W poszukiwaniu prawdy o ludzkiej egzystencji

PAMIĘCI WIELKIEJ ARTYSTKI

               21 kwietnia 2017 roku odeszła M a g d a l e n a  A b a k a n o w i c z, rzeźbiarka o sławie światowej, którą zdobyła nowatorskim potraktowaniem tkaniny czyniąc z niej formy rzeźbiarskie. Prace rzeźbiarki znajdują się w kolekcjach najbardziej prestiżowych instytucji w różnych krajach i nie tylko w muzeach. Jej monumentalne projekty wychodzą w plener, w przestrzeń publiczną niosąc ludziom refleksję egzystencjalną i osobiste przesłanie.

            Pierwszy raz zobaczyłam miękką przestrzenną formę – rzeźbę z barwionej tkaniny i sznurka podwieszoną u sufitu w Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie w połowie lat siedemdziesiątych i odebrała ona mój wzrok muzealnym eksponatom w gablotach, łącznie z insygniami władzy pierwszych nam panujących. Wcześniej były to tylko zdjęcia obok doniesień ze świata o sukcesach polskiej artystki Magdaleny Abakanowicz na prestiżowych imprezach, w tym o Grand Prix na prestiżowym Biennale Sztuki w São Paulo w 65 r.
Nie pamiętam, ale najpewniej funkcjonowała już wówczas nadana tym dziełom przez odbiorców nazwa Abakany, która trafiała w sedno, bo są one równocześnie jej artystycznym wytworem oraz znakiem jej wnętrza i wrażliwości.

             Napisałam Wielkiej, bo Magdalena Abakanowicz poszukując własnej, osobnej wobec istniejących tendencji, konwencji i mód, formy wyrazu, udaje się w nieznane – tworzy nowe techniki i buduje formy dotąd nieistniejące.
Od nowa zdefiniowała pojęcie formy przestrzennej. Oderwała tkaninę – dotąd używaną do dekoracji wnętrz – od płaszczyzny i zastosowała rzeźbiarski sposób myślenia o niej i technicznych możliwościach jej formowania. Wykorzystała miękkość materiału, jego podatność na kształtowanie, uległość wobec woli twórcy, by tworzyć ogromne, abstrakcyjne struktury tkackie.

       Własnych środków wyrazu rzeźbiarka poszukiwała nieustannie twierdząc, że Najciekawiej jest posługiwać się techniką, której się jeszcze nie zna, i budować formy, których się nie zna.” Mierzyła się z kamieniem, brązem, żeliwem, aluminium, szkłem. Tworzyła z pni starych drzew „Gry wojenne. Wybiegła w przyszłość poszukując rozwiązań budownictwa ekologicznego swym projektem „architektury arborealnej” dla Paryża, który uznał ja za utopijną. Sądzę, że tylko do czasu. Jej dzieła noszą piętno jej indywidualności i są rozpoznawalne wśród wszystkich innych. Wyróżnia je przede wszystkim wielka skala, aranżacja, multiplikacja, współgranie z otoczeniem. Także człowiek, jako punkt odniesienia dla opowieści o jego egzystencji i pozycji we współczesnym świecie, o jego funkcjonowaniu w tłumie i zmaganiu się z ograniczeniami cielesności.

Znalezione obrazy dla zapytania Nierozpoznani abakanowicz


Najlepiej znam poznańskie rzeźby plenerowe. Cieszy mnie, że to Poznań –choć późno – jako pierwszy zaprosił je w 2002 roku.
Zarówno w dziełach, które zamieszkały w Poznaniu i współistnieją z poznańską społecznością jak 112Nierozpoznanych” na trawnikach Cytadeli czy „5 Figur”  na Dziedzińcu Różanym Cesarskiego Zamku, a także w tych poruszających wyobraźnię przechodniów w różnych miejscach świata jak „Embriologia” w londyńskim Tate Modern , „Katarsis – grupa 33 figur z brązu ustawiona w Pistoii we Włoszech czy Zastygłe  w Japonii lub „Kroczące” w Grant Parku w Chicago – Abakanowicz przekazuje niełatwą prawdę o człowieku i jego kondycji.

