Medal Sanctus Petrus – Sanctus Paulus, przyznany Marii Magdalenie Pocgaj przez Arcybiskupa Poznańskiego

 

               „Ostatecznie Nagrodę Arcybiskupa Poznańskiego za wybitny wkład w kulturę chrześcijańską przyznano trzem osobom. Otrzymałam stosowny list od arcybiskupa Stanisława Gądeckiego z zaproszeniem do Sali Pompejańskiej w Pałacu Arcybiskupim na uroczystość wręczenia nagród w dniu 28 czerwca. Do otrzymania nagrody przyczyniła się głównie książka o kobietach biblijnych, na podstawie której Radio Emaus wyemitowało 55 audycji, osobisty udział w czytaniu tekstów podczas Verba Sacra w katedrze w 2014 roku, teksty hymnów dla kilku kosciołów, słowa do Pieśni Kongresowej Akcji Katolickiej z muzyką Jacka Sykulskiego, oraz inne pieśni w opracowaniu na chór i organy. A także referaty w oparciu o twórczość R. Brandstaettera, wygłoszone przed laty na konferencjach Wydziału Papieskiego UAM. I jeszcze parę drobniejszych rzeczy. Piękną laudację wygłosił Roman Bąk ze Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Zacytował też słowa Anny Andrych, które napisała w recenzji „Herbaty z gwiazdek”. Byłam wzruszona do głębi! Oprócz mnie nagrodzony został muzyk i dyrygent – profesor Akademii Muzycznej oraz znana w Polsce i Europie rodzina organmistrzów. Gala wspaniała! Po raz pierwszy byłam w Pałacu Arcybiskupa. Rozmawiałam z najważniejszymi osobami poznańskiego kościoła. Byli dostojni goście, śpiewał chór Cantate et madrigale.
Traktuję to jako sukces osobisty.”

                                                               (otwórz)

M jeden

Nagrodzeni.

 

Na chwałę Pana – droga twórcza Marii Magdaleny Pocgaj

Laudacja

         Kiedy poznawałam dzikie piękno Muddus, wydawało mi się, że wiatr brodzący po zielono-turkusowych mokradłach, upstrzonych kwitnącą biało moroszką i spokój pasących się reniferów (dopóki nas nie zwietrzyły) to nic innego, jak tylko apoteoza psalmu o łani i strumieniu. Tak, Laponia pozostanie dla mnie enklawą niezwykłego uroku, ciszy i harmonii przyrody. […] …wciąż pamiętam odczucie, jakie mną targnęło, gdy po raz pierwszy się tam znalazłam. Płacząc, bez słowa patrzyłam na Sàpmi… i myślałam sobie, że tak zapewne musiał wyglądać biblijny Eden… ‒ tak pisze Maria Magdalena Pocgaj we wstępie do tomu swoich poetyckich dzienników pt. „Mój lapoński sen” [wyd. Poznań 2017], z trzech wypraw do Laponii w latach 2013 i 2015.

W miejscu, w którym w tej chwili jesteśmy, nie zebraliśmy się oczywiście, by upajać się wraz z Autorką tych słów urokami surowej, zimnej i nieskażonej cywilizacją krainy Saamów – czemu dopomagają zresztą zawarte w książce znakomite tejże fotogramy, ani też by rozpatrywać celność i urok jej opisów. Jeśli przywołuję tutaj te słowa, to aby ukazać istotne dla Laureatki odniesienia – do świata Biblii, do śpiewu Psalmów… Bo prawdą Marii Magdaleny Pocgaj jest to właśnie ‘wychylenie’ – wsłuchiwanie się, wypatrywanie, wyczekiwanie okruchów Bożego słowa, ale też i czynne dążenie do spotkania z Nim – Panem i Życiem. I bynajmniej nie trzeba Jej po temu tak wyjątkowych miejsc jak Laponia, jak najwyższe regle ukochanych Tatr [Artystka należy do Towarzystwa Tatrzańskiego] czy bezmiar morza [jest również członkinią Wielkopolskiego Towarzystwa Marynistycznego!], równie dobrze znajduje Boga w zakątkach rodzinnego, bamberskiego Górczyna, pośród współczesnego miasta i świata.

***
Maria Magdalena Pocgaj [ur. 1955 r.] urodziła się i wychowała w Poznaniu. Z wykształcenia jest plastykiem, z upodobania – fotografikiem, z ducha – poetką. Z potrzeby serca natomiast – człowiekiem drogi, chrześcijanką zdążającą do Pana opłotkami codzienności, każdej niedzieli służącą w swojej parafialnej świątyni [św. Krzyża] jako lektor – sługa Słowa, która to posługa owocowała często w tak zaskakujący sposób – jak choćby zaproszeniem do czytania Listu do artystów Jana Pawła II w katedrze poznańskiej, podczas jednego ze spotkań Verba Sacra [2014 r.], co – jak podkreśla – ogromnie sobie ceniła i ceni.

Jako poetka debiutowała stosunkowo późno, bo w 1992 roku, jako dojrzała już twórczyni, i – co warte podkreślenia – do sztuki słowa doszła poprzez sztukę obrazu, do czucia słowa weszła poprzez wyczucie formy, koloru, kreski, faktury materiału – jakże namacalnej – jak gęstość farby, chropowatość płótna, opór drewna… Nie jest przypadkiem, że jedną z form poszukiwań twórczych stała się dla Niej fotografia – a w tej dziedzinie bodaj Jej najbliższy – pejzaż – czysty, pełen ciszy i zadumy obraz stworzonego świata, jego afirmacja, jakby z każdym kadrem – nienasycona piękna – głosiła chwałę jego Twórcy, jakby w samej sobie, ale i dla innych szukała potwierdzenia prawdy pierwszych wersetów Księgi Rodzaju: „A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” [Rdz 1,31].

Spośród wydanych kilkunastu tomów wierszy Autorka tylko o trzech mówi z przekonaniem – ‘religijne’… Z równym przekonaniem przecież ośmielam się takiemu – nazbyt skromnemu – zawężeniu zaprzeczyć. Maria Magdalena Pocgaj jest otóż autorką kilkunastu jak najbardziej ‘religijnych’, duchowych, metafizycznych zbiorów poezji, choć nie w każdym z nich ów Transcendentny Adresat jest nazwany i przywoływany jawnie. Każdy wers przecież jest śpiewem na cześć Pana – chwałą Jego stworzenia – Jego dzieła, by zacytować choćby ten z ostatniego tomu:

Widziałam
Gdzieś bardzo daleko
Białą duszę jeziora
Tchnęła wiecznością

Jakkolwiek Poetka bywała laureatką wielu literackich nagród, z których bodaj najbardziej ceni sobie tę z Rumi z 2000 roku [konkurs literacko-kompozytorski „Christus natus est nobis, Jubileusz 2000”] czy z Kalisza „Poeta pamięta” [1999 i 2000], jakkolwiek rozrzucała swoje utwory w licznych almanachach, antologiach czy na antenie radia [szczególnie Radia Emaus], albo też jak eseje poświęcone twórczości Romana Brandstaettera zawarte w kolejnych zeszytach „Colloquia Disputationes”, to widoczna jest u Niej pewna predylekcja do kompozycji większych.

Pierwszym takim zamysłem, jeszcze dość skromnym poetycko, był tomik „Na ganeczku ciszy” [z 2001 roku], w którym w drobnych lirykach pochyliła się nad przydrożnymi kapliczkami i krzyżami. Dwa lata później ‘wpisała’ się poetycko ponad setką wierszy do albumu fotograficznego Andrzeja Ruta „Wierzby wielkopolskie” [z 2003 r.], co znalazło uznanie na XXVII Międzynarodowym Listopadzie Poetyckim. To zresztą znamienne dla Marii Pocgaj współbycie poetycko-wizualne…

Trzecim zamysłem, bodaj najpełniejszym i jakże ambitnym, był tom 55 wierszy „A włosy im czesał biblijny wiatr” z roku 2006, w całości poświęcony kobietom Biblii. Tak o nim we wstępie pisał ks. prof. Jan Pytel: „Wiersze zawarte w tym zbiorze to piękna ‘poetycka egzegeza’ kobiet opisywanych w Biblii. […] Z wierszy ‘tchnie’ powiew uduchowienia, dobra znajomość psychiki i ‘bycia’ kobietą, wszystko wyrażone subtelnie i w pięknej formie literackiej…”. Mamy tu je wszystkie – Hagar i Sara, żona Lota, Rebeka, Rachela i Tamar, Debora i Dalila, Noemi i Rut… aż po Elżbietę, Maryję, Marię i Martę, Tabitę, Lidię z Tiatyry. Posłuchajmy jednego z nich:

