsze umiał się z szefem porozumieć – westchnął Karol – no, a taki poeta musi trafić do tylu ludzi.
– Należy tu nadmienić, że nie jest sprawą łatwą napisać taki wiersz, by rozumieli go wszyscy czytelnicy i na dodatek większość jednakowo. Poezja jest wieloznaczna i zazwyczaj wymyka się jedynej interpretacji.
– Znowu mnie pan skołował, a ja już myślałem, że coś rozumiem.
– Nie ma co wpadać w rozpacz. Robi pan systematyczne postępy. Przynajmniej ja, jestem pod wrażeniem.
– A jak tam ten kaliski oddział? Wie pan coś?
– Na razie wiem tylko tyle, że na Facebooku zahaczyła mnie pani prezes z Kalisza. Niepochlebnie wyraziła się o moim nazwisku.
– Ha, ha, pewnie przeczytała pański felieton i jak to mówią ,, uderz w stół, a nożyce się odezwą”. I ktoś ją wyprostował?
– Prawie natychmiast, ale niewiele mnie to zajmuje.
– Moja siostra, świętej pamięci, zawsze mówiła: ,,Karol, wiele ludzi będzie o tobie gadać i nie zawsze dobrze. Ale pamiętaj, nie każdy może cię obrazić. Bierz pod uwagę tylko tych, których szanujesz”- a mówię panu, Małgocha naprawdę znała się na ludziach. – Karol szeroko się uśmiechnął. – Fajnie się nam gada, ale ja muszę jeszcze iść do Anki z parteru. Zdaje się że kran z ciepłą wodą jej cieknie, czy coś tam.
Po wyjściu sąsiada, zastanowiłem się głęboko. Mnóstwo ludzi podąża przez życie utartym śladem, bez cienia pasji, czy najmniejszego choćby nawet hobby. Pan Karol wciąż usiłuje więcej się dowiedzieć, lepiej zrozumieć. Ciekawy sąsiad mi się trafił, ot, co.

GOŁY

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz