Julia Hartwig – strata dla polskiej kultury

Julia Hartwig             14 lipca 2017 w Gouldsboro w Pensylwanii w wieku 96 lat zmarła Julia Hartwig, jedna z najwybitniejszych współczesnych polskich poetek, pisarka, eseistka, tłumaczka literatury pięknej z języka francuskiego i angielskiego, pisarka książek dla dzieci, autorka wstępów do albumów fotograficznych Edwarda Hartwiga.

            Julia Hartwig urodziła się 14 sierpnia 1921 roku w Lublinie. Tutaj ukończyła szkołę podstawową i średnią, w 1939 roku zdała egzamin maturalny w III Gimnazjum im. Unii Lubelskiej. Również w Lublinie debiutowała na łamach międzyszkolnego czasopisma „W Słońce”. Pierwsze próby poetyckie zostały zrecenzowane przez Józefa Czechowicza. Późniejsza poetka wychowała się w domu zdominowanym przez fotografię – pasję i pracę zawodową ojca – Ludwika oraz brata – Edwarda. W Lublinie, na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, Julia Hartwig rozpoczęła studia. Kiedy wybuchła II wojna światowa, przeniosła się do Warszawy, gdzie mieszkała do końca życia. Wielokrotnie przebywała za granicą (często w Paryżu i Nowym Jorku), również z mężem – Arturem Międzyrzeckim, gdzie kontynuowała pracę literacką. Wykładała na uniwersytetach w USA i Kanadzie. Jej dorobek to ponad trzydzieści tomów wierszy, była także autorką szkiców, felietonów, poematów prozą, monografii pisarzy i poetów, z których za najważniejszą uważa się monografię poświęconą Apollinaire’owi. Laureatka m.in. Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej i Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Jana Parandowskiego.

          Jako poetka miała rogatą duszę i łagodne, mądre serce. Mówiła, że żyjemy w czasie „nieopisanego zamętu, kiedy to cynizm wjeżdża między ludzi na oszustwie, jak prorok na czołgu, zdolny przekształcić mowę w kubeł z pomyjami”,  nawiązując do treści eseju Ryszarda Przybylskiego.  Jednakże powiadała również: „Przesadna surowość wobec ludzi jest często brakiem wielkoduszności, ale zbytnia pobłażliwość wydaje się bardziej niebezpieczna, kryje w sobie często jakiś sekret”.
Jej wiersze były upartym sprzeciwem wobec reguł świata. Ale ten świat kochała: piękno jego natury i dobro jego kultury. W jednym z wywiadów poetka powiedziała „ . . . Nie porzucamy nadziei, że uda się stworzyć coś, co trafi w tonację naszej epoki i wypowie jakąś prawdę o naszym istnieniu, odpowiadając na czyjeś oczekiwania”.
Postrzegana była jako człowiek prawy, osoba niezwykła, ciepła, uważna, pełna życia i ciekawa życia, którego wspomnienia zatrzymywała w swoim „Dzienniku”.

          Jarosław Mikołajewski przeprowadził z Julią Hartwig siedem rozmów dla „Gazety Wyborczej”. Obszerne fragmenty znalazły się w książce „Największe szczęście, największy ból”. W tytułowej rozmowie streszczone jest całe jej życie, od dzieciństwa w Lublinie, samobójstwa jej mamy, przyjaźni jej brata Edwarda z Józefem Czechowiczem, poprzez jej własną przyjaźń z Anną Kamieńską, okupacyjne spotkanie z Czesławem Miłoszem (powiedział wtedy, że miłość to nie jest dobry temat dla poezji – słowa, o których myślała przez całe późniejsze życie). Są w tej książce-rozmowie wypowiedzi o uczuciu, jakie wiązało Julię Hartwig z Ksawerym Pruszyńskim (zginął w wypadku, później zaledwie kilka miesięcy trwało małżeństwo z Zygmuntem Kałużyńskim). Jednak przede wszystkim – o absolutnie spełnionym małżeństwie z Arturem Międzyrzeckim, przyjaźni ze Zbigniewem Herbertem czy Jerzym Turowiczem i Czesławem Miłoszem, który jej twórczość określił: wykwintna. Ta twórczość i życie poetki były trwałą niezgodą na bylejakość. Dlatego wielu zazdrościło jej, że potrafi kreować taki niezwykły świat i w nim przebywać.

Zmarła we śnie, podczas rocznego pobytu u córki Danielle w Pensylwanii.

JEŚLI

Jeśli będziemy patrzeć aż do bólu, może staną się
ciałem ci, którzy krążą wokół bezustannie.
Jeśli śpiąc będziemy czuwać, by nie zboczyć z drogi,
może noc dopuści nas do swoich najtajniejszych treści.
Tęsknimy do nich, opędzając się od natrętnych cieni
dnia, które kładą się z nami do łóżka i towarzyszą
nam, obstając przy swoim głupstwie.
Tą granicą między ułomnym dniem a nie doczyta-
ną nocą, posuwam się na wygnańczym wózku pod po-
wieką, ani tu, ani tam naprawdę nieprzynależna.

JEST I TYM

Sztuka jest zaklinaniem istnienia
żeby przetrwało
ale jej przestrzeń rozciąga się na niewidzialne
I jest inteligencją która żywioły skłócone
zjednuje podobieństwem
Jest rzeczą dzielną
bo szuka nieśmiertelności
będąc – jak wszystko – śmiertelną

róża

Opracowała:                                  Zdjęcie Julii Hartwig:
Anna Andrych                               Zdzisława Kaczmarek

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz