Okienko z wierszem: Jerzy Beniamin Zimny

LIST DO MATKI

Mamo, czy masz w rękach wrzeciono, igłę
która krwawi, grzebień na te włosy anielskie twoje.

Ja jestem w sobie, a noce są już nieziemskie.
Grzech zatrzymuje moje listy do ciebie.

W modlitwach staram się o skrzypce i nuty do nich.
Coraz trudniej o skrzydlate myśli. Jeśli masz wolną

chwilę posłuchaj co u mnie w niedoli. Zajrzyj choć
do snu. Jestem tam rzeczywisty i przestałem pić.

Przestałem też żyć bez ciebie i teraz mam trumnę
wszędzie. Nawet w wierszach stoi otwarta. Każde

słowo jak gwóźdź, każda metafora podobna czaszce,
która jeszcze mówi dobranoc. A ja przecież nie śpię.

Czuwam nad swoim ciałem, aby nie ostygło. Zawsze
jest październik w nowiu, pierwszy szron na liściach.


LIST OD MATKI

Jak ci tam synu na tych manowcach.
Sypiasz bez prochów, budzi cię zew
natury zwierzęcej, kochasz kobiety
przekochane do kości. A może w twojej
głowie trotyl, do którego lont poprowadzono
z modlitwy w intencji poetów

co to im w głowie coś nie tak, coś za duże
w krążeniu. Nawet absolut
nie chce tego rozpuścić. Co nastąpi
wie jedynie sąsiadujący z płaczem fortepian.

A noc jak była tak jest w woalce.
Ma ochotę na twoje spanie i cześć.
Ale tu już działka, parcela
tej o wiecznie głodnym imieniu.

Zagraj mi odchodzenie na palcach.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz