Z notatnika recenzenta /2/

Z nawigacją języka

               Tytuł szkicu może zadziwić czytelnika i samą autorkę tomu wierszy, który nieoczekiwanie zaskoczył mnie wysokim poziomem artystycznym, przede wszystkim językowym. Bez nawigacji można zabłądzić ale błądzenie jest powinnością poety, jeśli pragnie coś swojego dorzucić do spuścizny literackiej wielu pokoleń. Język – pierwszorzędna wartość utworu poetyckiego, musi mieć charakter osobisty, w jakimś stopniu odkrywczy, jeśli poeta pragnie swojego twórczego rozwoju. Dialektyka języka, tak bym to określił, musi mieć charakter indywidualny, chyba że mówimy o zbiorowej świadomości, charakterystycznej dla nurtu bądź grupy poetyckiej.

              W przypadku Anny Landzwójczak, a ściślej, jej ostatniego tomu, można już mówić  o indywidualności, takiej, co to nie da się zaszufladkować, ująć pod jednym wspólnym mianownikiem, można tylko dokonać porównań z tym, co w okresie dwóch ostatnich dekad,  wydarzyło się na rynku poezji, z uwzględnieniem nowych zjawisk, deklaracji lub manifestów grupowych. Tych akurat było bardzo mało, jako że czas zbiorowych postaw twórczych minął bezpowrotnie.

             Niewiele wynika z takiego porównania, ponieważ Anna Landzwójczak omawianym tomem udowodniła, że jej poetycki język zaczyna być rozpoznawalny, i nie chodzi tu o dykcję, lecz o umiejętność budowania fraz z delikatnie skrywanymi przerzutniami, więc figury stylistyczne mają charakter nowatorski, i nie chodzi tu o bardzo popularną ostatnio wśród młodego pokolenia, tzw. nowomowę.  Wprawdzie nie jest to łatwa lektura i nie jest też trudna w zrozumieniu, bo poetka pozostawia czytelnikowi duży margines dla interpretacji, a że są to zagadnienia natury egzystencjalnej, więc z percepcją czytelnik sobie poradzi.

        Jak zawsze wyłowiłem z tomu kilka lirycznych perełek, są to głównie metafory sytuacyjne składające się z dość długich fraz: /…/ a gdyby słów nie gromadzić w skrzyni/ zabezpieczonej kłódką warg / wyrzucać rozważnie i uważnie /celnie uderzać w skorupy serc /aż popękają /a szczeliny treścią wypełni deszcz. /…/ wyciągam dorosłe hartowane dłonie /chwytam ogień za tren płomienia /przesadzam bliżej serca żeby ogrzał /tę małą dziewczynkę. Niepotrzebnie zginam palec wskazujący /by zapukać w niebieskie sklepienie /by zapytać /jaką tutaj gram rolę /w jakiej występuję dramie/…/

Takich wersów i fraz w tomie jest bardzo dużo, nie sposób wymienić wszystkie, dlatego zachęcam do lektury tej książki, jednej z ciekawszych jakie ukazały się w bieżącym roku, nie tylko w naszym środowisku.

JBZ

———————————————————————————————————————————————-Anna Landzwójczak, Bez nawigacji, Wydawnictwo Miejskie Posnania str. 77