Sto lat Związku Literatów Polskich Oddział w Poznaniu – Wspomnienia (3)

Maria Magdalena Pocgaj

Dobra karta z kalendarza

      Miło było zerwać 18 lipca 2012 r. kartkę z kalendarza naszego Oddziału ZLP. Spotkaliśmy się bowiem na Imieninowym Poranku Poetyckim, zaaranżowanym przez Mirosławę Prywer i moją skromną osobę. Stąd na stole zamiast segregatorów i teczek z dokumentami pojawił się słodki poczęstunek, soki i butelka wina. W miarę przybywania gości, rósł przyjemny nastrój i poczucie wspólnoty, nie tylko literackiej. Obecny wśród nas ks. prof. Jan Kanty Pytel podkreślił wartość słowa „spotkanie”, co w dzisiejszych, skomercjalizowanych i „bezdusznych” czasach nabiera szczególnej wymowy.

Tylko podczas rzeczywistego z sobą kontaktu, otwieramy się na rozmowę, która staje się autentycznym dialogiem, wymianą myśli, spostrzeżeń. I nawet jeśli tworzymy grupę ludzi o zróżnicowanych osobowościach, czasem i odmiennych poglądach, łączy nas przede wszystkim umiłowanie słowa i podążanie poetyckimi ścieżkami. W imieninowym toaście, wygłoszonym przez Prezesa Pawła Kuszczyńskiego po raz kolejny padło ważkie stwierdzenie, że chwile takie, jak ta, są możliwe tylko dzięki posiadaniu własnej siedziby Oddziału, która stopniowo nabiera rangi domu słowa. Oprócz wyżej wymienionych w spotkaniu uczestniczyli m.in.: Zdzisława Kaczmarek, Kalina Zioła, Barbara Tylman, Elżbieta Gałęzewska – Krasińska, Stanisława Łowińska i miły, „przypadkowy” gość, poeta i krytyk Jerzy Beniamin Zimny.

W siedzibie ZLP OP, Poznań, os. Powstańców Warszawy 6 L

Ze szczególnym wzruszeniem przyjęłyśmy telefoniczne życzenia ze szpitala, od Teresy Januchty, administratorki internetowej strony a naszej serdecznej koleżanki, która zmaga się z chorobą. Wszystkie te dobre słowa, upominki i kwiaty sprawiły nam wiele radości, ale najbardziej – uśmiechy na twarzach obecnych. Dlatego i my, obie solenizantki, dla każdego z gości przygotowałyśmy drobny prezent, w postaci dedykowanego im wiersza.

Ta poetycka część spotkania odbyła się w saloniku literackim. Mały, okrągły stoliczek, podarowany Oddziałowi przez naszą koleżankę Krystynę Grys, „obsiadły” kolorowe, papierowe ptaki, będące symbolem poetyckiej ulotności. Na przemian czytałyśmy swoje utwory, poprzedzone imienną dedykacją. Wszak „jeśli bierzemy, napełniają się nasze ręce, a jeśli dajemy, napełniają się serca nasze”.

Gdyby ktoś zapytał, po co pisze się wiersze, odpowiedź być może nasunęłaby się sama. To są skierowane ku innym nasze własne, wewnętrzne światełka, które płoną tylko dzięki odpowiednio dobranym słowom. Wystarczy je przyjąć…  

Maria Magdalena Pocgaj
zdjęcia: Kalina Zioła