STO LAT ZWIĄZKU LITERATÓW POLSKICH ODDZIAŁ W POZNANIU – WSPOMNIENIA (4)

____________
[Sylwia Kupiec]
____________

Trochę pochodziłem w purpurowej szacie sławy…

rozmowa z aktorem, reżyserem i literatem – nowotomyślaninem
Edmundem Pietrykiem
(fragment)

   
   Jak Pan wspomina dzieciństwo w Nowym Tomyślu?

 Byłem nowotomyślaninem przyszywanym– urodziłem się na Kresach Wschodnich, na obecnej Białorusi, w miejscowości Orańczyce. Co tu dużo mówić – dzieciństwo było biedne, mroczne. Repatriację też pamiętam jako straszny koszmar. W 1945 roku, gdy miałem 7 lat, wywieziono nas w „ciepłuszce”, takim wagonie towarowym. Żywiła nas koza, którą wzięliśmy z kresów. Moje zdrowie już wtedy zostało nadszarpnięte. Życie – paradoksalnie – ocalił mi ojciec mojej obecnej żony, doktor Adamczyk, taki prawdziwy doktor Judym. Pochodził z Opalenicy, w której potem nazwano jego imieniem jedną z ulic. Dzieciństwo było potwornie biedne… Życie w Nowym Tomyślu trzeba było zaczynać od nowa. Zbytniej życzliwości od miejscowej ludności nie doświadczaliśmy. Nie roztkliwiam się tutaj nad sobą, tylko mówię rzeczowo… Ojciec do emerytury był kolejarzem, zarabiał grosze, matka wtedy nie pracowała. Z ojcem łączyła mnie głęboka więź, z matką też oczywiście. Ich postacie pojawiają się w wielu moich wierszach…

W Nowym Tomyślu działo się wiele nieciekawych rzeczy, jednakże i tak czuję się emocjonalnie związany z tym miastem. W czasach szkolnych, trafiłem na ludzi bardzo pięknych, dobrych nauczycieli. W szkole podstawowej był to pan Zarzecki, taki prawdziwy humanista, natomiast w szkole średniej legendarny profesor Stanisław Musiał, który ma swoją ulicę w Nowym Tomyślu. Miłości do literatury nauczył mnie jednak, tak naprawdę, profesor biologii – Kazimierz Dorywalski. To on podsuwał mi lektury, m. in. mało znane dramaty Żeromskiego. W jego mieszkaniu odkryłem uroki literatury. Poznałem tu ciekawych ludzi, miałem kilku dobrych kolegów. Byłem blisko z Czesławem Krolkiem. Starszy ode mnie, już gdy się poznaliśmy działał przy bibliotece, której byłem częstym gościem. Wytworzyła się między nami swoista zażyłość. A teraz większość kolegów z tamtych lat spotykam na nowotomyskim cmentarzu, gdzie bywam na grobie rodziców.
Miałem jeszcze siostrę, ale ona umarła mając 4 lata, jeszcze na Kresach Wschodnich, również pojawia się w moich wierszach..

W 1953 roku, w księgarence nowotomyskiej kupiłem dwa tomiki poezji Tadeusza Różewicza – „Czas, który idzie” i „Czerwona rękawiczka”, i to było dla mnie takie trzęsienie ziemi, że sam zacząłem pisać. Różewicz był powodem mojej pisarskiej przygody. Kiedyś zresztą, w latach 60., na jakimś zjeździe literackim, na przedstawieniu „Wesele” w reżyserii Adama Hanuszkiewicza siedziałem obok Tadeusza Różewicza i zastanawiałem się, czy mu o tym powiedzieć, ale doszedłem do wniosku, że lepsza tajemnica, niż brak tajemnicy…

A miał pan innych idoli literackich oprócz Różewicza?
Tak, to byli: prozaik Andrzej Kuśniewicz, któremu bardzo dużo zawdzięczam,
z poetów – Tadeusz Nowak, Poświatowska, Harasymowicz. Wszyscy, niestety, nie żyją. Przyjaźniłem się też z Irkiem Iredyńskim. Blisko byłem ze Stanisławem Grochowiakiem, w Kielcach reżyserowałem jego sztukę, kiedy już umierał. Przecież ci ludzie umierali, mając po 42 lata – tak szybko się spalali….
Jest taka moda na powoływanie się na przyjaźń z Edwardem Stachurą, ale ja się naprawdę z nim przyjaźniłem…Też go nie ma wśród nas, sam zdecydował o tym. Być może przedproże starości go przeraziło. Być może…
To pokolenie w gruncie rzeczy było bardzo tragiczne, ono się samo spalało i w życiu, i w pisarstwie. Teraz jest więcej gry w pisaniu, a wtedy faktycznie ludzie tym żyli. Nawet u takiego pastelowego poety jak Harasymowicz czy Tadeusz Nowak. Wydawałoby się bukoliczni poeci, a stało się z nimi, co się stało…

Wróćmy do czasów nowotomyskich, odnosił Pan tutaj sukcesy sportowe…
Tak, ogromną pasją wtedy był dla mnie sport. Biegałem i uprawiałem lekkoatletykę. W 1955 roku byłem mistrzem powiatu nowotomyskiego w biegach średnich na 400, 800 i 1500 metrów. Na 1500 metrów byłem mistrzem Wielkopolski juniorów. Tytuł ten zdobyłem na stadionie AZS, na ul. Pułaskiego w Poznaniu.

Potem przyszedł pomysł na szkołę teatralną.

(fragment rozmowy)
Przedruk z:  PRZEGLĄD NOWOTOMYSKI 3(7)2008

Zapraszamy do lektury antologii wspomnień – w niej również rozmowy Sylwii Kupiec z Edmundem Pietrykiem – której wydanie planowane jest w związku z 100. rocznicą powstania Związku Literatów Polskich Oddział w Poznaniu, w miesiącu październiku 2021 roku.  

Anna Andrych
zdjęcie Edmunda Pietryka – archiwum ZLP OP