Maryja

[Łk 1,26-36]

Tego dnia
|Wcześniej umilkły ptaki,
By nie płoszyć ciszy, lżejszej od piór,
Unoszących się w powietrzu.
Niebo za oknem wypiękniało,
Przybierając barwę galilejskiej wody.
Na białej ścianie delikatnie
Rysował się klęczący cień.
Wtedy pojęła, że nie jest sama.
I wypełniły Ją dziwne słowa,
Pomiędzy uniżeniem nieba
A wywyższeniem ziemi.
Miały w sobie potęgę i kruchość,
Chwałę i pokorę,
Wielkość i prostotę zapytania…

Każdy z wierszy tego tomu to prawdziwie osobna Księga – nie przypadkiem więc każdy z nich prezentowany był w osobnej audycji na falach Radia Emaus. 55 osobnych audycji – to nie zdarza się często…

Mocowanie się, i to tak udatne, z biblijnymi wątkami – zaowocowało u Poetki jakimś rodzajem ‘poczucia siły’, ‘pewności ręki’ [nie mylić z ‘pewnością siebie’], świadomości własnych umiejętności, co pozwoliło jej podjąć się kolejnych wyzwań – tym razem – napisania hymnów i pieśni kościelnych. W ostatnich latach powstały więc: hymny dla parafii św. Jerzego, św. Jana Apostoła i Ewangelisty oraz parafii św. Krzyża; Pieśń Kongresowa [z muzyką Jacka Sykulskiego], Pieśni do Matki Bożej, do św. Wojciecha i św. Stanisława Kostki [z muzyką Krzysztofa Wilkusa], Pieśń do św. Cecylii [z muzyką Wojciecha Gumnego], a także – jako osobne wydanie płytowe – pieśni złożone w hołdzie św. Marii de Mattias: Adorujemy Twoją Krew, Krew Baranka, O Święta Mario de Mattias, Twoja Krew oraz Z Tobą na wieki połączone [z muzyką Jarosława Jasiury], do którego nut śpiewamy:

Ty nas, jak kiedyś Apostołów,
Posyłasz na misyjne drogi,
Abyśmy chlebem Twego słowa
Karmiły głodnych i ubogich…

Ostatnią z pełniejszych ‘kompozycji’ Marii Magdaleny Pocgaj jest wspomniana już na początku tej laudacji – Laponia. Opisała ją nie tylko w cytowanym dzienniku, lecz również w tomie wierszy „Herbata z gwiazdek” z 2013 roku, dopełniających ów północny pejzaż lirykami bardzo osobistymi, intymnymi. W recenzji z tego tomu, w jej poincie, Anna Andrych zapisała: „Marię Magdalenę Pocgaj znam od siedemnastu lat. Jest prawym człowiekiem. Naturalna, otwarta, pogodna. Jest w niej samo dobro, którym obdarza innych. Nie omamia, nie kokietuje, nie przekupuje. Jej poezja jest taka, jak ona”.

Po 25 latach, może nie intensywnej, lecz chciałbym wierzyć – dobrej znajomości, podpisuję się pod tymi słowami. „Nie omamia, nie kokietuje, nie przekupuje…” ‒ mało znam osób równie prawych, równie głębokiej wiary, wiernych Panu w sposób tak absolutny, i tak prosty, zarazem tak zwyczajnie pokornych. Jestem przekonany, że nagroda za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury chrześcijańskiej – Medal Sanctus Petrus – Sanctus Paulus, przyznany Marii Magdalenie Pocgaj przez Jego Ekscelencję Arcybiskupa poznańskiego Stanisława Gądeckiego, trafia we właściwe ręce…

I – już zupełnie na koniec – Maria Magdalena Pocgaj od wielu lat jest stowarzyszona twórczo w Związku Literatów Polskich. Czytający te słowa przynależy do ‘konkurencyjnego’ Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Jak Państwo widzą, cuda się jednak zdarzają: myślimy o sobie dobrze, rozmawiamy, mówimy podobnym narzeczem nadwarciańskim, służymy temu samemu Panu – którego ścieżki z Galilei…

 Roman Bąk

                                                           (otwórz)

Maja
Maja Rausch, Maria Magdalena Pocgaj, Roman Bąk
(obraz – Sandro Botticelli „Madonna”)

______________________________________________________________________

Oprac.: admin

zdjęcia: Maja Rausch

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz