Roman Brandstaetter

/…/  Twórczość Władysława Reymonta ma charakter obyczajowy, gigantyczne pisarstwo Romana Brandstaettera jest wieloaspektowe. Koncentruje się wokół Biblii, sumienia, odpowiedzialności za popełnione zło, dobra i piękna i rozwoju duchowego. Przenika je głębokie myślenie dlatego obszerne trudne do udźwignięcia pisarstwo, a nadto jego „wybierzmowanie” mocą intelektu odpycha wielu czytelników. Wymaga bowiem trudnego i długiego czytania. R. Brandstaetter łączy w swej twórczości judaizm i chrześcijaństwo, Wschód i Zachód, kulturę grecką i łacińską. Pisarz „przechadza” się z niezwykłą pokorą, a zarazem z niespotykaną znajomością w świecie Biblii, a poza tym w świecie filozofii, klasyki, etyki, estetyki. Był zatem świadom, że jego cała twórczość, nie tylko tetralogia „Jezus z Nazarethu” stanowi opus magnum – wielkie dzieło, które stanie się przedmiotem trudnej lektury i długiego procesu badań.

Wolno zatem, prawdopodobnie bez błędu przypuszczać, że marzyła mu się Nagroda Nobla. Kiedy w 1980 r. doszła do Polski wieść o nowym laureacie Literackiej Nagrody Nobla poliglotka, dyplomatka, polityk, poetka z najwyższego szczebla poetyckiej drabiny Kazimiera Iłłakowiczówna zapytała rozmówcę „A kto to taki?” Roman Brandstaetter tego dnia już rankiem, a nie jak zwykle o godzinie 11, telefonował do Przemysława Bystrzyckiego i dzielił się z nim swoimi odczuciami.

Roman Brandstaetter prawdopodobnie jak czczony przez niego Jan Chrzciciel osamotniony w twierdzy Macheront mawiał z nostalgią „Zapomnicie o mnie. Zapomnicie.” Ta wypowiedź nie zawierała całej prawdy. Odnieść ją można jedynie o tyle, że był zapomniany bo nie otrzymał tytułu honorowego obywatela miasta Poznania, nie otrzymał tytułu dra honoris causa, nie otrzymał wysokiego odznaczenie ze Stolicy Apostolskiej. To mógł być cierń w sercu Pisarza trudnego zasiewu. A był człowiekiem czytelnym, jednoznacznym, bezkompromisowym. Stąd po wiadomości o przekazaniu na przemiał 10 tysięcy egzemplarzy dzieła „Kroniki Asyżu” pismo to oprawił w ramkę i zawiesił na najbardziej widocznym miejscu  w swoim gabinecie. To pismo przypominało jemu i odwiedzającym jego miesz-kanie, że były czasy, kiedy najlepsze książki szły na „przemiał”. Ludzie najlepsi też szli na „przemiał”.

W odpowiedzi na wypowiedź R. Brandstaettera „zapomnicie o mnie” powstała książka „Nie zapomnimy!”

Roman Brandstaetter nie domyślał się, że poza jego wiedzą starania o przyznanie mu Literackiej Nagrody Nobla podjął profesor Józef Andrzej Gierowski, historyk rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przesłał on do mnie list w którym podaje informacje o staraniach związanych z przyznaniem Brandstaetterowi literackiej nagrody Nobla. Treść listu jest ważna dla całej literatury i kultury polskiej stąd zamieszczam go w artykule:

„Czcigodny Księże Profesorze i Prezesie!

Dziękując za zaufanie, którym mnie Ksiądz Prezes darzy, przekazuję za pośrednictwem mgr Stanisława Jastrzębskiego, nauczyciela historii w Liceum Nowodworskiego w Krakowie oraz członka Stowarzyszenia im. Romana Brandstaettera, interesujące Księdza Profesora informacje w kwestii, której analiza może prowadzić nas do wniosku, że wielki polski dramaturg, prozaik, poeta i tłumacz z drugiej połowy XX wieku, Syn Narodu Żydowskiego i Polak, wyznawca judaizmu, a zarazem ten, który przyjąwszy wiarę katolicką stał się Człowiekiem i Pisarzem zbliżenia judaizmu z chrześcijaństwem a jak powiedział o sobie, „owym Żydem w pełni, który uznał Boga w cierpiącym Chrystusie” – może być uznany jako potencjalny kandydat do literackiej Nagrody Nobla. Latem 1987 roku przebywałem jako rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego w Sztokholmie i czyniłem starania wśród moich Rozmówców, w tym również z Królewskiej Akademii, aby POWIEŚĆ ROMANA BRANDSTAETTERA – „JEZUS Z NAZARETHU”, której niemieckie tłumaczenie, uzyskane od Autora, miałem ze sobą, rekomendować do Literackiej Nagrody Nobla. 28 września 1987 roku Roman Brandstaetter, samotny, lecz otoczony gronem wiernych przyjaciół, w tym również Ojców Dominikanów  z poznańskiego klasztoru, w cierpieniu i wspólnej z otaczającymi Go modlitwie, przyjąwszy wiatyk i Sakrament chorych, odszedł do Chrystusa Pana po wieczną nagrodę za ukochaną żoną Reginą, najpiękniejszym, jak powiedział, człowiekiem Jego życia.

/ fragment szkicu Jana Kantego Pytla pochodzący ze zbioru esejów i recenzji pt. Genenracje które ukażą się w czerwcu, Biblioteka ReWirów/