              Jej monumentalne figury multiplikowane w ponadludzkiej skali nie posiadają głów, a jeśli pojawiają się „Głowy”, to bez twarzy decydujących o tożsamości, umożliwiających zabieranie głosu, a jeśli twarze, to „Twarze nie będące portretami”.
To nie tyle ludzkie postacie, co ich wydrążone figury, manekiny, powłoki, czasem kadłuby pozbawione wnętrza i indywidualności – powtarzalne, seryjnie, bezosobowe. Ważniejsza staje się masa niż szczegół. I chociaż figury Abakanowicz nie są kopiami i różnią się między sobą detalami, to w odbiorze są grupą, często tłumem osadzonym w przestrzeni, w otaczającej naturze, ale nie w określonym historycznym czasie. Wyłaniają się z mitu, pojawiają tłumnie, ale brak im więzi. Są to pozbawione tożsamości, zagubione w nadmiarze anonimowe jednostki, zmierzające we własnych kierunkach, ślepe i głuche na potrzeby innych., pozbawione jakiegokolwiek przystrojenia, osłaniającej dekoracji. Autorka , w poszukiwaniu prawdy o człowieku zagląda im nawet pod skórę odsłaniając kręgosłupy – także te metaforyczne , budujące człowieczeństwo. Patrz „Nierozpoznani”.
Nie są
znakami czasu, to znaki emocji samej autorki , która oznajmiła : „opowiadam o niej (egzystencji ludzkiej ), o lękach, rozczarowaniach i tęsknotach, które niesie.”. Percepcja jej opowieści bywa tak zróżnicowana jak życiowe doświadczenia odbiorców., którzy – jak relacjonowała w wywiadzie dla „Polityki” Abakanowicz – to samo jej dzieło Postacie siedzące kojarzyli zupełnie odmiennie.

Mówiła: „W 1980 roku wystawiałam w Wenecji grupę osiemdziesięciu siedzących postaci. Pytano mnie: Czy to Oświęcim? Czy to ceremonia religijna w Peru? Czy to taniec Ramajany? A ja za każdym razem odpowiadałam: tak. Bo te prace są o człowieku w ogóle, o egzystencji, o tym, że ciało nie może kłamać, a twarz może kłamać, o tym, że stary człowiek przypomina korę drzewa, i o tym, że natura w gruncie rzeczy jest ograniczona w swoim działaniu, bo powtarza formy. I o stu innych rzeczach. Każdy może odnaleźć w rzeźbie własne doświadczenia, własny świat”
I znajdują.

             Maciejowi Kuleszy – fotografikowi – postacie przedstawione przez autorkę „mówią o fenomenie życia, poruszają problemy godności, odwagi, przetrwania, opisują dramatyczną obecność człowieka we wszechwładnej przestrzeni politycznej i technicznej obecnego świata”.

            Maturzystce z 2015 roku, że „ludzie we współczesnym społeczeństwie stają się coraz bardziej do siebie podobni, podatni na wpływy i zatracają własną osobowość”. Są bierni. „Postaci z rzeźby są statyczne, niezdolne do czynów, jak wielu współczesnych ludzi. To poważne zagrożenie ludzkiej cywilizacji.

           Zaprzyjaźniona z Abakanowicz historyczka sztuki J. Reichardt, wyraziła przekonanie, że „w sztuce współczesnej jest niewiele obrazów tak poruszających i tak niepokojących”… „mogą być odbierane jako wzywające do alertu, budzące niepokój, a nawet zagrożenie.”
Ja tak właśnie odbieram jej
„5 Figur” na dziedzińcu Zamku.

                Publikując wypowiedzi o swojej sztuce, które cytuję tu za Culture.pl Abakanowicz wyjaśniała, że każdy odbiór uznaje za uprawniony, ponieważ człowiek w jej sztuce: „nie jest człowiekiem określonego czasu, jest człowiekiem w ogóle”. A więc everymanem.
Może dlatego traktowano jej dzieła jako
egzystencjalną metaforę, pomijając ich kontekst historyczny, jaki stanowiła rzeczywistość totalitarna. Nie dostrzegano protestu przeciw przemocy, wojnie, jakiemukolwiek zniewalaniu. Dotyczyło to nawet Klatkiz 1981 roku.

               Jej dzieła często wywołują ambiwalentny przekaz – widzimy bezwolne, bezradne kadłuby, kikuty… i równocześnie odczuwamy grozę, dostrzegając niszczącą energię i siłę owczych reakcji kierującego się emocjami i instynktem bezgłowego tłumu.

                      Praktykowała credo: „Nie lubię reguł i przepisów. Są wrogami wyobraźni.”
Sztuka nie była dla niej dekoracją, była wyzwaniem, konfrontacją z otaczającą rzeczywistością , także ostrzeżeniem.

               Odeszła. Na zawsze. Zabrała swą cielesność , ale zostawiła, także na zawsze, to co najcenniejsze – swe emocje, przemyślenia i ostrzeżenia (!) zamknięte, również na zawsze, w przez siebie stworzone formy, inne od wszystkich, osobne, nie mieszczące się w zastanych konwencjach ani modnych trendach, noszące jej niepowtarzalny znak firmowy i nadaną przez odbiorców nazwę – Abakany.

Zofia Grabowska-Andrijew

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz