Wiedzieć, ale nie – wykładać na wersy

Oj nie podoba mi się, ale nie „początek felietonu” „Wiedzieć czy nie wiedzieć” jak przewiduje jego autor Zbigniew Gordziej lecz ocena wypowiedzi, a przede wszystkim przytoczonego wiersza Wojciecha Bąkowskiego ”Koń”.
Bo to nie jest gładki „wierszowaty” (bardzo trafny neologizm W. B.) tekst o niczym ani „bełkot”, to tekst o odporności naszej wyobraźni, naszej wewnętrznej rzeczywistości na niszczące działania zewnętrzne przeciwników, ideologów czy władzy…, bo trzeba aż popełnić karalną „dożywociem” zbrodnię – zabić, by unicestwić świadomość człowieka.
Tu dodam od siebie, że czasem i śmierć nie wystarczy, bo zdarzają się zwycięstwa „za grobem”.

Autor felietonu zbyt dosłownie odczytał zdanie: „Trzeba, żeby artysta nie do końca wiedział, co mówi”. Bąkowskiemu idzie tu o to, co stanowi istotę poezji – n i e d o p o w i e d z e n i e.
Nie jest to wyrazem braku szacunku dla odbiorcy, przeciwnie – pozostawia mu pole do interakcji – współtworzenia polegającego na poszukiwaniu i odkrywaniu „tajemnicy”, o którą upomina się Wojciech Bąkowski.Postawionego przez autora felietonu rzekomo „odwiecznego” pytania: – „Treść więc czy forma? – też nie mogę uznać za trafne. Wartości dzieła literackiego zależy przecież od równowagi między nimi. Zarówno przerost formy nad treścią jak i istotna treść bez adekwatnej formy podważają jego wartość. Wojciech Bąkowski nie usiłuje „ być super oryginalny”, deklaruje przecież : „Badanie stanów duchowych, kompozycji stresów i podniet – to moja robota. Szukam dla nich najlepszej formy”, lub „Wolę być rozpoznawalny przez sposób myślenia, przez problemy, a nie koślawą estetykę i tego się trzyma we wszystkich uprawianych przez siebie dziedzinach, nie tylko poezji – jako muzyk, performer, twórca filmów animowanych, video. Bo to artysta totalny i ascetyczny.
Przy zastosowaniu języka kolokwialnego, potocznego z elementami slangu przy oszczędności środków artystycznych ograniczonych do metafory ( koń ) wyprowadza paradoksalną pointę : – „za konia / który nie istnieje”.

Sztuka polega przecież na znajdowaniu właściwego języka, czytaj k s z t a ł t u czyli formy dla przedstawienia zewnętrznej lub wewnętrznej rzeczywistości. Wielu osiąga to w drodze ćwiczenia i doskonalenia rzemiosła, ale są poeci, którym czasem wiersze dyktuje olśnienie albo przebłysk talentu jak ten Krystyny Miłobęckiej „Wiersz doskonały” co to „sam z siebie się biorę / sam z siebie się piszę / sam z siebie się skreślam”.
Takich właśnie wierszy życzę wszystkim piszącym, także sobie. Niech nam się piszą nie tylko w te NAJPIĘKNIEJSZE ŚWIĘTA ROKU.

Gwiazdka, 2017
Zofia Grabowska-Andrijew

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz