LIST DO MATKI
Mamo, czy masz w rękach wrzeciono, igłę
która krwawi, grzebień na te włosy anielskie twoje.
Ja jestem w sobie, a noce są już nieziemskie.
Grzech zatrzymuje moje listy do ciebie.
W modlitwach staram się o skrzypce i nuty do nich.
Coraz trudniej o skrzydlate myśli. Jeśli masz wolną
chwilę posłuchaj co u mnie w niedoli. Zajrzyj choć
do snu. Jestem tam rzeczywisty i przestałem pić.
Przestałem też żyć bez ciebie i teraz mam trumnę
wszędzie. Nawet w wierszach stoi otwarta. Każde
słowo jak gwóźdź, każda metafora podobna czaszce,
która jeszcze mówi dobranoc. A ja przecież nie śpię.
Czuwam nad swoim ciałem, aby nie ostygło. Zawsze
jest październik w nowiu, pierwszy szron na liściach.
LIST OD MATKI
Jak ci tam synu na tych manowcach.
Sypiasz bez prochów, budzi cię zew
natury zwierzęcej, kochasz kobiety
przekochane do kości. A może w twojej
głowie trotyl, do którego lont poprowadzono
z modlitwy w intencji poetów
co to im w głowie coś nie tak, coś za duże
w krążeniu. Nawet absolut
nie chce tego rozpuścić. Co nastąpi
wie jedynie sąsiadujący z płaczem fortepian.
A noc jak była tak jest w woalce.
Ma ochotę na twoje spanie i cześć.
Ale tu już działka, parcela
tej o wiecznie głodnym imieniu.
Zagraj mi odchodzenie na palcach.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.